Urodziła się w 1966 roku w Kraśniku, dzieciństwo spędziła w Zdziechowicach. Ukończyła Technikum Ekonomiczne w Stalowej Woli i z tym miastem związała się na kolejne lata, tu założyła rodzinę. Pracowała w Dziale Księgowości w Hucie Stalowa Wola. Pasjonuje się zielarstwem i medycyną naturalną, uzyskała certyfikat UE w tej dziedzinie. Przez wiele lat opiekowała się ciężko chorą mamą i w tym okresie zrodziła się u niej potrzeba wyrażenia swoich emocji, przemyśleń, nastrojów w formie poetyckiej. Początkowo pisała „do szuflady”, w ostatnich latach opublikowała kilka wierszy w stalowowolskiej gazetce promocyjnej „Free”. Od kilku lat uczestniczy w spotkaniach Stowarzyszenia Literackiego „Witryna” w Stalowej Woli i Mieleckiej Grupy Literackiej „Słowo”. Przygotowuje do druku swój debiutancki tomik, poświęcony pamięci Mamy.

Szklane serce    

Moje serce skaleczone
Moje serce szklane
Deszcz łez rozbija
Na okruszki szkła
Każdego dnia.
Nie zbieraj
Bo się pokaleczysz.


Nadzieja

Zbieram garściami wspomnienia
Łowię minione chwile
Myślami biegnę, by złapać szczęście
I zaległą nadzieję…
Wiara daje siłę i mówi
Że wróci miłość do świata i ludzi.


Tato, dlaczego?

Wspomnienia o Tobie męczą tak
Gdy w nich widzę Twoją przemęczoną twarz.
Ale dotyk trawy, gdy chodzę wśród łąk
To łagodny dotyk Twych spracowanych rąk.
Dzisiaj, gdy życie i rodzina może mnie zaskoczyć
To pamiętam Twoje spokojne oczy.
Gdy najbliżsi dzielą na czworo włos
To pamiętam Twój ciepły i łagodny głos.
Czasem, gdy się sama po mieszkaniu snuję
To myślę o Tobie – Ciebie mi brakuje.
Mam w życiu wszystko, nie brak mi niczego
A jednak za Tobą tęsknię, kto to wie, dlaczego…


Pociąg marzeń

Wsiadam do pociągu marzeń
Za oknem góry, lasy, równiny
I tylko stukot kół o szyny
Wytrąca mnie ze snu.

Rozglądam się wokół
I nie widzę Cię, Mamusiu…
Tak bardzo tęsknię
Choć mówią, że czas leczy rany…

Nie wyznaczam sobie celu podróży
Bo w moich marzeniach i tęsknotach
Wydaje mi się, że zbliżam się do Ciebie…


Dzień Matki

Gdy żyłaś, świat był wspaniały…
Nauczyłaś mnie życia, otworzyłaś oczy
A teraz tęsknota tylko za mną kroczy.
Wydawałaś się krucha, lecz jak trzeba – silna
A ja na lekcji życia byłam dosyć pilna.
Dziś, gdy życie tak boli, serce z żalu się kuli
Nikt mnie nie wysłucha, nikt mnie nie utuli…
Gdy byłaś obok, czułam się jak w niebie
A niedługo pierwszy
Dzień Matki
Bez Ciebie…



Drobiazgi

Swego szczęścia szukaj w drobiazgach
W słońcu, co świeci
W zapachu kwiatów
W uśmiechu dziecka

Szukasz szczęścia w Paryżu, w Londynie
A ono jest za progiem
To się naprawdę zdarza
Otwórz oczy i uwierz w siebie
Uwierz w miłość…


Jesień życia

Piękna jest jesień, nie tylko życia
Bogata w słowa oraz w odkrycia.
Masz dużo czasu, więc się nie śpieszysz
Możesz pogadać, kogoś pocieszyć.

Krótkie wspomnienia, szczere uśmiechy
Czekasz na wnuki, to twe pociechy.
Korzystaj z życia w jesieni wieku
I dbaj o siebie, starszy człowieku.

