Piguła Aleksandra

Drukuj

Urodzona 12 sierpnia 1968 roku w Mielcu. Z zawodu higienistka stomatologiczna i dietetyk. Zadebiutowała w prasie regionalnej ,,Głos Mielecki" w 1991 roku. Członkini Mieleckiej Grupy Literackiej SŁOWO od 2011 roku. Swoje wiersze publikowała w almanachu Grupy "Zanurzeni w słowie” (Mielec 2011), na stronie internetowej www.slowo.art.pl, na portalu hej.mielec, a także w prasie regionalnej.

Jej wiersze ukazały się w „Artefaktach” - Mieleckim Roczniku Literackim Nr 1 (2012) wydanym przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu. Debiutancki tomik ,,Kropla” wydała w 2012 roku, który przedstawiła na kilku wieczorach poetyckich w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mielcu i Samorządowym Domu Kultury w Tuszymie. Lubi podróże, spotkania z ciekawymi ludźmi, rodziną i przyjaciółmi,dobrą muzykę i film. Uważa, że człowiek  i wszystko z nim związane może być ciągłą inspiracją do twórczych poszukiwań.W tomiku,, Dłonie” (Mielec 2013) autorka zachęca do spojrzenia na siebie i świat z dystansu, czasem w krzywym zwierciadle, próbuje pokazać, że życie pomimo wielu zawirowań może być interesujące i piękne.

8 czerwca 2014 roku w Samorządowym Centrum Kultury w Mielcu odbyła się promocja trzeciego tomiku "Skrzydła". 21 czerwca br wygrała pierwszy mielecki slam poetycki . W lipcu 2014 roku  w ogólnopolskim  miesięczniku "Gazeta Kulturalna” ukazała się  recenzja tomiku „Skrzydła”  Stanisława Grabowskiego".

Kolejne wydane tomki to ,,Karuzela”( 2015)  z recenzją Agaty Linek oraz ,,Strofy na...” (2016) z recenzją Staniłlawa Grabowskiego.
Te dwa tomiki zostały wydane przez SCK Mielec.
W listopadzie 2016 roku autorka wydała tomik "Karuzela” w wersji polsko-angielskiej.
Autorką tłumaczenia jest Maria Weiss-Malec.

Artykuły:
Rozśpiewana promocja "Karuzeli" tomiku Aleksandry Piguły
Smakowanie „Kropli” Aleksandry Piguły



Rozśpiewana promocja "Karuzeli" tomiku Aleksandry Piguły, 17.10.2015


Aleksandra Piguła "Artefakty" Ekscentryk czy wariat?, Mielec 10.01.2015

link do filmu: http://youtu.be/ojj1iaV_vaI
Nagranie wideo: Zbigniew Wicherski


Tylko ty
To tylko Ty
twoja troska
twoja tajemnica
tętniąca tęsknotą

tylko ty tak troskliwie
tasujesz talię
tysiąc tysięcy tasowań

to tylko ty
twoje towarzystwo
twoje tango
twój teatr

 tylko ty ?


Oczekiwania
Oczekuj od obcych obojętności
ocalisz osobowość

otwórz oczy

oczekuj od Odwiecznego Ojca
opatrzności
opieki
ognia

oczekuj od obrazu olśnienia

oczekuj
olśniewaj
opowiadaj opowieść


Prawda
Powiedz poecie
przestań pisać – polegnie

powiedz prostakowi
pomyśl – pójdzie precz

powiedz panu
przekrocz przyzwoitość
pozostanie parobkiem

przemyśl
przemilcz

pozostaniesz
przyjacielem prawdy

    
Igraszka
Igraszka istnienia
iloraz ideału
interpretacja inteligencji
istnieją idioci i intelektualiści
inność i innowierstwo

Istnieje ideał?

ile imion
intymności
ile istnień


Gdy gubisz
Gdy gubisz granicę gustu – gnuśniejesz
gdy gubisz godność - giniesz

grasz grę głupoty

gdzieś głęboko
gromadzisz grosze

gonisz galopem galaktykę


Układy
Uczymy uprzejmości
układamy ułudę uczuć
umysł uważnie unika
uogólnień

uwypuklamy usta
unikalnym ubraniem
umiemy upiększyć urodę

ukończone uniwersytety
umożliwiają
uchwalanie ustaw

układamy układanki
ustalamy układy
urządzamy urodziny
umyślnie unikając
uprzejmości

udajemy

uwierzmy uczuciom
udawanie unicestwia


Łza łotra
Łazili łąką
łysy łysemu łgał
łagodniał ładunek
łatwowierności

łotr łaknął łaski
łagodniała łza

łącząc łańcuchem
łatwość
łagodność
ład


Akt Afrodyty
Anielski akt Afrodyty
abisalne arcydzieło
abstrakcja absolutu
apogeum arogancji

