Durak Piotr

Piotr Durak (ur. 22 sierpnia 1985 roku w Mielcu) – polski prozaik, poeta, dziennikarz i podróżnik.

Ukończył Szkołę Podstawową nr 9 w Mielcu. W 2004 roku zdał maturę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Konarskiego w Mielcu. Od 2009 roku absolwent polonistyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. W okresie studiów pracował m.in. jako murarz, pomocnik operatora pługu śnieżnego, mechanik rowerowy, rozwoziciel pizzy, korepetytor, dziennikarz, korektor[1]. Pisywał recenzje do regionalnych i ogólnopolskich czasopism literackich. Był też spadochroniarzem w Sekcji Spadochronowej Aeroklubu Rzeszowskiego. W roku 2007 był współpracownikiem i korektorem w mieleckim Tygodniku Regionalnym "Korso".

W latach 2005-2009 członek Sekcji Twórczości Literackiej UR, współzałożyciel studenckiej grupy poetyckiej "Polifonia". W latach 2008-2009 aktor w Studiu Teatralnej Ofensywy Studenckiej przy UR. W latach 2005-2010 był członkiem Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Rzeszowie. Od 2006 roku pełni funkcję wiceprezesa mieleckiej Grupy Literackiej "Słowo". W roku szkolnym 2009-2010 nauczyciel polonista w Gimnazjum im. Jana Pawła II Sióstr Prezentek w Rzeszowie. Stypendysta Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Debiutował w rzeszowskim BWA w kwietniu 2005 roku. Opublikował dwa zbiory wierszy: Odnaleźć siebie (SCK, Mielec 2006), Wiatrołomny (Biblioteka "Frazy", Rzeszów 2008) oraz dwie powieści: Ostatni rok (Rzeszów 2007, SCK Mielec 2009), Dzienniki rowerowe ("Nowa Dobra Literatura", Kraków 2011). Jest autorem blogu literackiego Raport zza mgły. W roku 2007 otrzymał honorową nagrodę im. Andrzeja i Brutusa Strumskich za Najlepszy Debiut Literacki Roku 2006, przyznawaną przez rzeszowski oddział Związku Literatów Polskich. Twórczość Piotra Duraka była omawiana w podkarpackich mediach, stała się też obiektem badań języko- i literaturoznawczych[2].

Pasjonat podróży rowerowych[3], spływów pontonowych i wspinaczki górskiej. Zdobywca większości szczytów Korony Gór Polskich. Z aparatem fotograficznym odwiedził kilkadziesiąt miejsc opuszczonych przez człowieka. W kwietniu 2009 roku wraz z ekipą Polskiego Towarzystwa Nukleonicznego spędził tydzień na Ukrainie w opuszczonej strefie po katastrofie reaktora w Czarnobylu. Efektem wyjazdu była seria reportaży w lokalnych mediach i wystawa fotografii w Uniwersytecie Rzeszowskim[4]. Na przełomie lipca i sierpnia 2009 roku przepłynął samotnie pontonem trasę z Rzeszowa do Gdańska. W lipcu 2010 roku dokonał samotnego spływu pontonowego Dunajcem, od Nowego Targu do ujścia w Opatowcu i dalej, Wisłą, do Sandomierza. Akcja miała na celu oszacowanie strat powodziowych i stworzenie reportażu z zalanych terenów. Podróżuje samotnie, bez rozgłosu i pomocy z zewnątrz.




Sonet o wiośnie II

Wiosna błotem wypełnia dziurawe chodniki,
Śmierdzi gnijącym ścierwem psa padłego w grudniu,
Szerzy syf i choroby, krok robactwa dudni
W ściany przegniłej trumny ukrytej w piwnicy.

Brudni, brzydcy, obdarci, straszni i zmęczeni,
Kopulują po parkach obleśni gówniarze.
Wiosenne słońce bluzga w wygłodzone twarze.
Rzeka ma kolor moczu, wśród zgniłej zieleni.

I tylko śnieg, jak kłamca, próbuje ocalić
Sytuację swą bielą, która w oczach ginie,
Odsłaniając duszący odór wysypiska.

Niewinność szybko znika, jak nafta się pali.
Pozostaje brnąć w gnoju cudownej krainie,
Śmiejąc się, wracać z tłumem do swego mrowiska.

Marzec 2006


Pokolenie

teraz już nie ma o co walczyć
wystarczy tylko wyciągnąć rękę
i mamy wszystko w ilości większej
niż mógłbyś sobie to wyobrazić
i mamy miłość i mamy brata
i słońca wielkiej wiary blask

teraz już nie ma za czym gonić
życie to tylko garstka piasku
dzierżona nieopatrznie w dłoni
małego dziecka w klatce czasu
sekundy lata uciekają
niechybnie gdzieś między palcami

teraz nie ma przed czym uciekać
więc wychodzimy samotni szczerzy
nie patrząc na to czy ktoś uwierzy
czy kłamstwem plunie nam w jasną twarz
więc uciekamy do światła lampy
żeby zabijać próżnię - jak ćmę

myśmy wierzyli – miłość to miłość
wiara jest wiarą a śmierć to śmierć
myśmy ufali kształtom przedmiotów
nawet gdy we mgle rozmyta treść
czyniła echo naszego głosu
ulotnym wrzaskiem