Idziesz na spacer i do kościoła
Życzliwych ludzi widzisz dokoła.
Minęło  życie jak jeden rok
I co dzień bliżej ten trudny krok.

Myśl o swych bliskich, do których pójdziesz
I w Bożym Świecie na pewno ujrzysz.
Więc zanim zgaśnie jesienne słońce
Ciesz się i nie myśl wciąż o rozłące.

Masz jeszcze siłę i potańcować
I poswawolić, i pocałować…
Trzymaj się mocno tego co cieszy
I myśl o sprawach, w których pocieszysz.

Uśmiech i radość niech cię wyróżnia
Bo jesień życia to nie jest próżnia.
 

Pochodzi ze Stalowej Woli. Od wielu lat mieszka w Rzeszowie.
Pierwsza wzmianka o jej twórczości poetyckiej ukazała się w 1995 roku w Almanachu „Cieniutka kładka niepewności”. Przez długi czas pisała wiersze do szuflady a od ponad dwóch lat poezja ponownie zagościła w jej życiu.

Należy do Koła Młodych przy Związku Literatów Polskich w Rzeszowie i do Klubu Poetów Podkarpacia „Perły” w Mielcu. Na spotkaniach poetyckich prezentuje wiersze i chciałaby wydać w najbliższym czasie tomik. W maju 2017 r. wzięła udział w III Rzeszowskiej Nocy Poezji, gdzie otrzymała wyróżnienie. Myślą przewodnią jest dla niej to, co powiedziała poetka Anna Kamieńska, że poezja jest tylko sposobem dojrzewania, dlatego nie wstydzi się słabszych wierszy – są etapami, dochodzeniem, samookreślaniem.

Romantyk
Obezwładniam  cię
swym ciałem
odkrywam wzrokiem
jak pająk swą sieć
ustami kładę
różnorakie pieczątki
na twym ciele
mocno wpuszczam oddech
byś uleciał w jaskrawe
 przestworza
głowę kładę
w otwarty tunel

i tak przeistaczam się
w inną kobietę
i tak jestem w swym
żywiole

Entuzjastyczny ogród
W entuzjastycznym ogrodzie
znajdę zaszczytne miejsce
zasadzę tam siebie
z napisem- dla ciebie

A  gdy wiosen przybędzie
zabrzmi etiuda
wiatr zacznie rozrzucać
włosy na wspak
korowód białych motyli
będzie nas prowadzić

Pójdziemy aleją
uniesienia
Pszczoły świerszcze
i wiatr
rozbudzą umarły
koncert sprzed lat

Wiara
W przeźrocza
W przedsionki kobiecości
W półmroku bezsilności
W chwiejącą się bezradność
Zaczął posuwać kroki
Zmierzając wyboistą drogą
Wierzył że dojdzie
Do mety
Z nią – przemienioną
Wczoraj biedną
Dzisiaj duchowo bogatą

Niezaproszony
Przytulił się do drzwi
mego życia
i ujrzał przez szparę
ocean łez
garść fioletowych słów
nogi z jedwabnych nici
i ścieżkę ciemnej zagłady

chciał drzwi usunąć
i wszystko przemienić
lecz wiedział że nie może
nie został zaproszony

Aktorka
Chciała być nią
królową bez mienia
więc weszła w zachwyt
upiększenia

Minęło kilka miesięcy
lat kilka
upadła
wstać nie umiała

Chcę wrócić do siebie
do siebie-krzyczała
chcę ujrzeć wolność
tę którą miałam

Lecz życie wrzasnęło
chcesz wstydu mi przynieść ?!
masz grać królową
tę którą tak chciałaś

Niespełnione marzenia
Wsiadała
drzwi zamykała
wierzyła że będzie tam
lecz jesień za nogi
ją  pochwyciła
mgłą ręce opatuliła
staruszek
z siwą brodą
przydał jej lat
paparazzi  po kątach
zdjęcia strzelał
i nic jej odlecieć
nie pozwalało