Adamowe audytorium
adoruje anonimowych aktorów
adepci architektury antyku
alabastrowym akcentem
afirmują
anielski akt Afrodyty


Morfina
Uzależniłeś mnie
wstrzykuję sobie
kolejną dawkę namiętności
pojawia się uśmiech
krew lepiej krąży

jest tylko ten moment

jeśli kiedyś przyjdzie jutro
zakryję go
prześcieradłem wspomnień

aby ocalić choć mgłę


Kwiaciarka
Widziała wszystko
sprzedawała kwiaty
jedną ręką zawiązując
bukiet panny młodej
drugą kir na wieńcu

była świadkiem
największych intymności
i wzruszeń

alfą i omegą
dla obcych sobie ludzi
otoczona zapachem róż
fiołków i konwalii
nigdy nie dostała nawet stokrotki

bo komu przyszłoby do głowy
dać kwiatek kwiaciarce


Świat w gruzach
wiersz dedykowany ofiarom trzęsienia ziemi we Włoszech 2016 roku.

Nie trzeba wojny
wystarczy
że zatrzęsie się ziemia
I wcale to nie znaczy
że umarł Bóg

kiedy nie jest ważne to co miałeś
tylko kim jesteś
kiedy możesz spać pod gwiazdami
podziwiając zachód słońca
wiedz że spod gruzów w ulewie łez
odrodzi się życie
bo i tak jesteśmy tu po to
aby doświadczać
miłości
życia
i siebie nawzajem


Nie słuchaj
kiedy mówią
lepiej już było
nie wierz
nie słuchaj
zamknij drzwi
otwórz serce
wbrew rozsądkowi kochaj
jak dziecko
nazwą cię wariatem
kimś z innej planety
a ty po prostu pierwszy raz
od kiedy oddychasz będziesz szczęśliwy


Do not listen
when they say
there were better days
do not believe
do not listen
close the door
open your hearth
and love like a child
in spike of good reason
they will can you a freak
a creature from the other planet
and for the first time
since you first breath
you will be simply happy


Spowiedź
powinna powiedzieć
wiecej nie pamiętam
żałuję
postanawiam poprawę
nie powie
wracają wspomnienia
przyspieszony oddech
nagość drzewa
zamknięte powieki
otwarte usta
rozgrzeszyć
może tylko miłość
za oziębłość
odpowiesz przed Bogiem


A confession
she should say
I remember nothing more
I regret
and promise to improve
she will not say it
the memories come back
the breath quickens
the tree is barren
closed eyes
open mouth
only love can give you absolution
for heartlessness
you will answer to God


Obraz
doskonały obraz Boga człowiek
widziałam wielu
za mało by się zachwycić
ktoś w akcie stworzenia miał więcej
szczęścia
ktoś więcej rozumu
jaka jest granica błędu
gdzie kończą się żarty
a zaczyna groteska
ale czy obraz może być doskonały…


An image
a perfect image of God
a man
I have seen many
too few to be admired
someone was more lucky
with the act of creation
someone got more brains
what is the margin of error
where do the jokes and
and grotesque begin
but can an image be perfect...



Karuzela

Zabrałeś mnie
na karuzelę przemyśleń
nostalgia dopada jak grypa
tylko ona rozgrzewa
do czerwoności
pozwalam się uwieść
dopala się świeca
dni spopielały
kwiaty nie pachną
ale twój głos wciąż brzmi
szum morza dopełni dźwięk
zanim zamieni się w ciszę
żółkną jesienne liście
na naszych zdjęciach
przybywa płyt i książek
a wiosną drzewa
zakwitną nadzieją
odwracając fatum
jadę bez trzymanki
a karuzela wciąż się kręci


Rachunek

Judasz zdradził
za trzydzieści srebrników
jakby Bóg
nie był więcej drachmy wart
za jaką cenę
zdradzisz mnie czytelniku
odejdziesz w świat
banalnych słów
przyziemnych spraw
rachunek za miłość
wystawi nam życie
za jaką cenę
zatańczysz walca
do kresu dni
za jaką cenę
zmysły rozkołyszesz
nim odbijany
krzyknie ktoś
i zmieni rytm


