Urodzona 6 września 1989 roku w Rzeszowie. Absolwentka III Liceum Ogólnokształcącego w Mielcu, absolwentka  Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Rzeszowskiego na kierunku prawo, obecnie aplikant adwokacki przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Rzeszowie, autorka publikacji prawniczych z zakresu prawa cywilnego oraz prawa spółek.

Wiersze pisze od dzieciństwa, ale dopiero dzięki Grupie Literackiej „Słowo” ujrzały one światło dzienne. Jej wiersze można znaleźć na portalach literackich takich jak: „Na Łódce Poezji” /poeci.eu/, poeci.com oraz na portalu magazynu literackiego „Cegła”.  Laureatka studenckiego konkursu poetyckiego "Widnokrąg życia i literatury", inspirowanego twórczością Wiesława Myśliwskiego /maj 2012/.

Bibliografia:
1.„Artefakty” – Mielecki Rocznik Literacki Nr 1(2012), TMZM Mielec 2012, s.120-123.
2.Nasz Dom Rzeszów, Miesięcznik Społeczno-Kulturalny, nr 84, październik 2012 (Magazyn Literacki „Wers”, nr 10 (58), październik 2012).
3.„Artefakty” – Mielecki Rocznik Literacki Nr 2(2013), TMZM Mielec 2013, s.123-125.

 

Trzy życzenia
       ***

odrzucając w tym jednym wierszu
poetycki patos i zbędną egzaltację

…nie jesteś mi obojętny…

gdybym mogła cofnąć czas
nigdy bym Cię nie poznała
ponieważ teraz
uśmiech Twój
mnie
rozbraja

i nic nie poradzę na to
że łatwiej mi napisać
niż
powiedzieć

wiedząc, że to nic nie zmieni
będę jednak z siebie dumna
…że się odważyłam…
napisać…
Prawdę

a Tobie
daruję
Trzy Życzenia


Imaginatio
subtelnie
niczym niemal niemy trzepot skrzydeł motyla
zamykasz oczy
przekraczasz próg szczęścia
świetliste słońce
bezchmurne niebo
wszechogarniająca euforia
Twoja definicja szczęścia
marzenia w jednej chwili stają się namacalne
niczym Twoje ciało
nostalgiczną nutą przeniesione…
Ona Twoim skarbcem
Kluczem do spełnienia
tylko od Ciebie zależy
czy po niego sięgniesz
oto odwieczna tajemnica pomyślności
Wyobraźnia


Namiętność

bezszelestnie suknia opadła
oczy niemy konsens zawarły
ciała subtelnie przylgnęły spowite bluszczem namiętności
niesamowita siła nimi zawładnęła
objawiła się
westchnieniem
drżeniem
szklistym spojrzeniem
oto Ona
Królowa Nocy
Namiętność


Nie wiem czy tutaj (polemika duszy z rozsądkiem)
zastanawiasz się
czy tutaj jest Twoje miejsce
w którym z uśmiechem duszy witałbyś każdy dzień
nie wiesz
i nie znasz kogoś kto dałby Ci odpowiedź
chciałabyś wyśnić rozwiązanie
nie potrafisz
***
Dusza:
czuję się jak więzień
jak ptak który chce latać ale się boi
z czasem staję się niemą marionetką w rękach króla


***
Rozsądek:
myśl realnie
twardo stąpaj po ziemi
tu czujesz się pewnie
odrzuć marzenia

posłuchaj… Serca
Ono swym biciem da znak
Gdzie
Świat swą piękność Ci ukaże


Anioł i Diabeł
śmiejesz się i płaczesz
krzyczysz i śpiewasz
czarne i białe
co jest prawda a co złudzeniem
Który silniejszy
a gdzie Ty sam
Tyś marionetką w ich rękach
myślisz kiedy który się obudzi
nie wiesz jaki będziesz dla świata
popatrzysz oczyma anielskimi czy diabelskimi
Który zwycięży?
jesteś jeszcze Ty?
odpowiedź znasz…


