Żarna Kacper

Urodził się 14 grudnia 1995 roku w Mielcu i mieszka tam całe życie. Na co dzień zajmuje się muzyką. Gra na wszystkim co wpadnie mu w rękę, jednak najbardziej zżyty jest z gitarą oraz instrumentami perkusyjnymi.Pasję do muzyki odkrył w gimnazjum, kiedy to założył z kolegami z klasy pierwszy zespół. Po szkole wraz z przyjaciółmi założył własne studio nagraniowe i zajmuje się nagrywaniem oraz obróbką dźwięku.
W 2015 wspólnie z przyjaciółmi stworzyli formację Makar & Children of the Corn.

Pisze wiersze oraz piosenki zarówno po polsku jak i po angielsku. Inspiruje go życie, sytuacje i ludzie których spotyka na co dzień.


"Twój przyjaciel Wiatr"

Pod gwieździstym niebem
zagubiłem siebie.
W oddali wyje pies,
boje się patrzeć wstecz.

W płuco sobie wbijam
do trumny kolejny gwóźdź.
Jak pięknie być ponad tym
i marzenia snuć.

Oczy swoje zmrużył
nasz wspólny dom.
Został tylko wiatr
by ponieść nad hen stąd.

Płynie niczym okręt
na otwartej wodzie,
co swojej przystani
odnaleźć nie może.

W sercu gra piosenki
bezwzględne niczym kat,
co przypominają mu radość
młodzieńczych lat.

Julia leży w domu,
płacze w swej pościeli
w łóżku, 
którego nigdy nikt nie ścieli.

I jak każdy okręt
dożył swoich lat,
deski napęczniały,
został tylko wrak.

W siwy dym się zmienił
nasz przyjaciel Wiatr,
co miał nam wiać
sto tysięcy lat.

Pościel niezadbana
oburzyła się,
że jej królestwo
to naiwny sen.

Wstali wcześnie rano
wszyscy jemu wierni
by zobaczyć jak podnosi się
z naszej męczarni.

Wyszli na ulicę,
lecz nie było tam nikogo.
Nasz przyjaciel Wiatr
gwiżdże sobie błogo.


"Kilka słów do was wszystkich..."
Pamiętasz, jak pachniały kwiaty
gdy byliśmy tylko dziećmi?
Pamiętasz, jak ciepłe były łzy
gdy płakałaś w moich ramionach?

Te chwile minione, rozwiane gdzieś na wietrze.
Dzisiaj łatwiej śnić niż żyć.

Gorzki smak sumienia czary w ustach mam co noc.
Spijam go od tak - z nawyku, sfałszowałem lekko uśmiech.

Wiem, że Ty to samo czujesz, gdy w tęsknocie tulisz koc
Tylko jeden serca gest, koszmar nocny zniknie.

Masz ten dar, więc pozwól mi
otworzyć serca nasze.
Nie by grabić, nie by bić,
lecz by być opieką zawsze.

I nie słuchaj nigdy wstydu, zgubny jest to nauczyciel.
Poprowadzi Cię w doliny chociaż możesz być na szczycie.

Ponad wszystkie szare sprawy, które serce męczą
doceń człeku skarb największy - twoje piękne życie.

"Na Drogę"
anioły, anioły, moje anioły
przy was jam zawsze spokojny, wesoły
lecz cały mój spokój wart jest tyle
że wy, anioły, nie macie skrzydeł

dosyć mam waszych ciepłych ramion
i szczerych do bólu ostrza znamion
zbrzydł mi wasz kojący dotyk
i wasze niebiańskie pieszczoty

pora wyruszyć naprzód, w ciemny las
by stawić czoła samemu sobie jeszcze raz

i tam osiądę na powalonym pniu
i oddam się pięknu, oddam się dniu
popłynę z wiatrem między gałęziami
i na jakiś czas pożegnam się z babami

zabiorę tylko tą najwspanialszą, jedyną
niezastąpioną, wszakże ona mą dziedziną
która zawsze serce me rozszalałe ciepłym dźwiękiem koi
i nigdy w płomienie ze mną iść się nie boi

jest zawsze przy mnie, czy upadek czy wzlot
gdy frunę po niebie, gdym pijany, oparty o płot
dźwięczne jej imię, aż w duszy mi gra
a imię to - muzyka

"Karuzela Planet"

Chociaż ciężko jest dźwigać świat cały na swych ramionach,
chciałbym zabrać Cię w gwiezdną podróż pod niebiosa.
Będziemy niczym bogowie, wiecznie piękni i młodzi
zwiedzać wszystko, co już było i wydarzyć się może.

Złamiemy horyzont zdarzeń i złączymy bieguny świata!
wszakże dla nas to tylko zabawa, draka.
Dzieckiem, ach dzieckiem pięknie być,
władać mocą wyobraźni, frunąć na skrzydłach ptaka.

Planety unisono zadźwięczą Ci
pieśń pisaną na twą cześć;

Wenus onieśmielona twym pięknem,
wnet zgaśnie jej blask, schowa się za słońcem;

Mars już niepotrzebny jest,
zwątpił w wojen sens;

Jowisz poprowadzi nas,
rozświetlając drogę;

Saturn płodny chów,
pielęgnować nam pomoże;

Uran nas ugości,
w niebieskich chmurzystych salonach;

Neptun z kropel łoże wyścieli
i fale uspokoi.

Jeśli więc chcesz, miej za sobą ten chwiejny gest -
podaj dłoń, rozluźnij skroń i postaw krok w przepaść.
Znikną dziwy i przepaść też zniknie gdy zamkniesz oczy
w krainie bogów nic Cię nie zaskoczy.