Zimowa noc

Noc wieje chłodem
ty gdzieś daleko
zarabiasz na chleb
wierzysz że
nie samym chlebem...
nie samą miłością...
dokładam do pieca
podartymi listami
okadzam dom
sadzą wspomnień
robi się cieplej
kolejny klocek
zamienia się w proch
a klepsydra
odmierza czas
twojego  powrotu


Korzenie


Korzenie dobra i zła są w nas
nic nie jest tylko czarne lub białe
dla podkreślenia stylu
wybieramy szarość
stonowaną elegancję
piękno
czym jest piękno
bo idealne wymiary
szlachetne rysy
młodość
to zbyt mało
pojęcia próżne i wyświechtane
tak bardzo
odeszliśmy od korzeni
a przecież one są w nas
i tylko od nas zależy
co z nas wyrośnie


Obraz

Doskonały obraz Boga
człowiek
widziałam wielu
za mało by się zachwycić
ktoś w akcie stworzenia miał więcej
szczęścia
ktoś więcej rozumu
jaka jest granica błędu
gdzie kończą się żarty
a zaczyna groteska
ale czy obraz może być doskonały


Ile razy

Zastanowię się pięć razy
i zamilknę
skapną ostatnie
krople przyzwyczajenia
zostawiając na kamieniu
krew minionych lat
zastanowię się dziesięć razy
zanim odpowiem na pytanie
tak wiele modlitw
zostaje bez odpowiedzi
dopóki wzrokiem będę próbowała
ujrzeć Boga
będę kroczyć w ciemnościach
zastanowię się piętnaście razy
i może wtedy odkryję
że słabości są błogosławieństwem
nawet najpiękniejsza maska
to marna kopia ideału
zastanowię się
siedemdziesiąt siedem razy
zanim powiem kocham


Obnażenie

Czytasz w moich myślach
podziwiam odwagę i samozaparcie
to czego się dowiadujesz przerasta
oczekiwania
żyjesz i umierasz zarazem
chodzenie po gorących
kamieniach strof
przeraża i ekscytuje
a zimny prysznic
przywraca świadomość
mówię do ciebie
w obcym języku
przeklinasz wieżę Babel
wypływasz na spokojne wody
arką cierpliwości
kiedy opowiem całą księgę życia
ostatnim tchnieniem
wyszepczę pragnę


Dorożka
Stanowi

Zaczarowana dorożka
porzucona przez dorożkarza
czeka na nowego właściciela
nie pasuje do
fordów
mercedesów
bmw
na dzisiejszych drogach
czy w całym wszechświecie
znajdzie się biały rumak
który przewiezie mnie w przeszłość
zaczarowaną dorożką
w zaczarowany świat

Słowa słowa słowa

zainspirowana wierszem
Stanisława Grabowskiego
,,O poezji”

Mów do głupiego
że czapka nie jego
to tak jak z daltonistą
mówić o kolorach
może pomilczymy
nie pytając
po co
dlaczego
w jakim celu
czy zawsze musi być morał
jak zrozumieć słowa
nie doradzam pośpiechu
w bezsenną noc
przypomną
o sobie
zaiskrzą blaskiem
na niebie
a może tak
mierzyć w księżyc
nawet jeśli chybisz
wylądujesz
wśród gwiazd


Zegar

Mój zegar bije nieustannie
tak samo w każdej chwili
gdy biegnę do przystanku
poprawiając swój
życiowy rekord na sto metrów
i wtedy gdy zatapiam się w myślach
przechodząc do nurkowania
mój zegar odmierzał
dzieciństwo PRL-u
młodość głębokich przemian
dojrzałość wolnej Polski
mój zegar biologiczny jak sinusoida
wznosi się i opada
nie ma na nią wzoru
wystrzałowym ciuchem
próbuję sobie odjąć lat
a tak naprawdę
uśmiech czyni ze mnie dziecko...
stary zegar dziadka
jedyna po nim pamiątka
wrośnięty w dom
przypomina o korzeniach
i swoim tik tak odmierza czas


Wolność

Chcieli mnie oswoić
wysłali do szkoły
nauczyli
proszę
dziękuję
przepraszam
chcieli zrobić ze mnie kobietę
w purpurowej sukni
wkroczyłam na wybieg
odwracając się na pięcie
zmazałam szminkę
zrzuciłam szpilki
wybiegłam
na kamienistą drogę
aby w deszczu i błocie
poczuć wolność
chcieli mnie oswoić
prawie się im udało...