Tylko dla Wybranych
strach owoc szczęścia
tylko dla wybranych
przepaść przestrzeń dno
to owoc szczęścia
raz przyjaciel lecz tylko dla wybranych
brat
gdy wyjeżdża w daleką podróż
gdy się z nim pokłócisz
gdy chcesz aby był tylko bezwiednie spadającym liściem
On wraca z podróży
On chce się pogodzić
On chce być ważnym tylko dla Ciebie
każdy szelest liści dźwięk szept
to popłoch bo nie wiesz kiedy się pojawi
gdy On wraca z dalekiej podróży
Ty już niczego się nie boisz
On to owoc szczęścia
taki porządek świata
Tylko dla Wybranych


Odwieczny schemat… Czyżby?

pierwotny - Czysty - Ufny
szczęśliwy
kwintesencja radości
czegóż chcieć więcej
pierwotne pragnienia - tak niewiele trzeba by promień słońca odbił się na Twej twarzy
ja dla Ciebie - Ty dla Mnie
nie trzeba nam więcej
powiew natury ożywia nasze twarze
każde stworzenie ma swój cel, drogę, gdy dotrze do kresu
umiera spełnione
Stary i Młody
Człowiek i Zwierzę
On i Ona
Każdy
wspólnie
czerpią krystaliczną energię życia
nie ma miejsca Ciemność
nie ma miejsca Zło
Zgoda


***
pojawił się Owoc
pojawił się grzech
im więcej wiesz
im więcej widzisz
tym bardziej się strzeż
czyha na Ciebie
Pycha
Rozpusta
Chciwość
Zawiść
One Ci przyjazne?
ludzi gromadzą
uśmiech wywołują
szczęście dają
tak myślisz?
nie wiesz żeś....słaby?
Złudzenie


***
Noc, Ciemność, Ogień
Krzyk, Jęk, Skowyt
wołanie - O Pomoc?
Ha
Przerażenie przybrało postać
odbicia w oczach
to co żyć pozwalało
teraz Cię pożera
boisz się
miałeś wszystko
wziąłeś więcej
nie masz nic
piekło
może jednak niebo?
Tyś kapitanem tego rejsu.


Zza okna
mgła osiadła nad miastem
wilgotne powietrze zrosiło płuca
gołębie na dachu wystukiwały miłosną pieśń

Stuk-puk, Stuk-puk...
Przyszła jesień pewnej historii
historii, która rozkwitła jak pąk
kwiatu pięknego
„Był Pan i była Pani
bardzo się pokochali
przez lata się poznawali
przez lata jednali
życie nawzajem ofiarowali
dusze dla siebie diabłu ofiarowali
- aż się rozstali”
kwiat przekwitł


Przyjadą....
jak to uczucie ubrać w słowa...
niepokojem obrosła dusza
strach przeszedł ciało jak dreszcz
mdłości zawładnęły wnętrznościami
niechęć objawiła się na twarzy
serce galopem pędziło za nieznanym
ale oczekiwanym

Marcinowi

Anioł Stróż
nieznane oczy
anonimowa twarz
fizyczność wyobraźnią zakreślona
ciało duszą
dusza niczym ciało obnażona

***
Anioł Stróż
o wiary obowiązku
pamięta
gdy gąszczem murowanych kolosów
obraz dzieła został Ci
przysłonięty

***

przetrwa burzę
gdyś Ty wiatrem porywistym

spokojem i dobrocią niezmąconą
okalany

niestrudzenie czuwa
na straży spokoju Twego

niefizycznym objęciem
otuchy dodaje duszy zlęknionej
jego metafizycznym ciepłem
ukojonej

Moje Eldorado

przymykając oczy
myślami kreślę obraz mego Eldorado

pierwotnie obnażoną wizję
wzbogacam o sielankowy szept przyrody

czarno-biały obraz ubarwiam
myśl maczając w palecie
tęczy składników

niczym Hesperydy
stróżuję swej nowonarodzonej jabłoni
ukrytej głęboko
w otchłani swej wyobraźni


