Strona 2 z 3
lubię
zatrzymywać cię wierszem
nad kubkiem kawy porannej
kiedy samotność strwożona
umyka w zastygłe ramiona nocy
a ty
kreślisz mój portret
pocałunkiem słów nie wypowiadanych
pragnieniem miłości
która syci nie karmi
dotykiem dłoni
przemierzającym sny
do miejsc nieznanych
i jestem twoją Ewą
w chaosie przemijania
***
gdy jesień na dobre zagości
w mych progach
babie lato zwiąże w kokardę
rozpierzchłe marzenia
na tafli lustra
zakreślę palcem twe imię
a noc zaczesze biel włosów
bolesnym wspomnieniem
lekcję nadziei będę odrabiać
do ostatnich godzin snu
kocham
spokój moich myśli
gdy tuż obok jesteś
szybkie ruchy dłoni
wygładzające drogi zmarszczek
tak radosne lustro wnętrza
jak o świtaniu łąka kwiatów
rozciągam po naszym niebie
aby jawą się stały
niedomalowane do końca tajemnice
słowami wypełniam usta
o podróży wspólnej
bo ciągle jesteśmy spóźnieni
więc może tym razem
zdążymy
na wspólne przemijanie
jutro
jest czekaniem
do miejsc nienazwanych
gdzie wiatr rzeźbi dla nas
przystań dni
gdzie o poranku
nieskalanym żadnym błędem
oddechy wyrównuje
wygładza wgłębienie
na poduszce twoich oddaleń
dłonie w dłoni układa
rozpala zmysły poezją syte
a księżyc
drogę pospiesznie
wśród gwiazd wymiata
romantyk stary