Istnienie

Kiedy umiera młodość
zaczynasz szanować każdą chwilę
nie martwisz się że masz
pięć centymetrów za mało
dziesięć kilogramów za dużo
że masz pryszcze
nie zdasz egzaminu
albo że chłopak
do którego wzdychasz
na ciebie nie spojrzał
za dwadzieścia lat
wszystko okazuje się banalne
kiedy umiera nadzieja
spróbuj ją reanimować
ona musi odrodzić się
z bagna łez i pomieszania zmysłów
kiedy umiera miłość
złóż ją na ołtarzu
przemieni się i zmartwychwstanie
bo jeśli nie to była
tylko namiętnością
kiedy umiera wiara Bóg podaje rękę
prowadzi po właściwych ścieżkach
tylko musisz chwycić dłoń i zaufać
jest więc
wiara nadzieja i miłość
a nade wszystko życie


Spowiedź

Powinna powiedzieć
więcej nie pamiętam
żałuję
postanawiam poprawę
nie powie
wracają wspomnienia
przyspieszony oddech
nagość drzewa
zamknięte powieki
otwarte usta
rozgrzeszyć może tylko miłość
za oziębłość
odpowiesz przed Bogiem


Ucho igielne

Mówisz
śmierci nie ma
życie trwa wiecznie
zmienia się jedynie postać
myśląc tak czujesz się bezpiecznie
możesz odejść
lub tutaj zostać
jest więc pokój miłość i wszystko
a nie jak mówią zaledwie garstka
wiedza w absolutnym wymiarze
dobra nowina i łaska
gdy cię osądzą i postawią wyrok
nie słuchaj
nie wierz plotkom
i nie powielaj obcych zachowań
nie myl refrenu ze zwrotką

urodziłeś się po to
aby być sobą
a nie lustrzanym odbiciem
sam przejdziesz
przez ucho igielne
po ścieżce zwanej życiem


Od do


Jest taki czas do wykorzystania
od pierwszego krzyku
do zamknięcia powiek
chwile przemyśleń
noce z lampką szampana
tak samo tajemnicze jak człowiek

jest sen
z którego nie chcę się wybudzić
Jeruzalem dalekie i bliskie
Arka Noego
kraina bez ludzi
melodią fal wzrusza pianistę

jest serce
biegnące od przedsionków do komór
rozgrzane do czerwoności
w chwilach uniesienia
ochłodzone rozsądkiem
nie mówi nikomu
jak bolą porzucone marzenia



Odmiana

Odmieniam życie
przez przypadki wydarzeń
regularny to czas
od poniedziałku do piątku
zwyczajne chwile
szalone soboty
święte niedziele
odmieniam miłość przez czasy
przeszłość mniej boli
skupiam się na tym co teraz
jak zatrzymany w kadrze film
rozgrzany ekran parzy
oskary nam rozdają
przyszłość się marzy
odmienię śmierć któregoś dnia
nie w liczbie mnogiej
kiedy? nie wiem!
zatrzyma się czas
ziemskiej wędrówki
z nadzieją stanę
oko w oko
przed Bogiem
gotowa do podróży po niebie


Śmiertelni


Chorujemy na tę samą chorobę
zwaną życiem
niestety śmiertelną
oswojeni z codziennością
czekamy na świąteczny czas
chorujemy na tę samą chorobę
każdy inaczej
gdy nie pomagają probiotyki pracy
ratujemy się
morfiną miłości
bez bólu
tak cudownie znieczuleni
zasypiamy
w ramionach wieczności


Okulary

Rozmawiam i nie chcę zgubić wątku
przeszkadza mi twoje spojrzenie
przenikające do wnętrza
dlatego przymykam oczy
myślisz  że słońce
oślepia przed tą miłością
okulary
cudowny wynalazek człowieka
przydatne
gdy zaczyna się
zabawa w chowanego.
kątem oka
widzę inną kobietę
w ciemnych okularach
cierpiącą z bólu
były zbyt małe
by zakryć opuchliznę
tamta kobieta przeklina swój los
wkładając okulary
myśli że jest zbyt późno by odejść
albo  że gdziekolwiek pójdzie
i tak wróci do kata
taka jest jej miłość
skrwawiona posiniaczona toksyczna
myśli że będzie inaczej ...kiedyś
a jeśli gorzej?
bo Bóg daje taki krzyż
jaki można udźwignąć
czy zamieni okulary na maskę?
widzę bawiącą się dziewczynkę
w różowych okularach
wiatr pieści jej włosy
powiewa niebieska sukienka w kwiaty
taki mały promyk słońca
na ponurej ulicy
zaraźliwy śmiech udziela się
ta mała dziewczynka
zabiera mnie do lepszego świata
jest aniołem
zesłanym na chwilę
wracam do rozmowy
zdejmuję okulary
a gorzki łyk kawy przypomina
w jakim celu się z tobą spotkałam


Pan czy sługa?