Cum debita reverentia

z należytym szacunkiem
odnoszę się do drzew życia

za dorodne owoce
dzięki którym przez moje ciało
potężna siła życia przepływa

z należytym szacunkiem
korzę się przed starcem przygarbionym

za możność nieskończonego czerpania
z inkubatora doświadczenia życiowego
o niemożliwej do oszacowania wartości

z należytym szacunkiem
spoglądam na promienistą postać
w myślach jej dziękując
za stworzenie istnień
z których to różanych plonów mogę korzystać
a w podziękowaniu czcić je

z należytym Im szacunkiem


W hołdzie Encyklopedii

Skarbnica

niczym wszechświat nieskończony
bez dna

episteme drugim jej imieniem

tak pożądana

linii papilarnych zbiorem

naderwana obwoluta
poszarpane kartki
symbolem pragnienia odwiecznego
chcąc nie chcąc
przez każdego z nas
dziedziczonego


Powrót do domu
(wiersz inspirowany powieścią „Widnokrąg” Wiesława Myśliwskiego)


wyrwawszy ją z obawy o istnienie
nostalgiczną wizją powrotu do wspólnego Eldorado

sprawił, iż oczyma wyobraźni
jawiła się mając na sobie wężowe pantofelki
w ręku dzierżąc wężową torebkę

pozwolił wyobraźni ubrać jej rękę
w pięknego Tissota
tak aby jego blask dotrzymywał towarzystwa
iskrom radości mieszkającymi w jej brązowych oczach

niczym magicznym zaklęciem
sprawił, iż
odnalazło ją utracone szczęście

i znów taka piękna, wystrojona
mając u boku swego ukochanego buchaltera
snuła wizje
wspólnego, niezmąconego szczęścia

 

Interpretacja
                            M.
pod maską… przyzwoitości
kryje się chłopiec
młodzieńczą fantazją przepełniony

wytrawny widz od razu dostrzeże w nim…
ewenement

w gąszczu bezbarwnych postaci
kolorem się jawiący
wyjątkowy
bowiem udało mu się zachować swą
Istotę

Usilnie strzegący klucza
do rozwikłania zagadki
samego
Siebie


 

 

 

Elżbieta Żuchowska-Pezda

Urodziła się i mieszka w Mielcu. Jest nauczycielką biologii i przyrody, autorką kilku publikacji pedagogicznych. Od 2009 r. maluje obrazy – jej ulubiona technika to olej i kredka. W sierpniu 2011 r. została laureatką konkursu poetyckiego „NA SKRZYDŁACH IKARA” za wiersz poświęcony swojemu Tacie, natomiast w roku 2013 otrzymała trzecią nagrodę za wiersz pt. „Pożegnanie na lotnisku”. W tym samym roku otrzymała również wyróżnienie za obraz w konkursie „SAMOLOT W OBIEKTYWIE I PALECIE BARW”.

Zadebiutowała w „Artefaktach – Mieleckim Roczniku Literackim Nr 1 (2012), a kolejne wiersze trafiły także do drugiego numeru tego pisma z 2013 roku. 

Jej artystyczne pasje to fotografowanie natury, malowanie kwiatów i pisanie wierszy.
 


Mój Ikar                                      
                                                                  Tacie
Uszczęśliwiał go ryk mieleckich ikarów.
Były muśnięciem jego sensów
Pełne jego delikatnych marzeń
Szalone jego zapałem

Spracowane ręce dopieszczały każdy detal
„Mniej gadania, więcej roboty”
Dzisiaj nad moim sercem fruwają jego marzenia
A uśmiechnięte z przestworzy oczy dodają mi skrzydeł
Które trzepoczą nad popielatym kamieniem.

Tylko czasem Smutek je składa
Żeby znowu usłyszeć
WIĘCEJ ROBOTY. NIE BÓJ SIĘ ŻYĆ

Wiersz nagrodzony I nagrodą w Konkursie Literackim „Na skrzydłach Ikara” -  sierpień 2011 r


Pożegnanie na lotnisku


Uważaj!
Kiedy skończy się ten ubity pas ziemi, już ci nie pomogę.
Jesteś skazany na samotną drogę.

Patrz!
Na końcu tej ścieżki jest twoje nowe życie.
Nie pozwól, żeby oszalałe upadło w niebycie.

Pamiętaj!
Kiedy skończy się ziemia, zachłyśniesz się własną odwagą.
Ale, niech nie zgubi cię pewność siebie i życie ze swadą.

