Drukuj

Urodził się w 1971 roku w Sanoku, a od 1976 roku mieszka w Mielcu. Tu ukończył Szkołę Podstawową nr 5 a następnie Technikum Budowlane. Interesuje się poezją i uprawia malarstwo sztalugowe. Wiersze zaczął pisać w wieku 25 lat. Zadebiutował w TR "Korso" wierszem pt " Modlitwa narkomana"(pierwotny tytuł "Modlitwa szarego człowieka we mgle).Od kilku lat pisze do szuflady, od 2010r należy do Grupy Literackiej "Słowo".

„MODLITWA SZAREGO CZŁOWIEKA – WE MGLE…”

Zimna szarość- niczym wiosna,
Nieprzetarte ścieżki kryje,
Dumna, wolna, bezlitosna,
Bezszelestnie mgła się wije…

Choć odwieczne są to prawa,
I przyrody strona jedna,
Źle, gdy siła się jej wzmaga,
Gdyż istota ludzka biedna…

Mgła swą biel wciąż rozpościera,
Na granicach tego świata,
Pustkę ma za przyjaciela,
Ze słabością wciąż się brata…

Pod jej płaszczem wszystko ginie,
Kształty, cienie, promyk słońca,
Nawet człowiek, co przy winie,
Upatruje wciąż jej końca…

Niczym czas jest nieuchwytna,
Chociaż mniejsze stawia kroki,
Dusza, która nie jest sprytna,
Pozna ból i strach głęboki…

Przy jej gęstych, mocnych sidłach,
Wzrok sokoli to potęga,
Szary człowiek przy mamidłach,
Po omacku celu sięga…

Lecz daremną jest to próbą,
Przy okrągłym życia kształcie,
Wie to człowiek, co przed zguba,
Wznosi modły swe zażarcie…

Mgła, jak niegdyś, bez wzruszenia,
Swoje karty wciąż wykłada,
Szary człowiek do kamienia,
Swą kamienna twarz przykłada…

Wzrok ma smutny, zapłakany,
Ręce wznosi swe do góry,
Los przeklina, co mu dany,
Gdyż nie sprawdza się raz, który…

W zbożu, w polu pięknym,
Gdzie przez mgłę przykryta droga,
Człowiek głosem zachrypniętym,
Zwraca się do swego Boga…

„ Panie –światła i ciemności,
Ty, co władasz ludzką duszą,
Pełen serca i litości,
Czemuż ludzie grzeszyć muszą…?


Czemu świat ten, dzieło Twoje,
Ludzka ręka przeinacza,
A samotne serce moje,
Pełne smutku krew przetacza…?

Czemu błądzę, szukam celu,
Szczytu swojej własnej góry,
Wiem, przede mną było wielu,
Powiedz,– który jestem, który..?


Pozwól odkryć swe talenty,
Lub pomnożyć te, co dane,
Bym się nie czuł jak przeklęty,
Gdyż Twe dary zmarnowane…

Dodaj sił i mocy Twojej,
W każdym czynie mym, geście,
Choć powstałem bez swej woli,
Ja nie żyję –chcę żyć wreszcie…!

Chciałbym cofnąć koło zdarzeń,
Przeznaczenie znać do końca,
Uciec od swych ciągłych marzeń,
By na jawie dożyć końca…

Chcę dumnie patrzeć w oczy,
Przy ostatnim serca drżeniu,
Ludziom i tej mgle, co kroczy,
Wiedząc o własnym spełnieniu…

Pragnę silnym być i zdrowym,
By móc zwalczać ból, nieszczęście,
Chcę też być kimś wartościowym,
To jest moje własne szczęście…

Wiem, nie jestem godzien Panie,
Gdyż są innych większe żale,
Prosić o Twe zmiłowanie,
Im błogosław wiecznie, stale…!

Nie bądź dla mnie Panie srogi,
Wyzwól wszelkie dobro we mnie,
Wskaż mi koniec własnej drogi,
Mgłę okrutną weź ode mnie…!”

Szary człowiek wstał i poszedł,
Kamień został tylko niemy,
We mgle zniknął, a gdzie doszedł,
Nigdy tego nie zgadniemy…

Bez miary

Życie, — jaką też miarą należy cię mierzyć,
wielkością słów czy gestów — może własnych przeżyć,
skrywanych skrzętnie pragnień lub spełnionych marzeń,
może ciszą, hałasem — kołowrotem zdarzeń?..

A może tylko rytmem wschodzącego słońca,
blaskiem gwiazd i księżyca — na niebie bez końca,
potęgą własnych doznań lub też świadomości,
strachem albo odwagą, falą namiętności?..

Może stopniem własnego wzlotu lub upadku,
częstotliwością przeznaczenia i przypadku,
radością, bólem, odpowiedzią czy pytaniem,
kolejnym powrotem lub kolejnym rozstaniem?..


Jak by cię nie ujmować lub próbować mierzyć,
jesteś darem, wartością, którą trzeba przeżyć,
ogarnąć duszą, ciałem pośród miar liczności,
trzeba cię mierzyć miarą bez miary — miłości!