Słońce budzi cię jasnym promieniem,
żegnasz się z nocną szarugą.
Myślisz co los przygotuje,
Czy będziesz dzisiaj panem czy sługą?

W życiu nic nigdy nie jest na zawsze,
Fakty  się determinują.
Gdy gramy w cudzym teatrze
To pan nieraz może stać się sługą.

Czasem musisz zawalczyć o siebie
Słowem, gestem lub maczugą.
Kłaniać  się, przyjąć honory,
Być czasem panem a czasem sługą.

Cokolwiek robisz gdziekolwiek żyjesz,
Jak długo mkniesz życia strugą.
Odpowiedz  tylko w swym sercu
Czy jesteś dzisiaj panem czy sługą?

Kiedy przepłyniesz ocean życia,
zmierzysz się z wieczną żeglugą.
Okaże się  nieistotne
Czy byłeś tutaj panem czy sługą?


Myśli

Nie potrafię ocenić słów
które wychodzą spod pióra
są myśli co przychodzą same
nie odpędzam ich
przyglądam się tęsknocie
niepokojom
podmuchom wiatru
promieniom słońca
rozwijam każdą
myśli jak czekoladkę
smakuję
są gorzkie i słodkie zarazem
migdałowe i pistacjowe
pachną miętą i wanilią
wspomnienie dzieciństwa
zawsze wzrusza

Podziękuj kropli wody

Beacie
podziękuj kropli  wody
gdy gasi pragnienie
to elementarne
pragniesz bowiem
tak wielu rzeczy
jednego pocałunku
bardziej
niż kromki  chleba
podziękuj najpierw wodzie
gdy spływa
po piersiach łonie
bezwstydnie
zaglądając  do wnętrza
potrzebujemy oczyszczenia
bo z brudu nienawiści
nic dobrego
nie może się zrodzić
podziękuj kropli wody
bez niej
nie byłoby oceanu


Dłonie
Miliony dłoni przez wszystkie lata
Na drodze życia spotykasz,
Są te przyjazne matki, siostry, brata
I te, z którymi nie chcesz się witać.
Ktoś ma na dłoniach serce otwarte,
Bo dobroć przebija przez skórę,
Takie dłonie są najwięcej warte,
Niestety tylko niektóre.
Dłonie matki, ojca przytulały
I błogosławiły na drogę
Te w życiu najwięcej mi dały,
Z szacunkiem całować je mogę.
Są dłonie, które zmieniają ciało,
Bo jeden dotyk wystarczy
By poczuć miłość doskonałą
I przestać o cokolwiek walczyć.
Dłonie na krzyżu przebite
W których się niebo zawiera,
W tych dłoniach
Jest całe moje życie-
To święte dłonie Zbawiciela


Oto człowiek…
Oto człowiek
Zachłysnął się kęsem mądrości,
Chce być najlepszym egzemplarzem
W kolekcji wszechświata,
Wpatrzony w siebie tak centralnie,
Że nie zauważa stojących obok.
Oto człowiek…
Pasujący do trendów mody
Dyspozycyjny dla wszystkich,
Tylko nie dla tych,
Którzy go kochają.
Oto człowiek…
Jak stary mannlicher
Podszyty kompleksem niższości
Wybucha, zamiast stać
Na straży godności,
Zatruty strzałą nienawiści
Kpi sobie z gniewu Galilejczyka.
Oto człowiek…
Patrząc na niego niestety
Nie powtórzę za Piłatem;
Nie znajduję w nim żadnej winy.