Wiem,
że złota poświata nad Ikaryjskim Morzem przeniknie cię ciepłem i beztroską,
a Ikaria jawić się będzie cudną wyspą, wręcz boską.

Synu,
niech zawsze me myśli cię chronią!
Będę czekał na wieści z duszą utęsknioną.

Wiersz nagrodzony III nagrodą w Konkursie Literackim „Na skrzydłach Ikara” -  sierpień 2013 r.


Tylko raz

Chyba trzymałam się chmury

Wokół mnie sączyła się niebiańska cisza
Sunęłam w ażurowe tunele
Wspinałam się ku pozłacanym szczytom
Ześlizgiwałam na błękitne szlaki cumulusów

Nagle
Droga bez końca dobiegła końca

Serce znowu nabrało przyzwoitości
Krew spoważniała
Tylko dłonie dalej cicho żądały radości

To dobrze, że znów widzę niebo nade mną
Poczekam
Może kiedyś wrócę do ciebie

 


Pas startowy

Cement. Zimna chropowatość.
Za nim kończy się i zaczyna wszystko.

Tam, na końcu, jest początek dla tych, co skończyli z samotnością.
Metalowa kołyska samolotu, choć otula szczelnie, jest zimna i obojętna.

Tam, na końcu, znikną i rozpłyną się smutne wczorajsze dni.
Serwowana przez stewardesy wódka bardzo im pomoże.

Tam, na końcu, jest początek odkrywania nowych twarzy i nowych chwil.
Wypełnioną przeźroczystym powietrzem przyszłość tak łatwo zobaczyć.

Tam, myśli nie chcą zasnąć.

Jak przechytrzyć tam los?



Tuż przed

Dlaczego nie mogę poszybować wyżej?

Te ciągłe uwagi i narzekania:
Uważaj!
Spadniesz!
Nie poradzisz sobie!

Co może mi się stać?

Przecież, jeśli będę się trzymał blisko ziemi, nie zobaczę swoich marzeń!

Już stąd widać, że tam, wyżej, jest tak pięknie!
Wszędzie złoty pył, brokatowe chmury, lśniące iskierki!
I jeszcze do tego wszystkiego, tak przyjemnie ciepło!
Ten słoneczny żar przyciąga niemiłosiernie!

Że marzenia kosztują za dużo?
Że marzenia są niebezpieczne?

Jak można tak zabraniać mi próbowania życia!
Przecież ono i tak do mnie przyjdzie!

 


Sztuka sprzątania

Najpierw biurko.
Trzeba rozgarnąć wczorajszy dzień.
Żeby dostać się do zmęczonych okularów.

Teraz papiery. Dużo papierów.
Na jedną stronę maszerują pilne, na drugą ciężko opadają ważne.
I co dalej?

Teraz półki z książkami.
Uwaga! Zasadzka!
Trzeba omijać te ulubione grzbiety!
Bo skończy się dramatem pośpiesznego czytania!
To grozi bezbolesnym utonięciem
w przepastnych dolinach bystrych rzek czytelniczych wspomnień i wrażeń!

Na szczęście poukładałeś mi życie.
Wchodzę spokojna w twój świat.


Powroty

Wiem czego szukam
Krążę spokojnie
I wracam niecierpliwie
Przecież gdzieś tutaj jestem

Chodzę spokojna w ciepły spełniony dzień
Ciągle zaglądam do kolorowych szyb grodzkiej
Przebiegam wspomnieniem po torach szewskiej

Czekam na to drżenie

Pochłoń mnie maszyno marzeń
Wrzuć mnie we wczorajszy dzień
Zakręć mną na zawsze, bo
Nie chcę już wracać do siebie
Nie chcę tęsknić

Poszukaj mnie może na floriańskiej
 albo krakowiaków i górali
Przecież gdzieś tutaj już jestem, ta wcześniejsza, piękniejsza, szczęśliwsza

Zaklinam się, że znowu tutaj wrócę,
Będę cię ciągle dręczyć
Albo siebie


***

Zawsze go kochałam.