13.02.2005


Wieczności...

Wieczności — ileż mieścisz w sobie chwil życia,
Ile oddechu, tęsknoty, łez i miłości,
Czy wypełnia cię hałas, czy zupełna cisza,
Czy więcej jest w tobie smutku, czy radości?..

Powiedz… ile mieścisz wieków w swej wieczności,
Ile pełnych istnienia początków i końca,
Ile zdrad jest w tobie, a ile wierności,
Jak mam cię mierzyć — blaskiem księżyca czy słońca?..

Jak mam cię uchwycić lub, jakich słów mi trzeba,
Wszak nie mogę cię dotknąć i ująć w dłonie,
Tyś nieskończona jest niczym płaszczyzna nieba,
Powiedz, jaka też to moc w twym łonie płonie?!..

Cóż ci, więc zapewnia bezkształtność twojej formy,
Bezbrzeżne, przezroczyste ściany twego ciała,
Czemu tak trudno jest określić twoje normy,
I wszystko, co mieścisz, co wciąż w tobie działa?..

Czymże jesteś — wieczności, nieuchwytny tworze,
Własnym żyjesz czasem, czy znaczysz jego drogę,
Czy ktoś twe istnienie pojmie, lub zgłębić może,
Tak wiele jest pytań… czy jeszcze pytać mogę?..

Powiedz, — czym zatem jesteś, nieśmiertelny dziele,
Który drwisz i masz za nic zwykłe ramy życia?
Podobnie człowieka w jego ziemskim ciele,
Jakże daremne stają się więc serca bicia?!..

Wszystko, co łączy ducha z ciałem w całość,
Zatem — czy ja w ciebie, czy ty we mnie wnikasz,
Z braku odpowiedzi ogarnia mnie żałość…
Czy jesteś też w miejscu, czy ciągle gdzieś znikasz?..

Bo nie wiem już, czym jesteś i gdzie mam cię szukać?..

08.05.2008


Szkic

Samotność — Ty i ja — czas zamknął nas w swych słowach,
w dźwięcznym kształcie zdań, w nieznanej linii losu,
w bezbarwnym potoku, na falach przeznaczenia,
budując jakże nową, bezimienną prozę dnia…

Podążam za ciągiem słów oczami wyobraźni,
wsłuchując się w ich rytm, szukając Twojej twarzy,
próbuję sporządzić szkic słownego uniesienia,
odbity w literach kształt tajemnej postaci…

Na próżno wytężam wzrok, nie widzę wciąż obrazu,
zbyt szybko płynie czas, zbyt szybko mija rozmowa.
Czy w oczach Twoich jest blask, czy są bez wyrazu,
a może nie ma słów, by mogły piękno ich oddać?..

Nie, one żyją! Radosne niosą usta dźwięki,
lecz nie wiem, czy barwa ich równa jest barwnej treści,
a słodycz, czy dopełnieniem jest słodkiej rozmowy…
A może przewyższa swą głębią pryzmat miłości?..

Nie wiem, skończyła się rozmowa, nie widzę już nic,
czas zamknął swą opowieść, ucichły fale dźwięku,
przepadł gdzieś w wyobraźni zarysowany szkic,
Nie przemawia już nikt — słychać wciąż głos samotności!.. 

24.07.2008


Życie

Kochaj mnie „teraz” i „jutro”, — lecz kochaj stale,
Światłem dnia i ciemnością nocy, w każdy czas,
Oceanem nadziei, gdzie wiary są fale,
Chórem spełnienia od sopranu, aż po sam bas...

Kochaj każdą porą roku, każdym jej echem,
Świeżym powiewem wiosny i przez zimowy lód,
W letni, ciepły wieczór przepełniony śmiechem,
Lub w jesienny deszcz i przeszywający chłód...

Kochaj tęczą namiętności, myślą i czynem,
Obrazem tęsknoty wśród upływających snów,
Pełnym bukietem rozkoszy, słodyczy winem,
Pragnieniem gorętszym od wypowiedzianych słów...

Kochaj oddechem woli i siłą marzenia,
Wsparciem, obecnością — na każdej z moich dróg,
Kiedy małe i wielkie toczą się zdarzenia,
I nawet wtedy, kiedy wielce zrani mnie „wróg”...

Kochaj i nie przestawaj nucić mi o świcie,
Pokazywać biciem serca każdy jego sens,
Kochaj mnie pieśnią miłości Ty, moje Życie,
Kochaj mnie „teraz” i „ jutro” przez każdy swój kęs!..