"Ranny Ptak"
Gdzie jesteś, przyjacielu mój?
Gdy wokół szum i gwar.
W harmonii głosów brzmi sto
i czeka na twój dar.

Twoje melodie zgrabne
i Twój anielski głos
tym głodnym i spragnionym
dają nadzieje i moc

ref.

gdzieś po drodze zaplątałeś się
we własnych tworów wyobraźni siec
Lawina myśli przygniotła cię
nie masz już siły by biec

Pewnego dnia pod moje okno
przywiał Cię wiatr
by zmienić moje życie
w wirujący szał

nurt rzeki nagle
rwącym się stał
a Ty mi nadzieją,
żebym radę sobie dał

ref.

Gdy otworzyłem oczy
nie było Cię wśród nas
nie śpiewał swoich pieśni
nasz poranny ptak

wyjrzałem wnet za okno
by wzrokiem śledzić cię
lecz jedyne co ujrzałem
to las uschniętych drzew


"Jesteś"
Jestem taki dziwny,
a Ty i tak jesteś tu.
Jestem taki zimny,
a Ty i tak jesteś tu.
Tu jest tak dziwnie,
a Ty i tak tu jesteś.
Tutaj jest tak zimno,
a Ty i tak tu jesteś.

A gdy ja jestem tu,
a Ty jesteś tam,
i tak nie jestem sam
bo jesteś.

Jestem tak daleko,
a Ty i tak jesteś przy mnie.
Jestem straszną kaleką,
a Ty i tak jesteś przy mnie.
Wszystko mi obojętne
bo jesteś przy mnie.

Jestem taki zły,
a Ty wciąż mnie kochasz.
Jestem taki mdły,
a Ty przezemnie szlochasz.
Gdy chwyta mnie za szyje
skostniała dłoń - śmierć,
ja łapie Cię za ręke
a śmierć to tylko sen.

Wiem, że Cię to boli,
tak kochasz i nienawidzisz.
Wiem dobrze, nie musisz
niczego już się wstydzić

 

"Czerwony Guzik"

Na stole leży czerwony guzik.
Jeśli go połkniesz, możesz się zadławić.
Może to wiele przykrości Ci sprawić
a nawet do snu ułożyć tak, że się nie obudzisz.

Guzik winno w koszuli się nosić,
lub w spodniach tudzież płaszczu.
Lecz kto wpadłby - guzik wrzucić do barszczu
tak po prostu, żeby się nie smucić?

Spadł kiedyś ze stołu, potoczył się po posadzce
przez korytarz, drzwi wyjściowe, zatańczył na klatce.
Przez drzwi wyfrunął na świeże powietrze
zniknął za rogiem i rozpłynął się w mieście.

Tuż za nim biegniesz ty, jest na wyciągnięcie ręki.
A gdy go chwytasz, podnosisz głowę
i uwierzyć nie możesz, co widzisz -
lat przybyło a ty wciąż za guzikiem gnasz.

I cały wszechświat i boski budzik
i aniołów chór swym śpiewem
próbuje pomóc ci w biedzie
a tobie w głowie tylko guzik.

 

"Cykuta"
Lać pragnę
w gardziel otwartą
goryczy czarę

aż pysk wyparzy,
bym nie mógł
powiedzieć już nic.

Lać pragnę
na oślep co popadnie
aż padnę,

bym mógł
zapomnieć żal
i zmartwień sto.

Lać pragnę
aż utopię wszystko
i utonę sam.

Gorzką pokutę
zamiast łez,
ostatni w piersi dech,
nie czuje jak padam.

Oczy zamglone
nie widzą nic.
Kłamliwe deluzje,
nadzieje mizerne.

Wrzeszczeć chcę
z rozpaczy
że jestem przegrany.

Sączy krew
serce me
które sam kaleczę.

Wrzeszczeć chcę
by usłyszeli, że
cierń oplata me ciało.

Nie słyszy nikt,
bo winny sobie
jestem sam.

 

"Ratunek"

Puste dni mijają gdy jesteś daleko,
obserwuje świat pod zmrużoną powieką.
Jesteś ciągle przy mnie, we mnie, jesteśmy razem
a ja wciąż nie mogę się pogodzić z tym obrazem.

Leżysz obok mnie, a nagle w głowie iskra -
do pustego łba światła myśl mi przyszła!
Rozwiązanie mam na mój urojony ból wielki -
spędzić parę chwili sam na sam w gronie butelki.

Pociągam łyk, jeden, drugi, trzeci
dziesiąty, dwudziesty, uff, jak ten czas leci!
W głowie szumi przyjemnie, i zaraz wredna myśl -
kąpiesz się przy ścieku, miałeś do źródła iść.

Ile łyków było, nie wiem, nie pamiętam,
bezwładnie wypuszczona pęka butelka.
W głowie już jedno - "dooo do-mu iść"
a tu nagłe pojawia się ta wredna myśl...

Uroiłem sobie, że jesteśmy rozłączeni.
Chyba sam ze sobą jakiś problem mam.
Choćbyśmy byli ze sobą zaręczeni
ja i tak będę czuł się sam.

A na samotność zawsze jest dobra metoda
tylko, że potem z rana strasznie boli głowa.
Wnętrze przepalone, wije się majakach,
gdzie ta moja mądrość? Wyrzygałem ją w krzakach.

Widzę Cię znowu, nie patrzysz mi w oczy,
chociaż wiem, że niczym mnie już nie zaskoczysz.
Znam Cię na wylot bo jesteśmy tacy sami,
chciałbym żeby nie było żadnych ścian między nami.

Pociągam łyk, jeden, drugi, trzeci...

 


 

Please publish modules in offcanvas position.