Nawet wtedy, gdy
Nie wiedziałam, że będzie.

Ciągle czułam jego obecność.
Czekałam na niego.

Wiedziałam, że patrzy na mnie,
Że tęskni,
Że chce się przytulić.

I w końcu zjawił się w cudownesłoneczne południe.

Biały puch na szarym dywanie

Tak, zawsze go kochałam
Nawet wtedy, gdy
Nie wiedziałam, że będzie.


Mojej Mamie

Zawsze jest pod telefonem
Zawsze mówi mi „nie przejmuj się”
Zawsze była, nawet, gdy mnie nie było
Zawsze uśmiechem wita i tęsknym spojrzeniem żegna
Zawsze o mnie myśli
Zawsze dba o moje drobiazgi i duże sprawy

Nigdy nie będę w stanie podziękować Jej za wszystko
Niech tylko zawsze będzie


***
Do Teściów

Zrobić ci herbaty?
Może wolisz kawę?
Co chcesz oglądać?
Lubisz ten film?
Co w szkole?
Jak zdrowie taty?
Co u mamusi?

Nie usłyszę już tych pytań
W przyciemnionym świetle gościnnego pokoju

Nie odpowiem

Odpłynął gdzieś gwar
I wesołość okraszana salwami śmiechu

Zniknęła powtarzalność dni

Wokół tylko moje osamotnione odpowiedzi

Nie potrafię Was pożegnać

przez te łzy
 



Beata Pleban

Urodzona 21 czerwca 1971 r. w Żołyni  k. Łańcuta. Absolwentka II Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie oraz studiów polonistycznych w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie. Mieszka w Radomyślu Wielkim, gdzie także pracuje jako nauczyciel języka polskiego w Szkole Podstawowej im. gen. Wł. Sikorskiego.

Wiersze pisze od najmłodszych lat. Niektóre z nich zostały wydane w antologii „Wiersze radomyskich poetów”. Jest laureatką konkursu literackiego „Na skrzydłach Ikara” ( wiersz „ Już kołyszą mnie”). Lubi opowiadania Bruno Ferrero i teatr. Interesuje się dziennikarstwem. Śpiewa w chórze „Echo” , działającym przy Samorządowym Centrum Kultury i Bibliotek w Radomyślu Wielkim.

Uważa, że poezja jest zwierciadłem, w którym odbija się wszystko to, co kochamy i czym się fascynujemy.




Pozwól mi

Pozwól mi Boże
uczyć, pisać i śpiewać
patrzeć w dziecięce oczy
dłoń w dłoni męża chować
tęsknić za wiosną
uciekać od zmartwień
włos dzielić na czworo
myśleć, wspominać
planować i czekać
pozwól mi Boże
żyć


Moje Westerplatte

Idę pod górę ścieżką stromą
podjętych obowiązków
Walczę o słuszne sprawy,
o które nie sposób nie walczyć
Od powinności moich się nie uchylam
W postanowieniach trwam
Niekiedy myśl się rodzi
by uciec, gdzieś się schować
Ale nie można zdezerterować
Każdy ma w życiu swoje
Westerplatte


Miłość
Dawna miłość
Prosta, skromna, zagubiona
Ta Cecylii i Jana
Ta zbawiona
A dzisiejsza
Szybka, z górnych półek, idealna
Czemu znowu rozwiedziona?


Istnieje taka miłość
Istnieje taka miłość głęboka
Oczekiwaniem serce wypełnia
Jeszcze nie widzi, a już kocha
I duszę dumą przepełnia

Istnieje taka miłość prawdziwa
Co patrzy w oczęta zawsze szczere
Co delikatne rączki w swoich skrywa
I wybaczyć potrafi tak wiele

Istnieje taka miłość radosna
Co rozkwita w uśmiechach na twarzy
Pocałunkami pachnie jak wiosna
I pozwala dziecku ciągle marzyć

Istnieje taka miłość zniewalająca
Co większej już na świecie nie ma
Co wczoraj, dzisiaj, bez końca
Taka miłość matki do córki i syna