19.04.2011


Pytania do Miłości

Czym jesteś Miłości lub cóż też jest w Tobie,   
Że dla Ciebie rodzi się i umiera człowiek?
Gdzie źródło jest Twej siły i jakiej jest miary,
Że tylko śmierć potęgą dorównać Ci może?
Skąd czerpiesz swoje tchnienie niezmienne od wieków,
Że wszystko jest z Twej woli nic zaś bez Ciebie?
Powiedz, zatem Miłości, co znaczy Twe imię,
Skoro zapisane jest na Ziemi i Niebie?
Skoro aż tak wielu opiewało Cię wieszczy,
I stałaś się treścią dla poezji czy pieśni?..
Czym jesteś Miłości, bo przecież Cię nie słychać,
To jednak są symbole Twojego istnienia?
Przychodzisz, zostajesz lub znikasz w wieczności,
Rzucając cień bólu, nadziei lub spełnienia?..
Gdzie należy Cię szukać i przy jakiej gwieździe,
Wszak nie widać Twych skrzydeł w swej rozciągłości?
Czy można Cię odnaleźć i wyjść na spotkanie,
Skoro skupiasz w swym losie niejedną drogę?
O, najdroższa Miłości proszę powiedz szczerze,
Co należy uczynić, by Cię nie przegapić?
By nie przejść obojętnie wśród Twych znaków czasu,
Czy zjawiasz się raz w życiu, czy wiele razy?..
I kiedy już jesteś, czy jesteś tą jedyną?
A gdy już będziesz powiedz, jak też Cię zatrzymać,
Jakie też podjąć kroki, by Cię nie utracić?
Najszlachetniejszy klejnocie ziemskiego życia,
Czy można upatrywać sens większy od Ciebie?!..
Czym jesteś Miłości, gdyż trudno Cię wyrazić,
I zamknąć jednoznacznie w czynie i słowie?
Czy pojawiasz się z pierwszym promieniem słońca,
Lub też z pierwszym zalotnym mrugnięciem powiek?
Czy też określa Cię mocniejsze drżenie serca,
Lub wirujące szczęście zaklęte w głowie?
A, może zawiera Cię słodycz uniesienia,
Okraszona deszczem swych barwnych pocałunków?
Czy jesteś może płynącą łzą z tęsknoty,
Albo też bólem wyrosłym gdzieś z jej wnętrza?
A może jesteś stałym pragnieniem bliskości,
Odwzajemnionym szacunkiem aż po kres życia?
Może uściskiem dłoni pośród przeznaczenia,
Na trwale łączącym wiarę z zaufaniem?
Cierpliwością, dobrocią bez oznak zawiści,
Tym, co się zaczyna i nigdy się nie kończy?
Może jesteś wszystkim i każdym z osobna,
Tak wiele pozostało pytań bez odpowiedzi?..
Ktoś kiedyś znowu zacznie rozważać o Tobie...
Czymkolwiek jesteś i jakie jest Twe znaczenie,
Jesteś najpiękniejsza, gdy wypływasz z serca!...

17.05.2010


Wyznanie...

Tak wiele pragnę Ci dać, a tak mało mogę,
Przemierzam pośród myśli swoją własną drogę,
I szukam odpowiedzi na życia pytanie:
,”Co ofiarować sercu za jego tykanie?..”

Tak wiele pragnę Ci dać wśród czterech por roku,
Błękitną przestrzeń nieba odbitą w oku,
Pełne radości wschody i zachody słońca,
Gwiezdne upojenie ciągnące się bez końca...

Tak wiele pragnę Ci dać na każdy dzień życia,
Nadzieje wzmacniające Twego serca bicia,
Wiarę dającą siłę ciału jak i duszy,
Uczucie wolności, którego nic nie skruszy...

To wszystko pragnę Ci dać, lecz tego jest mało,
Choćby Ziemię z Niebem połączyć się dało,
Choćby u stop Twych złożyć księżyc jak i słońce,
Zbyt piękne jest Twe serce, zbyt rozległe końce...

Tak wiele pragnę Ci dać, a tak mało mogę,
Przemierzam bezustannie swoją ziemską drogę,
I wciąż się zastanawiam jak ująć Cię wielce,
Przyjmij proszę w darze moje skromne serce!..

Tak wiele pragnę Ci dać, lecz nie mam nic więcej...

21.01.2010


Sonata — Dla Ciebie...
Do utworu L. van Beethovena „ Moonlight Sonata”   

cichutko, cichutko... leciutko, leciutko...
wiatr wieje, wiatr wieje... muzyka, muzyka...
i słychać, i słychać... jak szumi, jak szumi...
jezioro, jezioro... i niebo mym świadkiem
jak tęsknię i szukam i wołam...
więc gdzie jesteś, proszę, powiedz mi, powiedz, gdzie?..
szukam cię już tak długo, całe życie... tyle lat...
kto skradł mi cię z tafli szkła?..

więc proszę, powiedz mi, gdzie blask twój piękny znikł,
i jak tu, jak tu dalej, dalej żyć...
w smutnych, czarnych chmurach tła?..
wciąż cię wołam, usłysz mnie i mój krzyk —
proszę cię, wróć!..
dlaczego tak już jest, że znikasz jak we śnie,
gdzieś tak... daleko stąd, daleko gdzieś...
aż po horyzont dnia... aż po żal...
proszę zostań przy mnie dłużej,
niech poczuję serca bicie,
niech ożyję w blasku twym...
cichutko... leciutko... wiatr wieje, wiatr wieje...
i słychać, i słychać... jeziora, jeziora...
szum... i żal...

23.02.2008