Byłeś
byłeś przez chwilę wszystkim
powietrzem
oddechem
wodospadem
czekaniem
spełnieniem
obłokiem szczęścia
nagle
motyle w brzuchu nie trzepocą
straciły barwę
choć mówią
że ćma to też motyl
podobny
tak już pozostanie
realne sensowne życie
wyliczone co do minuty normalności chwile
tylko dlatego
że nie mam odwagi być jak Julia


Nim zapieje
zanim zapieje kogut
nasze ręce rozplączą się
z miłości zostanie tylko ość
złamane serce jakoś sobie poradzi
z bólem cierpieniem niepewnością
zostawi miejsce rozsądkowi
gdzieś daleko mały chłopiec
rozbije szybę szklanego domu
nieprzyzwoicie bogaty dżentelmen
oddając piłkę stwierdzi
w końcu to tylko szyba
zanim zapieje kogut
zmienię kolor włosów
smutek zabierze mi kilka kilogramów
ktoś nie rozpozna we mnie
kiedyś znanej twarzy
znów bardziej anonimowa
bez wszystkiego kim byłam wczoraj
rozpocznę nowy dzień


Epitafium
Ani Brąglewicz
Non omnis moriar

to nie tak miało być ta przyjaźń miała się rozwinąć
nie dokończymy zaczętej rozmowy
zabrakło czasu nawet łzy nie chcą płynąć
nie wierzę że to życie skończyło się
jest w innym wymiarze
twoja dusza jest teraz wolna jak ptak
a moja wciąż pełna marzeń
i to nic że milczy telefon sms-y nie docierają
a kot nie może sobie znaleźć miejsca w domu
świat zamknięty między sztalugami
zawsze będzie ciebie przypominał
podążasz leśną alejką w kierunku kapliczki
z bukietem wrzosów w dłoni
milcząca
to nie tak miało być
ale czy nie jest tak
że gdy nie wiemy co powiedzieć
najbardziej kochamy


Jak co roku
Tak jak co roku biały stół i pachnie siano Jak co roku śpiewamy święta noc
Tak wyjątkowo smakuje karp i wciąż nas mało
Tylko puste miejsce mówi, że kogoś brak.
Jest tylko jeden taki dzień i jedna taka noc

Co by nie było cały rok czekamy, by opłatek wziąć
Spoglądać znów przez jego biel
Pomarzyć aby stał się cud
Tak jak co roku płynie pieśń
Jest najgłośniejsza cicha noc


Rozmowa z drzewami
wierzbo płacząca
uśmiechnij się czasem
bo nie do twarzy ci
we  łzach

brzozo przytul mnie
podaruj mi spokój
pozwól chwilę
przy tobie
postać

wielki rozłożysty dębie
nie wypominaj jabłoni
pierworodnego grzechu

bo któż z nas
jest bez winy


***
darowałeś mi powietrze
a w nim coraz mniej tlenu

darowałeś miłość
z ością w gardle

darowałeś człowieka
na obraz
już nie wiem kogo

darowałeś mi życie
tylko
nie mam czasu
by pożyć


***
przepraszam ciebie ziemio
ze pokryli betonem twoją powierzchnię
aby nam było wygodniej stąpać

nie dziw się  chmuro
że zimno jest pod twoją  pierzyną
i dlatego
wybieram koc

długie zimowe wieczory
wybaczcie mi że błogosławię
nadejście wiosny

przepraszam dzień
że podróżuję we śnie

nie martw się ziemio
niebo ma nad tobą kontrolę
i zawsze jest  niebieskie

maj 2011

***
kopciuszku zobacz świat jest piękny
dziś przemień piekło w raj
błagam nie czuj się odepchnięty
pięknie wyglądasz idź na bal
baw się przecież wiesz
książę zachwycony jest tobą
poeta pisze o tobie wiersz
jesteś balu ozdobą
zgubiony but należy do ciebie
nie pasuje na inną nogę
książę szuka długo i nie wie
że jesteś tuż za progiem

***
uciekam w cień od słońca
przed głupotą , która aż boli
przed drogą, co nie ma końca
przed samą sobą powoli
podobno bieg to zdrowie
byle dobiec do celu
byle nie zaszkodzić sobie
bo przed nami padło wielu
gdy ktoś mi podstawi nogę
podnoszę się, biegnę dalej
i już nie kłócę się z bogiem
jaki ma sens to bieganie


Przy  śniadaniu

piję kawę
jeszcze jedną nogą we śnie
odbicie lustrzane
zaskakujące
jak na porę dnia
pierwszy łyk
gorzki
ciepły
taki jak lubię

piję kawę
na dobry początek
dnia
czy koniec nocy
pierwszy
drugi
łyk