Z Tobą
Mężowi
Jak wiele wspólnych wieczorów
Świtów rozbudzonych
Ile ulotnych spojrzeń
Rąk splecionych
W zakamarkach szarości
I w rozkwicie słońca
Jak wiele już lat z Tobą
I oby wiele do końca


Obawa
Drżę jak osika na wietrze
o jutrzejszy dzień
serce zamknięte w rozterce
niespokojny sen
Milionami spóźnionych chwil
idzie przyszłość
twarda jak orzech
wciąż nie do zgryzienia


Dlaczego
Dlaczego tak się stało Boże
Czy tak być musiało
Pytania dzisiaj mnożę
Jaki sens to miało

Odeszli najlepsi z nas
Mądrością, misją, wiarą
Dlaczego znów katyński las
Nie pojmę żadną miarą

Nadzieją czoło me zdobisz
Mimo że dusza się lęka
Ty Boże wiesz, co robisz
Choć po ludzku serce pęka

Na  zawsze
Szczęśliwy, co wolność odkrył
w skrzydłach rozpiętych
Roztańczone jego serce
dusza wniebowzięta

Otulony chmurami unosi się
w bezkresnej przestrzeni
Już ptakom nie zazdrości
nic nie pragnie zmienić

Chciałby tylko chwilę uchwycić
na zawsze, bo ciągle mało
Zbyt to jednak cudowne
by wiecznie trwało


Traviaty pejzaże
W kulisach serce drży
Gdy pierwsze dźwięki słyszę
To wcale mi się nie śni
Już czas rozpocząć grę

Violetty śpiew rozbrzmiewa
Ja tutaj jestem? - tak
I myśl we mnie dojrzewa
Że to szaleństwa smak

Uniesiona Adamka batuta
Piękne solistów twarze
Orkiestry za nutą nuta
Traviaty to pejzaże

Szalony bal aż do świtu
Cudowny pląs Cyganek
Chór matadorów z Madrytu
Scena za sceną wyśpiewane

Na chwałę i cześć miłości
Która do wyrzeczeń zdolną była
Łzę roniąc w samotności
Zranić nie potrafiła

Spotkanie zakochanych
O wspólnej przyszłości marzenia
Skupienie na twarzach zebranych
I szczere widowni wzruszenia

Wątłe ciało chorobie ulega
Przed oczyma życie się przewija
Ostatni czuły gest Alfreda
I nagle wszystko cicho mija

Już czas zakończyć grę
To wcale mi się nie śni
Ostatnie brawa słyszę
A serce ciągle drży


Sumienie
Sumienie nie milkniesz
Gdy wokół hałas nieznośny
Sumienie nie milkniesz
Gdy cisza w uszy kłuje
O sędzio sprawiedliwy!
Ty zawsze pracujesz


Nie zapomnij

Martwisz się, biegniesz, kupujesz co trzeba
By móc żyć na tym świecie
Ziemia jest tylko przystankiem do nieba
Czy pomyślałeś o bilecie?

Danuta Łakomska

Urodzona 10 kwietnia 1956 roku w Mielcu. Ukończyła pedagogikę w WSP Siedlce. Długoletni nauczyciel, instruktor teatralny i animator kultury. Występowała w spektaklach jako aktorka w studenckim teatrze ES i teatrze Dramatycznym w Mielcu. Prowadziła teatr Makulatura przy Robotniczym Centrum Kultury w Mielcu (obecnie SCK Mielec) oraz przez pięć  lat Przegląd Teatrów Lalkowych w Szkole Nr 13 w Mielcu. Należy do Grupy Literackiej „Słowo”, działającej przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu od 2009 roku.

Obecnie przebywa w Anglii. Jej pasje to: teatr, poezja i malarstwo. Tomik „Po drugiej stronie słońca” jest jej pierwszym tomikiem.