* * *

...a kiedy ona cię kochać przestanie
odstąpią góry morza i doliny
od ciebie gdy ją porzucisz w noc ciemną
za szklaną taflą deszczów i snów nieprzejrzystych
uciekną psy dzieci nocy i wiatr
zamknie za tobą swe usta

poczujesz brzytwę trawy na czarnym policzku
i łaskotanie ognia purpurowej ściany i wiara cię
nawiedzi tak że będzie boleć
a woda nie ukoi swym chłodnym lazurem

a kiedy ona cię kochać przestanie
pójdziesz prosto przed siebie bez celu
bez końca drogą krętą i wąską
drogą zamazaną
bez krwi blady jak obłok
w dzień pierwszego śniegu


bez nas

wbrew pozorom mieliśmy bardzo dużo czasu
by zaszyć się w ciemnościach dworcowych neonówek
ukryć twarze w dłoniach zamknąć drzwi na słowo
honoru i wyjść nie myśląc o złodziejach mebli i rowerów

mogliśmy też pozostać drzewami na wielkiej pustyni
by nie wiedzieć dlaczego i jak długo jeszcze
mogliśmy iść po lesie albo podróżować przed siebie
samochodem śpiewając coś odpowiedniego tak wygląda wolność

mogliśmy też walczyć lub próbować walczyć o każdą
płytę chodnikową kartkę zdjęcie kwiatek
mieliśmy wystarczająco dużo czasu by pożegnać się
z przeszłością by zasnąć we mgle wieczoru

i nie obudzić więcej zmysłów przy obcym człowieku
może powinniśmy zaczekać aż nadejdzie ta właściwa godzina
zamiast rozkradać łapczywie sekundy jak pióra
ptaków malowane zmierzchem rzeźbione świtem

a może należało odejść nic nie mówiąc już na początku
tylko popatrzeć na siebie i z twarzy odczytać wszystko
co może się wydarzyć ale nie nadejdzie
wbrew pozorom mieliśmy dużo czasu by nie istnieć


Raport z M.

23 grudnia w godzinach nocnych
z siódmego piętra Szpitala Powiatowego
wyskoczył mężczyzna z ręką w gipsie
lat około 40 i zginął na miejscu.

A mógł żyć! – mówią – Dlaczego to zrobił?
Mógł żyć – miał tylko złamany nadgarstek…
Mógł żyć – zostawił rodzinę, czekoladę
na stole sok pomarańczowy…

Nigdy się nie dowiedzą,
jakie to nieszczęście
złamać tylko nadgarstek
próbując wycelować
z rewolweru
w głowę


Portret współczesnej nastolatki

Jej usta pozostały wilgotne i świeże
pod grubą warstwą szminki
zgwałcone tysiącem obcych języków

Jej włosy nie stały się martwe
od kłębów trującego dymu papierosów
nakładanych co wieczór jak fałszywy balsam

Jej ramionom nie odebrał blasku
szorstki dotyk tysiąca męskich rąk

Jej piersi są ciągle młode i jędrne
ze śmiesznie sterczącymi różowymi sutkami
nawet oddane w posiadanie setkom obcych warg

Jej nogi wciąż są tak samo zgrabne i szczupłe
choćby nawet codziennie rozkładała je
przed innym kochankiem

Jej wnętrze pozostaje tak samo puste
choćby nawet tańczyła ufała błądziła
i codziennie wstawała żądna świeżych doznań

Dlaczego więc płacze?


Mielec 2005


Obiad z ludożercą Tadeuszowi Różewiczowi

najpierw były problemy z odprawą
że to bez paszportu można z tak dalekiego kraju
i że noży nie wolno nosić w samolocie
list od Tadeusza Różewicza załatwił sprawę

później był duży kłopot z walizkami
nie mam pojęcia dlaczego przywiózł ze sobą pół domu
skóra i kości
nie miał szczęścia ostatnio

potem godzinę straciliśmy na tłumaczenie
że Chrystus mówiąc kto spożywa ciało moje i pije moją krew
wcale nie miał na myśli
kanibalizmu

wreszcie poprosił o spacer po mieście
wszystko tu inne większe i jakby piękniejsze – mówił i pytał
o te kamienice ruiny i pomniki

opowiadam to miasto nie szczędząc szczegółów
zatrzymując się dłużej na pojęciu „wojna”
którego nie rozumie i jakby nie wierzy

opowiadam więc bomby czołgi samoloty
i czarną krew płynącą w załamaniach bruku
i gniew i bezsilność i poświęcenie
opowiadam obozy gaz i ściany śmierci
znane tylko z muzeum
ludziom mego wieku
opowiadam więc Westerplatte
Warszawę Gdańsk

słucha kiwając głową
milcząc prawie śmiertelnie
jakby stał za szybą
zadowolony wstrząsem
biorę go na obiad
czekam na pierwsze słowo
które padnie z jego szerokich ust
po mojej przemowie

z braku alternatywy
wybiera świńską nogę
wreszcie jakby się łamiąc rzęzi ponad blatem
wie pan stało się wiele nie mogę zaprzeczyć
ale Ziemia się kręci cokolwiek pan powiesz
ja i tak będę wierzył
że człowiek jest dobry

i od takich się można cokolwiek nauczyć


Wędrowiec po morzu chmur

opis obrazu C. D. Friedricha

nigdy nie wybadamy co przyśniło mu się
nim stanął odwrócony na krawędzi skały
może cisnął zegarek w otchłań czas zatrzymał
tkwiąc nieruchomo na wybranym szczycie
dlaczego na tym?

pozornie nie dzieje się tu nic
morze ze świerków granitu i mleka
droga która zaprowadziła go w górę
pozostanie zawsze tajemnicą
buty musiał mieć wygodne inaczej nie doszedłby
na falochron linii chmur

odwagę musiał zbierać długo
zielony płaszcz zakładać starannie
włosy rozwiać niebieskim wiatrem w nieładzie
być poetą to prawie tak jak być malarzem

skały były czarne i śliskie a mgła
osiadała na rzęsach
nie dowiemy się nigdy o napięciu mięśni ścięgien
sile woli i walce jaką stoczył z opiekuńczą matką
zatroskaną kochanką

ważne jest to że stoi patrząc w otchłań
nogi trzyma pewnie prawa ręka ściska kostur
nie zamierza więc skakać
popatrzy odwróci się zejdzie
lecz kiedy to nastąpi nie dane nam poznać

nie spojrzymy nigdy w jego oczy
nie policzymy kropel potu
nie dotkniemy zachwytu granitem i wanilią chmur
nie zajrzymy pod zmarszczone a może właśnie pogodne czoło

przestrzeń pozostanie przestrzenią
zbyt wielką by zmieścić ją w kadrze ogarnąć wzrokiem
on będzie zatrzymywał czas
a my będziemy obserwować fałdy płaszcza
opinającego skórę jego pleców


