Ortyl Zbigniew, MGL SŁOWO

Drukuj

Ortyl Zbigniew - urodzony 1 maja 1954 roku. Absolwent Politechniki Krakowskiej. Wiele lat przepracował w PKS Mielec, gdzie oprócz pracy zawodowej zajmował się również działalnością kulturalną współtworząc kabaret „Gwint”, w którym grał na akordeonie i gitarze.
Obecnie jest na emeryturze.
Jego pasją jest muzyka, sport, ogrodnictwo i poezja. Kilka piosenek z jego tekstami włączył do swojego repertuaru zespół wokalny „M jak Mielec”.
Od czerwca  2020 roku jest członkiem  Mieleckiej Grupy Literackiej SŁOWO.

Pamięci Jana Robaka

Ty z pasją pracując
W naszej grupie tworzyłeś
Ty, gdy ktoś chciał pomocy
To nigdy nie odmówiłeś

W swych wierszach i muzyce
Zawsze dążyłeś do celu
Twa perfekcja nas zachwycała
Nasz kolego i przyjacielu

Zawsze z pokorą i dokładnością
Muzykę ze słowami wiązałeś
By wszystko ze sobą grało
O to najbardziej dbałeś

Żegnamy Cię drogi Janku
Nie zapomnimy Ciebie
Ze byłeś tu razem z nami
A teraz jesteś w Niebie.

3.10.2022

Nasze małe ojczyzny


Tu kiedyś się urodziłeś,
tu większość życia przeżyłeś.
Tu pierwsze kroki stawiałeś,
tu często się uśmiechałeś.

Tu życia radości i smutki
w tym miejscu wciąż poznawałeś.
Tu piękno przyrody i świata
pełnymi garściami wciąż brałeś.

Wieczorem ojciec i matka
przed naszym Panem schyleni,
uczyli cię wiary, pacierza,
choć często byli zmęczeni.

Tu żyli wraz z tobą na co dzień
znajomi, rodzina, koledzy,
uczynni, pomocni w potrzebie
jak zawsze sąsiedzi zza miedzy.

Tu kogut swym pianiem cię budził.
Był pies, był koń i krasula,
jaskółka, bocian i wróbel,
kot mruczek, co się przytulał.

Choć mówią, że w świecie są miejsca
ciekawsze, bogatsze, piękniejsze,
że życie tu trudne i szare,
że społeczeństwo biedniejsze,

ja wiem, że pracując jak co dzień
- czy odpoczywam czy śnię
- wciąż kocham mą małą Ojczyznę
i szepczę jej: „Kocham Cię”.


Słowo

Apostoł Jan w prologu
określił to prawidłowo,
pod natchnieniem pisząc Ducha:
„Na początku było Słowo”.

Gdy kochasz i masz nadzieję,
i jesteś pełen radości,
wtedy najchętniej wymawiasz
to piękne słowo miłości.

Jest słowo słodkie i miłe,
co daje radość i siłę.
Lecz jest też okrutne i złe,
co z oczu wyciska łzę.

Poeto, mocarzu słowa,
dobieraj słów jak muzyk nut,
by ojczysta nasza mowa
była uczciwa i zdrowa,

byś nie rzucał słów na wiatr,
by rozumiał mowę brat,
by to, co mówią Twe usta,
nie było mową pustą.

Co robić, by lepszy był
nasz byt, dzisiejszy świat?
Szanować dane nam Słowo
sprzed wielu tysięcy lat.

A kiedy w szarości dnia
powiesz, że brak ci słów
- to powróć do Słowa Bożego,
a słońce zaświeci ci znów.


Zatrzymaj się, człowieku

Zatrzymaj się, człowieku,
bo nie prześcigniesz Świata,
który stworzony dla ciebie
od wielu tysięcy lat.

Ciągle się w życiu śpieszysz.
Czas wstrzymać swój pęd szalony.
Wszak nieustanny ten wyścig
przez ciebie jest dziś tworzony.

Być zawsze w tym biegu pierwszym
- obrałeś sobie za cel
- bez praw natury, bez Boga,
budując wieżę Babel.

To wiek dwudziesty pierwszy
- technika, luks samochody,
pragnienie swobody, przepychu,
władzy i dużych dochodów.

Myślałeś, że wiesz już wszystko,
że jesteś panem życia
- a wstrzymał cię mały wirus,
co się pojawił z ukrycia.

Zatrzymał cię w twoim biegu
na twe zastanowienie...
Puste ulice, miasta,
strach trwoga i zwątpienie.

Przez tę pandemię okrutną
stanął na chwilę twój czas.
Bo czas przemyśleć swe czyny.
Nasz Stwórco, ochraniaj nas!


Ballada o kosie

Kiedy na sierp przyszedł
już czas zasłużony,
żąć zboże zakończył
stary i skrzywiony.

I weszła na pole
zgrabna, wydłużona,
tańcząc w rytmie walca
kosa zadziwiona,
        
by szybciej od sierpa
łan padł pod jej stopy
zebrany, związany
już powrósłem w snopy.

Potem ustawione
równiutko w dziesiątki
snopy złotokłose
- żniw to są początki.

Jeszcze tylko nakryć
przed deszczem chochoły,
by, gdy snopy suche,
zwozić do stodoły.

Kosa do południa
zwykle pracowała
tnąc zboże z wysiłkiem.
Na koniec tępiała.

I tak długie lata
kosa pomagała.
Lecz były też czasy,
gdy kosa stawała

na sztorc z kosiskiem,
by bronić Ojczyzny,
gdy chciano nam zabrać
ziemi obszar żyzny.

Odważnie stawała,
biła się z wrogami.
Odniosła zwycięstwo
pod Racławicami.

Gdy szła na armaty
w rękach Głowackiego,
broniła wolności
narodu polskiego.

Teraz, gdy kombajny
weszły już na pola,
kosa odstawiona,
taka dziś jej dola.

Lecz jeszcze przez lata,
koso nasza luba,
w sercach nam zostaniesz
jako nasza chluba.


Nasz czas

Pamiętam jasne, pogodne niebo.
Czystą zielenią malował się las.
I śpiew skowronka nad brązu glebą
- to czas dzieciństwa, wspaniały czas.

Zabawy beztroskie i proste życie.
Świat kolorowy zadziwiał nie raz.
Mama i Tata też tacy młodzi.
Świat śmiał się do nas – młodzieńczy był czas.

Potem nauka, tajniki wiedzy.
I pierwsza miłość łączyła nas.
Wakacje, słońce, serca gorące,
pierwsze wzruszenia – miłości był czas.

W kolejnych latach już wspólnie z żoną
na drogę życia weszliśmy wraz.
Dzieci, rodzina, wspólne marzenia,
praca, wyjazdy – wspólny był czas.

Wtedy jak muzyk, co był zbyt senny
i przez pomyłkę fałszywy dał bas,
nagle zaskoczył nas stan wojenny.
Zaburzył rytm życia – stracony to czas.

Lecz jak po burzy słońce wychodzi
na jasne niebo, by ogrzać nas
- Polak papieżem! – wieść się rozchodzi.
Nadzieja wraca – radosny to czas.

Życie nam płynie - wciąż spraw bez liku
- i będzie płynąć dopóki świat trwa.
I jak w tej pieśni o Titanicu
orkiestra czasu ciągle nam gra.