 

 

 

 

 

Po tamtej stronie słońca
Po tamtej stronie Słońca wzrastają w miłości piękne dusze. Ziemska miłość wyzwala je i wtedy wnikają do wnętrza ludzi. Budzi się nowe życie z błękitnym spojrzeniem anioła. Świat najpierw mały w objęciach matki i ojca rozciąga się łóżko, pokój podwórko... miasto, kraj, jak ktoś chce to dalej. Poznajemy mnóstwo ludzi podobnych do nas i innych. Na chwilę lub na długo zmieniają nas. Przeżywamy ciągłą hiperbolę wzlotów i upadków. Uczymy się lub nie – na błędach. Radujemy się, lub smucimy czasem – rozpaczamy. Zarabiamy lub nie na tyle, żeby godnie żyć. Kochamy raz...lub nie raz...albo kochamy wyłącznie siebie. Pędzimy ku karierze...lub nie zawracamy sobie tym głowy. Z czasem nasza dusza nabiera barw, które ciągle zmieniają się, lecz w środku tkwi diament wszechświata...dobro .Bez względu na wszystko, lata płyną nieubłaganie i powoli nasz świat zaczyna się zawężać, aż do jednego pomieszczenia, do jednego łóżka. Pozostaje nadzieja, że po tamtej stronie Słońca odnajdziemy to, czego nam zawsze brakowało.

Maj

Śpi w nas
majowy las
subtelny
zapach konwalii
biel pończoch
brzóz
obłapia już sosna
– długimi palcami.
A dębów siła
ramiona otwiera
by przytulić
natychmiast
już teraz.


Poczekam

Niespodziewanie
zaczerpnęłam przejrzystość
oczu Twoich.
Jesteś dobry
i ciepły
jak babciny chleb
– prosto z pieca
na liściu chrzanu.
Ciągle
zbyt gorący
aby jeść
– poczekam.


Wiosna

Wietrzykiem
zabawnie potargana
lekko rumiana
od słońca
wskoczyła przez okno
wprost w firan koronki.
Zapachniało od sadu
kwieciem
świeżą trawą od łąki
a Ona…
lazurem nieba zmęczona
przysiadła
dla odmiany
w fotelu pana Leona.



(wiersz inspirowany obrazem „Wiosna” L. Wyczółkowskiego)


P o p a t rz

Nie widzisz mnie?
Może...
czerwoną sukienkę włożę
i zatańczę
wśród maków na łące.
Nie widzisz mnie teraz?
Chabry z zórz
powybieram
i ułożę mały bukiecik
jego tytuł:
Niebo w fiolecie.
Nie widzisz mnie?
J e s t e m.


Czarne koty

Uśmiechasz się
– szelmowskie oko
robią czarne koty.
Lecz…
jeszcze za wcześnie
na welon czułości
– bo zbyt ciepły jest
dotyk twoich oczu
i za wcześnie jeszcze
na upojne noce
– bo załamać można
białe
porcelanowe jutra.
Kiedyś
gdy czarne koty usną – przyjdę.


Przenikanie

Nie wiem czemu
przenikasz
do mego umysłu i ciała.
W księżycowej pościeli
zasypiam
twoja... cała.


Wzajemność

Otulasz mnie
swą miłością
i jak płaszczem
- chronisz
a ja ci serce daję
ot tak... na dłoni.


Przemoczenie

Poranek
znowu moknie
a ja…
naprawdę nie wiem
dlaczego
razem z deszczem
poczułam Ciebie.
Po włosach
ciepło płyniesz
strużką
za dekolt wpadasz
spodnie kleją się
do mnie
– przemakam.
Ciągle padasz.


Miasteczko

W miasteczku
takim
gdzie deszcz
nie pada
snami
utkane ulice
tajemne myśli
wiatr rozgadał
bo kocha tajemnice.
Woda migoce
barw tysiącem
niebu
kłania się ziemia.
W miasteczku takim
żyją
nasze maleńkie
marzenia.


Niedziela

Rozbitkiem
dnia siódmego
jestem.
Czas... wraca
czułym filmem
– aromatem traw
świerków i jodeł
zniewala
– duszę czaruje
uwodzi minionym
a potem…
skrzeczy sroką
na płocie
– srebrniki liczy.


Babcia

Twoje oczęta
ciekawe mnie
i darowanej gruszki
pulchne paluszki
szarpią owoc
i siwe włosy.
Uśmiech uroczy
mówi...zostań.
Ufnie
przytulasz się.
Serduszko małe
– kocham Cię.