Rugia 19 IV 08


Gdzie jesteś?

przybądź aniele o złamanym skrzydle
o posklejanych ropą pióropuszach przybądź
i zabierz mnie stąd!

przyszli źli ludzie oni cię skrzywdzili
a przecież wciąż masz uśmiechniętą twarz

dlaczego boli ta samotność która pośród gawiedzi
otacza mój łeb
dlaczego szukając miłości ciągle patrzę
między karty starych ksiąg

wszystko się kończy – to jest moja wina
aniele o złamanym skrzydle przybądź ponownie
i zabierz mnie stąd!

zabierz mnie i unieś wysoko
polećmy nad miastami

tam gdzie wiatr niesie tylko ukojenie
tam gdzie nóż staje się tylko narzędziem
tam gdzie wędrowne ptaki zakładają gniazda
gdzie kończy się włóczęga i zaczyna świat

przybądź aniele o złamanym skrzydle przybądź z daleka
i zabierz mnie stąd!

popłyńmy nad lasami i nad dolinami
zobaczmy z góry śmieszny szklany łańcuch chmur
pokaż mi niebo świetliste niebo gwieździste pokaż

jednym skinieniem głowy ukołysz mój ból


Mielec 16 września 2007, wschód słońca


Remedium

Kiedy w końcu przyjdzie mi umrzeć
kiedy wszyscy odstąpią ode mnie
Ty odejdziesz i wiary mi braknie
zadrży serce nazwane kamieniem
kiedy nawet swą duszę zaprzedam
i nie będzie światła i miłości
a nadzieja pozostanie słowem
wiatr owieje mi głowę oddechem
martwym jak widok miasta
na starej pocztówce

Kiedy nawet przyjdzie mi zniknąć
i zostawić tu miłość i szczęście
kiedy Bóg zapuka mi w okno
i uśmiechnie się do mnie łagodnie:
Miałeś rację, mówiąc, że mnie nie ma
lecz choć żyłeś beze mnie - mi powie -
ciągle czułeś ten dotyk bieli piór na dłoni
ciągle poszukiwałeś i byłeś mi cenny

Kiedy wstanę aby już nie walczyć
tylko by się spokojnie ułożyć
i zabraknie słów by opisywać
i zabraknie myśli aby tworzyć
Kiedy wreszcie nic już nie będzie
nawet żadnej cienistej alei
i tuneli i trąb jerychońskich
i tych murów i krat dookoła
ani kobiet tańczących w bieli...

Powiem tylko słowo dziękuję
i odejdę tak jak się znika
z wnętrz gdzie orkiestra gra zawsze do końca
gdzie tańczą i się bawią i nie zauważą
I wesoły wymknę się chyłkiem
a śmierć będzie już tylko wspomnieniem
wiatr kurz wmiecie na moje miejsce
puste krzesło zajmie ktoś inny
tylko sztuką będzie być cieniem
gdy nadejdzie nowy wschód słońca
 

 

Jerzy  Mamcarz – poeta, kompozytor, pieśniarz, satyryk, konferansjer, członek Związku Artystów Scen Polskich (egzamin  u prof. Aleksandra Bardiniego), członek Związku Polskich Autorów i Kompozytorów ZAKR - sekcja literacka (przewodniczący Literackiej Komisji Kwalifikacyjnej), Stowarzyszenia Autorów ZAiKS -€“ sekcja literacka i kompozytorów, Stowarzyszenia Artystów Wykonawców STOART, w latach 2014-2016 członek Zarządu ZAKR, od 2016 członek Zarządu Związku Zawodowego Twórców Kultury, założyciel i  prezes Stowarzyszenia Warszawska Scena Bardów (od 2006r), pomysłodawca i dyrektor artystyczny Festiwalu im. Jonasza Kofty „Moja Wolności”, który odbywa  się  od  2006 roku.  Absolwent Politechniki Krakowskiej. Urodzony 31.07.1952 w Mielcu.

Biografia
Był laureatem konkursów i przeglądów m.in. w Myśliborzu, Olsztynie, Toruniu, Wałczu, Tarnowie, Krakowie, Rzeszowie. Uczestniczył w wielu Warsztatach Piosenkarskich w Lublińcu. W latach 1980-1981 był  członkiem Kabaretu Piwnica  pod  Baranami.  Po egzaminach w 1982 roku u prof. Aleksandra Bardiniego w latach 1983–1988 pracował w kabarecie Ostatnia Zmiana przy ZPR Warszawa m.in. z J. Himilsbachem, A. Dymszówną, J. Cnotą, W. Niderausem, S. Zachem, B. Wrocławskim. W latach 1988–1989 współpracował z Młodzieżową Agencją Koncertową w Warszawie m. in. koncerty z Tomaszem Raczkiem pt. „Ze sztuką na Ty”. Od 1990 roku  wykonuje  autorskie, poetycko- satyryczne recitale oraz  prezentuje  z własną  muzyką  poezję  współczesną.

