Nadzieja
Jeszcze nie wszystko dla nas stracone,
Nie patrzmy w przyszłość łzawymi oczyma,
Jeszcze nadejdą dni szczęściem zwieńczone,
Wkrótce się przed nami uniesie kurtyna.
Idźmy do pracy, jesteśmy u siebie
Ci co jej nie mają, Boże spraw ten cud,
By wszyscy ją mieli , nie byli w potrzebie,
Niedługo staniemy u otwartych wrót.
To chwilowe załamanie naszej egzystencji
Na przełomie wieków, też bywały burze
Szanujmy się wzajemnie, nie czujmy pretensji
I do naszych przywódców, stojących na górze.
Przebaczmy uchybienia, sami to rozumią
Przez te kłótnie kraj w biedę staczają,
W takiej atmosferze rządzić nie umieją
A przyszłość oceni, jakie cele mają.
Ukochany
Tyś w mym sercu miłość rozniecił,
Tyś do żaru rozpalił mi tętna
I przyszłość jak słońcem rozświecił.
Ta noc będzie dla mnie pamiętna
Byłeś wówczas nad wyraz uroczy,
Całując zapewniałeś niezłomnie,
Księżyc całą swą tarczę wytoczył
Że kochasz mnie nieprzytomnie
Nazwałeś mnie lilią bez skazy
Bo jaśniały me lice dziewczęce
Chciałeś tulić mnie wiele razy,
Zapytałeś dlaczego ja milczę.
Wszystko wolno gdy ksiądz ręce zwiąże
A teraz mój drogi już żegnaj,
I teraz nie ulegnę, ma cnota orężem
Więc odejdź, nie wzniecaj mych pragnień.
Wspomnienie
Wspomnienie, smutny wdzięk dawności
Woń piwonii, róż i lawendy
Gwar rodzeństwa i przyjezdnych gości,
Przeszło echem i nie wiem którędy.
Czasem we śnie po imieniu wołam
Tulę się do taty, witam go cichaczem,
A już mamy powitać nie zdołam,
Bo rzewnym zalewam się płaczem.
Chciałam brata powitać rannego
Pod Monte Cassino – krwią nasączył ziemię –
Chciałam uścisnąć tułacza biednego
I powiedzieć: „dumna jestem z ciebie”.
Już niedługo i tam się spotkamy,
Podczas wojny nie dano nam prawa,
O losach ojczyzny wszyscy pogadamy
Zdobyliście wolność, nikt nie bił wam brawa!