Biedronka

Przyszła
nie wiem skąd
– biedronka.
Po laptopie
pobiegała
taka żwawa
– chociaż mała.
Nie ma słonka
jest biedronka
– pomyślałam.
Poleciała.


Samotność

Gdy już odejdą
znajomi
cichutko
dyskretnie
na palcach
Gdy już ucichnie
gwar po nich
zapraszam
księżyc do tańca.
Pokoju
nieme ściany
wymownym
świadkiem będą,
że w chwili
gdy spadamy
– jesteś ze mną.
Przedświt

Fotografia
jak ze snu.
Ukradkiem
podkradam zorzom
pierwsze
barwy czyste.
Rosa płoży się miękko
perłowym muślinem.
Bezmyślnie
strącam diamenty
uwieszone
w koronkach pajęczyn.
Letni zapach przenika ciało.
Czekam.


Pragnienia

Pod rzęsami
pragnienia
niespodziewanie
zakwitły nenufarem.
Szklista wilgoć
wypełnia
lecz nie budzi
powiek.
W kołysce utkanej
z silnych
ramion twoich
kwiat...
białe skrzydła
anioła.



Kruchość

Alabastrowa waza
– unikat.
Przez nią
przenika
myśl twoja
i dotyk czuły.
Ciepło
wypełnia wnętrze
drażniąc się
ze zmysłami.
A ona...
niezwykle krucha
jest.
Bez oparcia znika.


Intymność

Weź mnie
na wyspę taką
gdzie nikt
nie puka do drzwi.
Tam będzie
tylko lato
słońce
plaża
i my.
Zapomnimy się
całkiem
na tej plaży
nad morzem
przegapimy
wschód słońca.

Znów ktoś puka
- otworzę.


Parne lato

Parne
gorące lato
a Ciebie nie ma.
W myślach
rozmawiam z tobą
- układam cały poemat.
Maliny w słońcu
nabrzmiałe
skwarnym
lipcowym południem
prawie bordowe całe
przyjedź
pachną tak cudnie.
Zaraz burza przeleci
spłynie deszczem
po twarzy.
O malinach
to wtedy
możesz tylko pomarzyć.


Bezsenność

Smutno
samej nocą
żaby rechocą
tęsknie
a niebo gubi gwiazdy.
Wtedy
umierają
najpiękniejsze kwiaty


Szczęście

Szczęście
mieszka w pewności,
że teraz właśnie
oddychamy tak samo.
W zieloności  
rozkwitły
złote kaczeńce
A ja rozmarzona
– tulę różowe obłoki.
Jesteś.


Miłość

Czysta
jak górskie źródło
wypływa
z głębi istnienia
wypełnia
po opuszki palców.
Świat
nie ma znaczenia.
Jesteśmy jednym.


Tatry

Hej... Tatry ukochane
pięknie ośnieżone
i oscypki...
wróciłam
podróże skończone.
Świerki wyniosłe
dumnie
skrzą się w białej szacie
mieni się mroźne niebo
w kremowej poświacie.
A w karczmie
– swojskie jadło
palenisko płonie.
Radość prześwietla żarem
i serca
i dłonie.


Dom

Dom nasz
otwarty na oścież
– okien nie ma i drzwi
przecież
pojawią się goście.
Przy stole ja i Ty
i nasze przyjdą dzieci.
Nigdy nie będzie pusto.
Pierogów nagotuję
z grzybami i z kapustą.
Dom nasz jeszcze surowy
wiatr w nim jedynie gości.


Cisza

Trwam
w motylim kokonie.
Bram
nie wyważam
– bo po co?
Tylko nocą
cisza skowyczy,
tylko... nocą.



Uśmiech

Posypało się z wiśni kwiecie
– biało.
W Polsce radosna wiosna.
Tu słońca mało.
Poorane niebo
przewiązane lazurem włoskim
- pamiętam Bari.
Tak bardzo tęskniłam do Polski.
Uśmiecham się do myśli,
ech... marzenia
Na angielskiej Market Street
– lazur mnie zmienia.


List

Przyszedł
mocno spóźniony
po latach
list
z tamtego świata
i przytulił moją duszę.

Please publish modules in offcanvas position.