Telewizja emitowała jego recitale „Na początku słowa” reż. Marian Ligęza i „Jeszcze skrzydła mam odrosną” reż. Barbara Sałacka, zrealizowane w Gdańsku i Warszawie dla TVP2. Wydał kasetę i płytę CD – (Polskie Nagrania Edition 1997) pod tytułem „...jeszcze tańczą ogrody”, nagraną z orkiestrą Zygmunta Kukli oraz książkę poetycką pod ww. tytułem (Dom Wydawniczy Bellona 1998) z wierszami i tekstami piosenek, które zinterpretował graficznie Krzysztof Litwin. W 2009 roku ukazała się jego płyta pt. „Lustrum” (Fonografika), która zawiera utwory nowe, nagrane z Marcinem Partyką oraz utwory z archiwów Polskiego Radia w Warszawie i Rzeszowie. Na Festiwalu OIRT Redakcji Rozrywki w Pradze w 1989 roku reprezentował Program 3 Polskiego Radia, co zaowocowało recitalem na Tage der Leichten Musik w radiu Hessischer Rundfunk we Frankfurcie n. Menem, gdzie wykonywał własne utwory w tłumaczeniu prof. Zdzisława Wawrzyniaka. W  2012  roku  obchodził  jubileusz  pracy  artystycznej  w  SCK w Mielcu, z udziałem  m.in. Zbigniewa  Zamachowskiego, Olgierda Łukaszewicza, Marka Bałaty. W 2016 roku  wydał  płytę CD pt. „Romans  na  łyżworolkach” ( D: Warner Music Poland), która  zebrała  znakomite  recenzje, a  promująca płytę  pieśń „Zbyt późno” była  Piosenką  Dnia  Jedynki.

Pieśń z płyty „…jeszcze  tańczą  ogrody” pt. „Śmieszna lub smutna piosenka o Don Kichotach” wiele miesięcy gościła, a 3 miesiące zajmowała 1. miejsce na Liście Przebojów w kategorii Piosenka Literacka w I Programie Polskiego Radia.

Z recitalami występował m.in: w Teatrze Rampa, w Starej Prochowni, w Teatrze na Woli, w klubach i kabaretach: Piwnica pod Baranami, w Klubie Aktora, w Klubie Pod Harendą, w kabarecie Loch Camelot, w cyklach: Ogrody Frascati, Galeria Śpiewających Poetów, Poznaj Bardów. Wielokrotnie w koncercie Premiery w ramach Międzynarodowego Festiwalu Bardów OPPA w Warszawie. Występował w programach radiowych i telewizyjnych, jak Muzyczna Jedynka, Poranek z Polsatem, Kawa czy Herbata, Halo Polonia, Pytanie  na  Śniadanie, Akademia Rozrywki w Programie 3 Polskiego Radia.

W programach łączy nastrojową poezję z satyrą. Wykonuje recitale w pełni autorskie, jak również sięga po twórczość współczesnych polskich poetów( Zb. Herbert, Cz. Miłosz, ks. J. Twardowski, W. Szymborska, T. Różewicz, St. Barańczak). Tworzy także kalambury, aforyzmy, sentencje, które oprawia tytułem „krótkie mieszkanka”. Jest autorem nowych pojęć anegdotyk i przewodnik poetycki.

Jest  prezesem Stowarzyszenia Warszawska Scena Bardów  oraz  wykonawcą  i konferansjerem, koncertów "Warszawska Scena Bardów”, którą tworzą m.in. Andrzej Brzeski, Piotr Bakal, Krzysztof Daukszewicz, Andrzej Garczarek, Jerzy Filar, Stanisław Klawe, Ryszard Makowski, Tomasz Szwed, Kuba Sienkiewicz.
Przygotował  i  prowadził  koncert „Bardowie ZAKR” (z okazji 60 lat istnienia Związku) oraz w 2015 roku również prowadził             w teatrze  Rampa” Koncert Jubileuszowy 70  lat Związku  Polskich  Autorów i  Kompozytorów  ZAKR”.
Jerzy  Mamcarz jest ponadto pomysłodawcą  i  dyr.  Festiwalu im. Jonasza Kofty „Moja Wolności”, w ramach którego organizowany jest konkurs wokalny dla młodych wykonawców. Po  kilku  latach Festiwal stał  się  jednym  z  najważniejszych  festiwali poświęconych piosence  artystycznej.  Z  okazji jubileuszu  10  odsłony  Festiwalu wydał wspólnie  z  Centrum Promocji Kultury Praga-Południe, współorganizatorem festiwalu, podwójną  płytę „Laureaci Festiwalu  im. Jonasza Kofty Moja Wolności 2007-20015”.

Dyskografia
„...jeszcze tańczą ogrody” (Polskie Nagrania Edition 1995) (MC)
„...jeszcze tańczą ogrody” (Polskie Nagrania Edition 1997) (CD - z orkiestrą Zygmunta Kukli)
„...jeszcze tańczą ogrody” (Dom Wydawniczy Bellona 1998) (książka z interpretacjami graficznymi Krzysztofa Litwina + CD)
„Spojrzenia dotyk - prawie erotyk” 2005 /MAART/ (singiel ze Zbigniewem Jakubkiem)
„Bardowie ZAKR” 2006 (2xCD) /WSB/ (opracowanie i udział)
„Lustrum” 2009 (CD) /WSB, Fonografika/ (m.in. z Marcinem Partyką)
„Romans na łyżworolkach” 2015  D: Warner Music Poland
„Laureaci Festiwalu im. Jonasza Kofty Moja  Wolności 2007-2015” 2x CD (układ, wybór i opracowanie) Wyd. WSB i CPK Praga-Południe

