Matkowska Natalia

Drukuj









Urodziła się 22 stycznia 1925 roku w Górkach Mieleckich w powiecie mieleckim. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej ukończyła drugą klasę Gimnazjum w Mielcu, gdy wybuchła II wojna światowa. Po wojnie ukończyła Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego w Krakowie i tam również kurs pocztowy. Na poczcie w Mielcu pracowała 5 lat, a następnie - w Tuszowie Narodowym. W 1960 roku zatrudniła się w Gromadzkiej Bibliotece Publicznej w Tuszowie Narodowym, gdzie przepracowała 30 lat na stanowisku bibliotekarki. Na emeryturę przeszła w 1990 roku. Prezentowana w prasie regionalnej i na stronie Internetowej Grupy Literackiej „Słowo” w Mielcu, Jej wiersze trafiły do almanachów Grupy „Z podróży na wyspy słowa” i „W rytmie słowa”, a także do wydania pokonkursowego „Strzeż mowy ojców, strzeż ojców wiary”(2009). W roku 2009 ukazał się jej debiutancki tomik poezji „Kazał nam pisać”.


 

„Czas szybko mija”

Kwiatem i gwarem wokół nas dzwoni,
a życie biegnie na przełaj – wprost
nikt nie jest w stanie go dogonić,
choćby z poezji był pleciony most.

Z pośpiechu w skroniach ci dzwoni,
a serce trawi każdy ruch,
ujmij te kwiaty, śpiew, w swe dłonie
posłuchaj co mówi twój duch.

A on cię ostrzega, nie pracuj za wiele
miej czas dla siebie i dzieci,
o błogosławieństwo poproś w kościele
bo życie jak wietrzyk przeleci

 

Burza

Po cichym poranku, zroszonej zieleni
jakby baldachim wisiał nad drzewami,
i tylko szare odcienie kamieni
wróżyły światu, że coś się odmieni.

I rzeczywiście zrozumieć nie umie,
Nadeszła burza w ogromnym szumie
I w szale wyrywała drzewa sosnowe
Wszystko w ruinę zmienić gotowe.

I wielkie szkody poczyniła wszędzie,
Zerwane dachy, linie, złamane gałęzie,
Obron nas Boże, od burz, nawałnicy
I przywróć moc, święconej gromnicy.



Nadzieja

Jeszcze nie wszystko dla nas stracone,
Nie patrzmy w przyszłość łzawymi oczyma,
Jeszcze nadejdą dni szczęściem zwieńczone,
Wkrótce się przed nami uniesie kurtyna.

Idźmy do pracy, jesteśmy u siebie
Ci co jej nie mają, Boże spraw ten cud,
By wszyscy ją mieli , nie byli w potrzebie,
Niedługo staniemy u otwartych wrót.

To chwilowe załamanie naszej egzystencji
Na przełomie wieków, też bywały burze
Szanujmy się wzajemnie, nie czujmy pretensji
I do naszych przywódców, stojących na górze.

Przebaczmy uchybienia, sami to rozumią
Przez te kłótnie kraj w biedę staczają,
W takiej atmosferze rządzić nie umieją
A przyszłość oceni, jakie cele mają.


Ukochany

Tyś w mym sercu miłość rozniecił,
Tyś do żaru rozpalił mi tętna
I przyszłość jak słońcem rozświecił.
Ta noc będzie dla mnie pamiętna


Byłeś wówczas nad wyraz uroczy,
Całując zapewniałeś niezłomnie,
Księżyc całą swą tarczę wytoczył
Że kochasz mnie nieprzytomnie


Nazwałeś mnie lilią bez skazy
Bo jaśniały me lice dziewczęce
Chciałeś tulić mnie wiele razy,
Zapytałeś dlaczego ja milczę.


Wszystko wolno gdy ksiądz ręce zwiąże
A teraz mój drogi już żegnaj,
I teraz nie ulegnę, ma cnota orężem
Więc odejdź, nie wzniecaj mych pragnień.


Wspomnienie

Wspomnienie, smutny wdzięk dawności
Woń piwonii, róż i lawendy
Gwar rodzeństwa i przyjezdnych gości,
Przeszło echem i nie wiem którędy.

Czasem we śnie po imieniu wołam
Tulę się do taty, witam go cichaczem,
A już mamy powitać nie zdołam,
Bo rzewnym zalewam się płaczem.

Chciałam brata powitać rannego
Pod Monte Cassino – krwią nasączył ziemię –
Chciałam uścisnąć tułacza biednego
I powiedzieć: „dumna jestem z ciebie”.

Już niedługo i tam się spotkamy,
Podczas wojny nie dano nam prawa,
O losach ojczyzny wszyscy pogadamy
Zdobyliście wolność, nikt nie bił wam brawa!