Miłość
Na skraju rzeki
Miłość na nich
Czekała
Chciała szumem
Wody zatriumfować
Ale nie umiała
Rzuciła tylko
Koszyk białych
Pereł na szczęście
Mówiąc
Weźcie je
Na szlak swego życia
A kiedyś
U krańca drogi
Zawiążcie korale
W podzięce

 

Rafał Stanisław Bańka "baumer"

HALIFAX  nr. BB 438

Straszliwe zgnieść musiały Ich siły
gdy skrzydła się wreszcie w ziemie wbiły
płomieni otuleni kocem , stalowym przygwożdżeni grotem
jak Chrystus w belki swego krzyża.

Co czuli kiedy śmierć się zbliża?

Oprócz  potu z benzyny i krwi...jęku kolegi i stopionych  drzwi...
gdy silnik kaszlał już skowytem tęsknym
za sobą wlekli już pióropusz gęsty ,kiru żałoby ten ogon ponury
mijając wioske spod Sadkowej Góry.


Kogo w swych myślach wtedy przywołali ?
 w ostatnim locie-  słusznym boju

Im zawdzięczamy  czas pokoju

Bo Oni przyszli prosto z chmur
przez las piorunów, przez grad kul
z lotnisk Italii poprzez burze
by skończyć lot w Sadkowej Górze
i spleść się z ziemią nieojczystą


Przecięli ziemie jak niebieski pług
by płonąć potem jak ofiarny stóg.


Czy to przypadek ,ze skrzydlaty ptak...
Jest na tle nieba niczym Chrysta znak ?
ofiarny fenix ,który w ziemi tkwi
co nam wywalczył dziś pokoju dni.

Wrzące opary połykały usta
twarze w grymasach ,pokrwawionych  lustrach
w oczy patrzyly odbicia  bliżniacze
jeden już umarł,inny wtedy skacze...
Czyje Ich wtedy żegnało oblicze ?
kiedy u kresu dni kończyli życie ?

Krwawo pękały topione zwierciadła
a kiedy ranna maszyna już spadła
ognista gwiazda i swoim kolosem
germańskim srogo uderzona ciosem
kadzidłem chwały kadząc dom i zboże
w swoje objecia racz Ich przyjąć Boże
historii tej dając epilog

Chcieli ratować  kraj sponiewierany
I  niech IM szumia  pieśń tę złote łany

Bo Oni przyszli prosto z chmur
cięci burzami, cięci gradem z kul
w ogniu krzyżowych świateł reflektorów
szukając grobu w sandomierskich jarach
dla ciał (bo dusza w niebiańskich hangarach)

Pamięć żołnierzom sojuszniczych armii
daniną życia swego wolność nam wydarli
jęk sie Ich splatał z metalicznym zgrzytem
kiedy sie wbili ognistym kopytem
cięci ostrzami blach stalowych noży
Piloci RAFU rycerze przestworzy.

11 lipca 2017


PIEŚŃ CYGAŃSKO-CYRAŃSKA
~derib | poezja / wiersz wolny

jadą wozy kolorowe ,jadą mącą koła w głowie
jadą wozy wolnych ludzi żaden trud ich dzisś nie truudzi
konie graja kopytami kurz tej drogi tańczy z naami
brzeczą kubki i patelnie
slużmy swej wolnosci wiernie

ogień tańczy na popasie suknie piękne w całej kraasie
iskry tancza i wiruja to cyganie konia kuja
wiersz sie wtyrwał dziś Papuszy - to jest cząska romskiej duuszy
las korona tu przygrywa -prosta droga chociaż krzyywa


bies cygański ma kapelusz (ich w taborze jest niewieelu
na starym rowerze jedzie kurs wytycza Im na przeedzie
twarz ma czarna niczym sadza dzisiaj jest cyganska wladza!!
jedzie tabor widmo ,duchy ,ledwo we mgle widac ruchy...

jedzie tabor...