Telewizja
1985–1986 Zapiski Kabaretowe Bogdana Wrocławskiego TVP Gdańsk reż. Marian Ligęza dla TVP 2 cykl 5 odcinków
1987 Recital Na początku słowa TVP Gdańsk reż. Marian Ligęza dla TVP 2
1990 Recital Jeszcze skrzydła nam odrosną reż. Barbara Sałacka TVP 2
2008 Film biograficzny reż. Andrzej Potocki TVP Rzeszów

Nagrody i wyróżnienia
1977 Giełda Piosenki Rzeszów, I miejsce z zespołem wokalnym Limbus Fatuorum
1978 Spotkania Twórców i Wykonawców Piosenki Autorskiej STiWPA Myślibórz
1979 Towarzystwo Kultury Teatralnej -  Złota Odznaka Recytatora, wręczona  w czasie Festiwalu „Śpiewajmy Poezję” Olsztyn 79
1979 OMPP Toruń
1980 Giełda Piosenki Rzeszów, I miejsce
1980 Turniej Recytatorski Wałcz, I miejsce, w kategorii poezja śpiewana
1980 konkurs  „O Laur Pogórza” organizowany przez  Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie, I miejsce
1980 Old Folk Meeting Kraków, I miejsce
1981 Giełda Piosenki Rzeszów, I miejsce
1995 Nagroda Prezydenta Mielca
2012 „Zasłużony dla Kultury Polskiej” - tytuł nadany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
2012 medal  Prezydenta Mielca  „Sercem Mielczanin”
2014 medal 50 lat Towarzystwa  Miłośników Ziemi Mieleckiej
2016 Srebrny Krzyż Zasługi  nadany  przez Prezydenta RP >>>
2019 Brązowy Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis
2022 Złoty Krzyż Zasługi  >>>
2022 Nagroda ZAiKS-u >>>

Prywatnie
Wraz z żoną Barbarą, filologiem, mieszka w Warszawie. Utrzymuje stały kontakt ze swoim rodzinnym miastem, współpracuje z Grupę Literacką Słowo przy TMZM w  Mielcu, gdzie publikuje w zbiorowych wydawnictwach nowe wiersze.

Zmarł 17 XII 2023 roku, pochowany na Cmentarzu komunalnym w Mielcu (VII/2/2).

więcej  na stronie internetowej Jerzego Mamcarza  www.mamcarz.art.pl


Benefis  Jerzego  Mamcarza,  40-lecie  pracy  artystycznej

W  koncercie  Jubileuszowym Jerzego  Mamcarza,  z  okazji  40-lecia  pracy  artystycznej,  udział  biorą: Marek  Bałata, Krzysztof  Heering, Stanisław  Klawe, Olgierd  Łukaszewicz, Zbigniew  Zamachowski, Andrziej  Szęszoł z  zespołem  i  3  Zmiana w  składzie:  Wacław  Firlit, Zbigniew  Maniak, Agata  Kusek, Jasiek  Kusek, Kuba  Blokesz, Waldemar  Ruda.

Benefis  odbędzie się 11  maja  2012 roku o godzinie 19:00 w sali widowiskowej Domu Kultury SCK  w  Mielcu.  Bilety w cenie 20 zł - sala, 15 zł -  balkon, do nabycia w  kasie  kina  Galaktyka (czynna  godzinę  przed  każdym  seansem)  oraz  w  pokoju nr 10  I p. DK SCK w godzinach 8:00 - 15:00.

 


Siena

Sienne miasteczko
otwiera okiennice
mury obronne
przekraczają ludzie
tropiciele miejscowych marmurów
przemykają grupami
za krokiem zwiadowców

mówią o walce
gotyku francuskiego
z tradycją geometrycznych kształtów
o dramatycznej ekspresji rzeźb
o Pisano
to wszystko

zdobyta św. Katarzyna
zdobyta katedra
zdobyty rynek
zdobyte freski
zdobyte kamienice
zdobyte pamiątki

zdobyta Siena
w cztery godziny

pora na obiad


z tomu „Ponte – przewodnik poetycki Italia”


Mój równoważnik

Przepraszam cię
słowo
że skąpcem w pieszczotach
zostałem ostatnio
ze nie kołyszę
twojego echa
w zazwyczaj chętnej
małżowinie
że pozwoliłem ci nałożyć
potoczne szaty
wyświechtane
z odrobiną naftaliny i wysuszonym molem
że nie chciałem cię
odkryć
z wieczną naiwnością dziecka
że nie poszukiwałem cię
by spotkać nagle
w wyśmienitym towarzystwie
powracające z niebiańskiego rautu

za to, że wypluwałem cię
wyjątkowo – użytkowo
najchętniej w równoważniku

- przepraszam Cię
słowo
daję
ze tak jest

z tomu „Żeby lub Żaby”


Romans na łyżworolkach

Od dni poczętych
do ostatnich
w rodzeniu słów
na wyrost
Jak ćmy szukamy trochę światła
Biegniemy po
miłość

koniec epoki
dekadentyzm
bis może lepiej bi
znajoma
guma do żucia
maraton otwartych
drzwi

Serca na wynos, serca na wynos
miłości Piza – Hut
promocja uczuć, promocja uczuć
dogodny pakiet rat
To romans
na łyżworolkach
z rabatem na szczęście trwałe
najnowsza receptura
na żucie doskonałe

Absolutnie masaże, masażystki
Absolutnie, potrzeba nagła
Absolutnie, zagrają maszyniści
albo tu zagra viagra

Zmierzch dawno
po premierze
przymierza chłodny płaszcz
czy ty naprawdę wyszłaś
czy tylko za mną
grasz?

Serca na wynos...


z tomu „Żeby lub Żaby”

 


Sz. P. Fillipo Brunelleschi

podobno
w XV wieku
wygrałeś przetarg
na prace budowlane
jako zupełny amator

- to nawet teraz jest możliwe

znalazłeś sposób
na bezpieczną, łatwą
wędrówkę ku górze

- dziś byłbyś politykiem

tysiące osób podziwia
jak obliczyłeś
jak wykonałeś
kopułę w Santa Maria del Fiore

inni zaś plotkują
że nie umiałeś czytać

- jeżeli to prawda
to na pewno nie było Ci to potrzebne


z tomu „Ponte – przewodnik poetycki Italia”


Mielecki bard

Rozmawiamy z Jerzym Mamcarzem – pieśniarzem, kompozytorem i poetą. Mielczanin od wielu już lat mieszkający w Warszawie, ciągle identyfikuje się z Mielcem ale jak deklaruje...


Powspominajmy stare czasy, wyrastał Pan w cieniu mieleckich ośrodków kultury. Związany był Pan również z naszym Domem Kultury, oczywiście...

Najdłużej. To były głównie lata 70-te, a od końca 1982r.uprawiam zawodowo piosenkę autorską. Wtedy miałem możliwość wielokrotnie reprezentować środowisko artystyczne Mielca, na różnych przeglądach, konkursach czy festiwalach. Po egzaminach w Ministerstwie Kultury, u prof. Bardiniego, moja działalność zaowocowała pracą w kabarecie w Warszawie. Był to kabaret Ostatnia Zmiana, w którym pracowali m.in. Anita Dymszówna, Jerzy Cnota, Piotr Skarga, Stefan Zach, a także Jan Himilsbach. W ciągu 5 lat odwiedziliśmy wszystkie większe miasta i ośrodki w kraju. Potem był krótki epizod współpracy z Tomkiem Raczkiem, gdzie prezentowaliśmy koncerty pod hasłem „Ze sztuką na ty”. Natomiast od koncertu w Pradze, gdzie reprezentowałem pr. III PR na festiwalu OIRT, czy jeszcze później po Tage der Leichten Musik w Hessischen Rundfunk we Frankfurcie n. Menem, a może bardziej trafnie, po moim drugim recitalu telewizyjnym zarejestrowanym na Woronicza, zacząłem funkcjonować jako wykonawca samodzielny, który prezentuje swoje recitale. I tak zostało do dzisiaj.

Jak trafił Pan do Piwnicy pod Baranami?

Pod koniec moich studiów na Politechnice Krakowskiej, na tejże uczelni zorganizowano konkurs Old Folk Meeting, który wygrałem. Przewodniczącym jury był znany grafik i działacz Instytutu Katyńskiego Adam Macedoński. To właśnie Adam zaprowadził mnie do Piwnicy i przedstawił Piotrowi. Piotr Skrzynecki z Jackiem Zielińskim przesłuchali moje pieśni. Piotr powiedział: Dobrze, dziś wieczorem zaczynasz występy w kabarecie. Tak się zaczęła moja przygoda z Piwnicą, przerwana po roku przez stan wojenny. Później były pewne powroty i luźna współpraca.


To za Pana pośrednictwem Piwnica pod Baranami na początku lat 90 zawitała do Mielca...

Miałem przyjemność wystąpić w tym koncercie. Przyznaję, było to duże wydarzenie dla miasta. Można powiedzieć, że jeżeli chodzi o tzw. wrażliwość artystyczną, rodzaj estetyki, ostrogi artystyczne, to zdobywałem je właśnie tam, w piwnicznych zakamarkach. Jest to o tyle istotne, że gdziekolwiek bym nie pojawił się z moim recitalem, recenzenci mówią, że słychać w nim echa krakowskiej nuty.

Należy pan do grona nielicznych piszących poetów, którzy jednocześnie poprzez swoją działalność estradową popularyzują poezję. W Starym Dobrym Małżeństwie występuje na co dzień również poeta Adam Ziemianin – który tą drogą prezentuje swoje utwory publiczności. Poezja śpiewana dociera do ludzi lepiej niż tomik poetycki?

Funkcja muzyki w przypadku piosenki poetyckiej jest służebna. Chodzi o to, żeby wiersz nie tyle dopełnić, co przekazać w formie bardziej strawnej, z ludzką twarzą. A wtedy okazuje się, że poezja to nic strasznego, trudnego i odległego, że można ją namacalnie odczuć i w pełni zrozumieć. W przypadku bardzo intelektualnej i skomplikowanej poezji taki utwór może wymagać wielokrotnego słuchania, ale zawsze jest przynajmniej ta pierwsza warstwa znaczeniowa, która mam nadzieję, zawsze dotrze do słuchacza.

Czy określenie poezja śpiewana pasuje do pańskiej twórczości?

Poezja śpiewana to: słowa mówione, muzyka grana. Jest taka definicja kabaretowa i jest coś w tym prawdy; ponieważ śpiew jest to mówienie, tyle że na dźwiękach. Ja unikam tego sformułowania, ponieważ w tym co robię zawsze interesowało mnie, oprócz naprawdę dobrego słowa, które czerpię również z twórczości polskich poetów współczesnych od Barańczaka po Herberta, to żeby każdy utwór miał pewien charakter, żeby to nie było wykonywanie jednego utworu, tak jak w przypadku wielu moich kolegów, którzy śpiewają całe życie jedną pieśń i ewentualnie zmieniają tekst. W warstwie muzycznej moich utworów pojawiają się na przykład rytmy samby czy tanga. Jest różnorodność, jeśli chodzi o dynamikę jak i stronę słowną.



Ma pan bardzo interesujący tembr głosu i świetną dykcję, a to cechy nie zawsze obecne u wszystkich bardów estrady...