ROZROST
~derib | poezja / wiersz wolny

Świecące oczy smoka
Przeszywający wzrok
Niczym pięść, co spada z wysoka
By cie strącić w mrok

Gardziel, co samotnością zieje (a czarna jest jak smoła),
Wchłania samotność garśćiami, pomocy czasem zawoła:

"Tak bardzo czekał na Ciebie!"
"Tak bardzo mu Ciebie zabrali!"
Zaszyli Twe serce Mario

w plastikowej lali

I nie ma dla niego Maniu
Niczego, co byłoby warte
Bo serce pełne gniewu
(Prawie na trzy czwarte)

Gardziel, co samotnością zieje (a czarna jest jak smoła),
Wchłania samotność garśćiami, pomocy czasem zawoła:

"Tak bardzo czekał na Ciebie!"
"Tak bardzo mu Ciebie zabrali!"
Zaszyli Twe serce Mario

w plastikowej lali

Serce, co pełne żółci
Co w dusze się mu wlewa
"Po co to było?!" - woła
Zamiast radośnie śpiewać

Gardziel, co samotnością zieje (a czarna jest jak smoła),
Wchłania samotność garśćiami, pomocy czasem zawoła:

"Tak bardzo czekał na Ciebie!"
"Tak bardzo mu Ciebie zabrali!"
Zaszyli Twe serce Mario

w plastikowej lali

05-09-2015

WIEM
~derib | poezja / wiersz wolny

Przyjde do Ciebie
gdy Ty bedziesz z nim
i powiem Tobie:"ja juz wszytko zrozumialem".
A Ty pozwolisz mi odejść.
Jak ja pozwoliłem odejść Tobie
I Tylko twarze naszych dzieci
Jak dwie samotne wyspy
Ja my-dwie ziemie sobie wrogie
I nie pomoże świety Walenty
Nikt z nas nie był i nie jest święty
choć świętym każdy być powinien
Przyjde do Ciebie
Gdy żyw troche jestem lub gdy całkiem zgine

Wybacz mi prosze
Co złe nie pamiętaj
Wierze,że kiedyś sie spotkamy
Ja święty
i Ty-święta



PAMIĘCi Iana Curtisa

w czarnej prochu chmurze lecisz ku górze Ianie
czarna chmurą prochu moszcząc niebiańskie posłanie
z trójkąta bólu wyborów Twe wyrwanie
Twój koniec i odlot
jak skończone pranie

29-08-2014


DARIUS KENNEDY BLUES

25 zbrojnych na człeka jednego
(strzelali by sie bronić,mój drogi kolego?)
On sam w rozpaczy i z nożem jedynie!
Opedzał się od zgrai(czy wiedział,że zginie?)
Czy ćpal,czy zabił,(jaka Jego dusza?)
25 (!) zbrojnych zabiło Dariusa.

I choćby kradł i zabił, nie wiem jaka wina
Postrzelać lubi sobie każy SUPERGLINIARZ.
Tłumy przechodniów tę scene kreciło
Celując aparatem w Dariusa,gdy ginął
W centrum wydarzeń, powiedzą,że byli
Śmierć chociaż Twoją, Darius uwiecznili

Czy kradł czy zabił? Jaka to przyczyna?
Że ogień otworzył wtedy każdy glina?
Czy za kolor czarny?Zakręty życiowe?
Czemu Darius zginął?Jaka jest odpowiedż??
Strzelili niemal salwą (do człeka jednego!)
Zabili więc Dariusa ,tak jak Kennedy'ego.