Moi koledzy bardzo często swoją drogę rozpoczynali od pisania tekstów. Poziom literacki, tego co pisali, upoważniał ich do występów na scenie. U mnie rzecz wyglądała inaczej. Najpierw uzyskałem zawód artysty estrady. Zostałem członkiem ZASP-u, czyli związku odtwórczego, bo taka jest rola aktora, czy niejednokrotnie osoby występującej na scenie. Rozpocząłem od wykonywania cudzych tekstów, najpierw ukształtowałem, można to tak nazwać „aparat wykonawczy”, będąc wielokrotnie uczestnikiem Ogólnopolskich Warsztatów Piosenkarskich, pod okiem znanych wykładowców Akademii Teatralnych i Muzycznych jak: Ewa Mentel, Lech Terpiłowski, Zbigniew Górny, Janusz Kondratowicz czy Andrzej Ibis-Wróblewski, który zaakceptował moje pierwsze próby literackie i zachęcał do pisania. Stąd teksty autorskie pojawiły się trochę później. Tekst jest rzeczą najistotniejszą w tym co robię, ale warstwa muzyczna stanowi ważne dopełnienie.

Uprawia pan sztukę trudną, nie komercyjną – jaki jest odbiór tego rodzaju gatunku twórczości muzycznej? Przychodzą ludzie na koncerty?

Udaje mi się dotrzeć do różnych pokoleń. W ostatnim okresie najwięcej recitali zagrałem w Warszawie , np. Klub pod Harendą, Klub Aktora, w ramach Ogólnopolskiego Przeglądu Piosenki Autorskiej OPPA 2005, w teatrach: Rampa, Na Woli, Stara Prochownia, w Ogrodach Frascati, w cyklu Galeria Śpiewających Poetów, który ma miejsce w warszawskich muzeach literatury, w większości Ośrodków i Domów Kultury Warszawy, ale bywa że wyjeżdżam do ciekawych miejsc w Polsce, jak Muzyczna Owczarnia, znakomity klub w Szczawnicy-Jaworkach. Ta grupa słuchaczy może nie jest zbyt liczna, ale utrzymuje się od wielu już lat na stałym poziomie. A poza tym teksty, które wybieram lub piszę są komunikatywne i czytelne. Staram się aby pojawiały się w moich recitalach elementy satyry, w formie doskonałej pożywki dla inteligentnych ludzi.

Media, a telewizja zwłaszcza kierują się głównie kryterium oglądalności, pragną przyciągnąć masowego widza. Gatunek, który Pan uprawia rzadko gości w ich ramówkach…

Kryterium oglądalności powinno jedynie dotyczyć mediów komercyjnych i wtedy to jest zrozumiałe, ale ściganie się telewizji publicznej, która ma wpływy z budżetu i abonamentów, z komercyjną, jest wychowawczym samobójstwem. A gdzie kształtowanie gustów, misyjność…

Pomówmy o znakomitym, dwupłytowym wydawnictwie, w którym Pan uczestniczył i do którego realizacji walnie się przyczynił. „Bardowie ZAKR-u” – bo tak zatytułowana jest ta płyta - to rejestracja warszawskiego koncertu z okazji 60-lecia Związku Autorów i Kompozytorów Polskich ZAKR. Prowadził Pan ten koncert wspólnie ze Stanisławem Klawe, a wśród wykonawców same znakomitości...

Ze Stanisławem prowadziliśmy i występowaliśmy w tym programie. Pomysł, który zastosowałem do tego koncertu był taki, że zaprosiłem artystów o ugruntowanej pozycji, takich, którzy wykonują własne recitale i są członkami ZAKR-u. Jest tam: Krzysztof Daukszewicz, Piotr Bakal, Andrzej Brzeski, Stanisław Klawe, Ryszard Makowski, Marek Majewski, Kuba Sienkiewicz. Moją ideą było zintegrować warszawskie środowisko, co zresztą udało się, tak żebyśmy mogli od czasu do czasu pojawić się na większym koncercie wspólnie. Nota bene tym koncertem właśnie zainaugurowała działalność Warszawska Scena Bardów, jako stowarzyszenie, którego jestem prezesem. Od strony artystycznej, natomiast, myślę, że wspólnie się uzupełniamy i inspirujemy.

Czy płyta Bardowie ZAKR-u będzie miała edycję ogólnopolską ?

Wygląda na to, że tak. Radiowa Agencja Fonograficzna jest zainteresowana tym, aby tę płytę wydać. Będzie utrzymana forma dwukrążkowa, być może tylko z niewielką korektą. Warszawskie media interesują się tym materiałem. Paweł Sztompke, kierownik redakcji Muzyczna Jedynka, już parokrotnie na temat tej płyty i całego projektu wypowiadał się na antenie.


A może by tak nowy sezon kulturalny otworzyć w Mielcu tym spektaklem?

Bardzo chętnie. Byłaby to okazja pojawić się w Mielcu po latach przerwy. Program, który prezentujemy jako Kabaret Literacki BARDOWIE to ok. 3 godzinna propozycja intelektualna z mocnym akcentem na satyrę, co tworzy znakomitą zabawę.

Pamiętamy trzy Pańskie recitale w Mielcu. Bardziej znają pana w całej Polsce i w Warszawie, okazuje się, że Mielec nie jest zbyt łaskawy dla swoich artystów. Cóż, nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.

Tak. To był chyba 98 rok, kiedy pojawiłem się tutaj z Krzysztofem Litwinem, z okazji otwarcia wystawy jego grafik (jak napisała Polityka wykonanych w stylu Chagalla) do moich wierszy, które wydała Bellona w tomie „ …jeszcze tańczą ogrody”. Trochę czasu już upłynęło, więc może to twierdzenie jest prawdziwe. Wywędrowaliśmy z żoną na stałe do Warszawy. Ale mamy tu dom i nadal chętnie i często do Mielca wracamy. Jestem u siebie i tam i tu.

Satyra to inna strona pańskiej działalności, znamy pańskie próby w tym gatunku – nie ciągnęło pana do kabaretu?