Czy ćpał,czy zabił-cenne każde życie.
Medal za odwagę ?medal za zabicie...


fakt z 14.08.2012 z krainy Wschodnich Stanów Pier...Ameryki ( USA )

streścił -CKS rav

20.082012


 W "MOIM" KRAJU (RYM)
~derib | poezja / formy klasyczne

W "moim kraju" co na Bożym globie,
pod Bożym niebem-
nie odpoczniesz sobie.
Podatek od szopy, dobroci i duszy
w nadwislańskim kraju-oddać władzy musisz.
Działka prywatna!
Droga państwowa!
(Od "działka prywatna" Boże mnie uchowaj.)
Oddycham za darmo,jeszcze to zostało.
Nie wiem na jak długo?
Bo ciagle IM
mało


"Ciągle im mało,mało, mało mało..."

ps.Kinga ,tak Cie kocham
tak mi ciebie brak
Ale z ciebie suka
niech cie trafi szlag...


ravcks'-17 lipiec 2012



NAZWISKO NIEZNANE

Miałkie umysły
podłe serca...
Miecz uczyniłem z cienia wiersza
Do tych co sprawe te miarkują
Z szacunku dla Tych co w więzieniach
bez rodzin swoich, dzieci ,żony

Wrzucam te karte czyniąc
akt swój
obywatela i sumienia
W pamieci mając utraconych.
Dla Nich
bo mówił mi tak ksiądz ambony.
Skorupka
z czaszką przetrąconą.
i krzyż tu stawiam nie lewakom
i innym frakcjom podejrzanym.
Krzyż tu swój stawiam Wam
Polakom
w leśnych ostepach pochowanym.
i krzyż swój stawiam grobom Lisa,mscicielom
świetym utraconym
do Was Ojcowie wołam dzisiaj
choć sfrustrowany i zmęczony:

I krzyż rysuje
X
Duszom leśnym
Lwowa dziecieciom mi nieznanym
bo wymarzyli to co dzisiaj
czasem "wolnością" nazywamy
amen

19 pazdz 2011


WAHADŁO z ALEI SZUCHA
~indiarav | poezja / formy klasyczne

NIE WIEM JAK WYGLADAJĄ PLECY
PO CIĘŻKICH UDERZEŃ WAHADŁEM
GDY KOCUR NADCZŁOWIEK JAK W BĘBEN
UDERZAŁ WAHADŁEM ZAJADLE.
RAZ PIERWSZY OD DNIA TAMTEGO
KĄPIEL W KLOZECIE JEST MĘKĄ
ODDAJĘ MĘŻCZYZNIE,KOBIECIE
(W TRAMWAJU NA SZUCHA) CHLEB SWÓJ.
SAM KARMIONY UDRĘKĄ.

13 grud 2010


POETA ZABITY
~indiarav | poezja / wiersz wolny

Grześ Przemyk zabity
zomo niekarane
W Kraju, gdzie psa zabij-
2 lata dostaniesz.

40 razów pałą
od wron zwyrodniałych
smierteny makijaż
oto kraj nasz cały


Oświadczenie sączy TV
Szyk pełen i para.
Poeta zabity -
Kolejna ofiara

Na próżno tu sensu
i logiki szukasz
nie w czas i nie w miejsce trafił
taka to nauka


Wiare zamordować-za to wyrok drugi
Za Grzesia Przemyka przedawnia sie długi

02-08-2010


wiersze powstały w latach 2002-2017 z duszy a spod ręki Rafała Stanisława Bańki z Mielca ps."Baumer" (na digart.pl jako derib indiarav)

Rocznik 1990. Jestem kawalerem, zaszufladkuje się jako humanista. Interesuje mnie człowiek, świat, życie, relacje. Wszystko to co transcendentne – immanentne. Pociąga mnie integracja wszelkich dziedzin życia, stwarzanie podstaw mentalnych zdolnych uporządkować cały ten bałagan ludzkiego „ widzi Mi się” Głęboko wierzę w to, a nawet jestem święcie przekonany, że każdy z nas od ameby po korę nową jest transcendentnie tym jednym jedynym Ojcem-Matką. ZEN.

Maluje, Tańczę, Śpiewam, Rzeźbię, Gram, Kocham, Upadam, Wstaję, Marzę, Cierpię, Żyję, Umieram. W szkole jakoś specjalnie się nie wyróżniałem. Trenowałem Siatkówkę w szkole sportowej w Rzeszowie, Jeździłem stopem, chodziłem po górach, pracowałem w klasztorze, medytowałem w ośrodku ZEN, piłem , paliłem , a teraz, no właśnie Co Teraz ? Być.


Rodzina

Przyjdź, do mnie, w osnowie nocy.
W komunii mroku, cierniowa korono.
Ojca śmiertelnych ,odkupiciela miernoty.
W spokoju, nocy ciężar minionych.
Orgii i trosk.
W stosie tajemnic, płoną.
Bez przerwy,
Tkaniny rwące, kończyny.
Bezsenne noce.

Rodzina w święto, obrzuca się błotem.
Westchnie nerwowo, samotnie.
Papieros, dopali się sam.


Ciężar

Niosąc, na barkach, minionych nocy ciężar.
Wreszcie, przekracza próg swych tajemnic.
Ufa już temu, co tak swobodnie powstaje.
Potrafi podnieść się, ze zgliszczy swych potknięć.
Frunąć wysoko, ponad zwierciadłem swych pragnień.
Kocha, zrozumiał swą przeszłość.
Ma siłę, iść dalej.

Iść tam, gdzie nikt jeszcze nie był.


Zakonnik

Karmiczne niemowlę, bez tchu i nadziei.
Wykrzyczy swe troski, w zupie oddechu.
Pierwszy raz, od wieków w chwili wolności.
Zmieli swe kości, olbrzym mu w głowie.
Stopień pokrewieństwa ,człowiek – bestia.
Mistrz, okrucieństwa,

Zakonnik.


Idole

Nie, zachowuję się wcale.
Rozpuszcza się, nieśmiały ocen.
Bezpieczny. Wybawca, śmiertelnych.
Nie, ma miejsca na słowa.
Nie, słyszy już.

W głowach, idee kunsztu się rodzą.
Płoną, ogniem, żałośnie
Boga pragnienie.
Dzieciątka, Jezus.

Chrystusem, To
Dotykaj
Spożywaj – To, ciało .
To miejsce, Ono Jest.
Życie.
żółć wylej!
Uprzedzeń zasłonę.
Wspomnień,
Odetnij kupony.
A kręcą się głowy Tak,
na Nie, Butnie !
W formie sprzeciwu,
lęku
Tłumnie !!!
nunc stans
nunc stans
nunc stans
Nie będziesz miał cudzych
Bogów prze de mną.


Łza

Dziękczynienie trwa…
W chwil skromnych oddechem.
Żyje, kto? Czemu ? i po co?
Nie ważne!
W wieczności zmiana,
Najbliższą oblubienicą śmierci,
W nieustającym tańcu przeciwieństw,
Odnajduje na nowo.

Łza,
miłując stworzenie


Światło

Iskrzące słońce, na horyzoncie,
porusza najgłębsze przestrzenie,
we mnie. Wschodzące,
Jest pięknie, jak chcesz, to nazwij.
lecz słów brak, tu ma - znaczenie.
Pewnie tylko cisza, zna odpowiedź.
Zna ją prawdy, brzmienie.
Tak wiele, chciałem dostać.
Teraz, Nie wiem.


Słowik

Niemy głos wszechświata
szepcze w moim wnętrzu,
z troską podpowiada
co unosi się w powietrzu.
To nie świat, jest zły,
to Ludzka materia,
zagubiona gdzieś,
pośród cudów i piękna.


Befsztyk

Gdzie? zrodziła się nienawiść.
Ssak, drapieżnik, pragnąc żyć,
pragnie również zabić?
Gdy instynkt szepcze,
w zakamarkach ciała,
szanuj, krew, formę,
która przeżyć ci pozwala,
byś żył ,życie swe, na twe barki składa.
Tak, to ta ,oto życia strawa.
w kręgu życia piękna ,
choć w tych trzewiach, spokojna i cicha,
z powrotem w objęciach, do ziemi trafi,
by wstać, wzlecieć, wzrosnąć
nie po to by zabić.

Please publish modules in offcanvas position.