W kabaretach działałem, ale raczej od strony piosenki literackiej, jako przeciwwaga dla czystej satyry. Choć przyznam, że jest mi ona coraz bliższa, jak się dobrze przyjrzeć, większość moich utworów na pierwszy rzut oka bardzo poetyckich, ma podtekst satyryczny. Bo jedynie w tym widzę sens istnienia, żeby się uśmiechnąć od czasu do czasu.

Plany wydawnicze – przygotowuje pan dwa tomy poetyckie do druku..

Pierwszy: z cyklu przewodniki poetyckie, jest o Italii. Piszę głównie o architekturze, stąd do każdego obiektu przypisany jest wiersz o pewnych walorach poznawczych, Cieszę się, że prof. Wiktor Zin zadeklarował, że swoim piórkiem i węglem je zinterpretuje. Świat antyczny jest mi bliski, mam nadzieję, że jeśli się ukaże ten pierwszy tom, będą kolejne o Grecji, może Francji... Pan profesor namawia mnie żebym napisał jeszcze przewodnik po Polsce. Druga pozycja – wspólnie z Krzysztofem Krawcem przygotowałem tomik ”Żeby lub żaby”, który będą ilustrowały jego prace w technice malarsko – komputerowej. Obie pozycje oczekują na ukazanie się. Mam nadzieję, że to niedługo nastąpi.

Kroi się nowa płyta Jerzego Mamcarza?

Ona jest nagrana, jeśli chodzi o demo, już tak gdzieś od trzech lat. Przyznaję, że mało energii poświęciłem na to, by się ukazała. Warto by się tym zająć, ale niestety ciągle brakuje mi czasu.

A może książka z płytą, teraz to modne?

Ten układ już u mnie zaistniał, bo wydawnictwo Bellona dołączyło moją płytę nagraną z Zygmuntem Kuklą i muzykami jego orkiestry Kukla Band, do partii tysiąca sztuk mojego tomiku „...jeszcze tańczą ogrody”. W tej książce zastosowałem taki mój autorski pomysł, żeby każdy wiersz był narysowany, czyli zinterpretowany graficznie. Udało mi się namówić do tego projektu Krzysztofa Litwina. Myślę, że w przypadku tomu „Ponte, przewodnik poetycki - Italia” będzie podobnie, takie sprzężenie zwrotne, obie sfery: literacka i graficzna będą się wzajemnie przenikać.

Ostatnie pytanie - czy Piwnica pod Baranami przetrwa?

Trudno dać prostą odpowiedź na to pytanie. Na pewno przetrwa, tylko, jaka to będzie kondycja, to jeszcze trudno powiedzieć. Największa broń Piwnicy to środowisko krakowskich intelektualistów i jeżeli będzie pielęgnowała ich gusty, to przetrwa bez wątpienia.

Dziękuje za rozmowę

 

Urodzona 15 listopada 1961 roku w Mielcu, gdzie mieszka do chwili obecnej. Absolwentka Technikum Mechanicznego. Od dziecka interesuje się malarstwem, literaturą i dziewiarstwem. Członek Klubu Środowisk Twórczych przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu. W malarstwie zajmuje się szczególnie portretem. Uczestniczyła w wielu plenerach i wystawach. Jej obrazy znajdują się w USA, Austrii i Niemczech. Jest autorką wielu utworów poetyckich, prozatorskich, bajek, esejów i innych.


Córki dobrych Ojców

O córki dobrych Ojców,
myśli święte,
co macie malutkie rączki,
gdy się modlicie pięknie,
wy kobiety wychowane
u matki Teresy,
by czuwać nad życiem,
niemowlęcia i starca,
by ukochać w ramionach,
wszystkie biedy Dauna.
O córki dobrych Ojców,
damy filigranowe,
najpiękniejsze staruszki,
najlepiej wykształcone,
na skromności i pokorze.
O córki dobrych Ojców,
ubrane w odwagę,
gdy budujecie słowem
najpiękniejszą mowę,
by błyszczały pałace,
od szarych diamentów,
a Matka Najświętsza,
od klejnotów bohaterstwa.
O córki biednych Ojców,
nauczone życia,
w szkole najdroższej,
w szkole cierpienia,
gdy łzę przełyka cisza.


Różańcowe okruchy

Zagłaskany strumień łez,
wycisza się,
zbytniej osobistej troski,
by zapomnieć o codzienności.
Teraz święto będzie radości,
perlistych śmiechów zbyt niedorosłych.
I księżne wszystkie uroczyste,
już idą rozłożystą drogą
zimowych lasów,
nadwrażliwie nasłuchujące
jęków głodnych ptaków,
więc hojną dłonią,
same głodne,
częstują gości skrzydlatych,
jakby aniołów spragnionych modlitwy,
módl się, módl,
na okruchach różańców.


Cichością poranka przebudzeni

Pięść się zaciska i otwiera,
kropla, łza,
po nierównościach jej drogę
sobie wybiera.
Głęboko w nocy po kątach wiersz
się snuje,
białymi niewinnościami,
koronki misterne,
alabastrowych katedr buduje.
Śpij, śpij cichością Twą poranną,
lekko płynącą łzę,
świeżość poranka utuli,
w wielkie ramiona,
drżące ciało w zgrzebnej koszuli
i białe bose stopy,
idące tam gdzie pierwszy dotyk,
śnieżnych krajobrazów
i szczytów lodowych.
To dzień zimowy się budzi od Pana Boga
dla wszystkich ludzi.


Księżyc

Wśród świateł latarń o wieczorze,
mgły się skradają,
wilgotnosłodkie,
a z okien patrzą wszyscy świata
domatorzy,
jakby ulicami tłumem szły,
białe anioły,
a z nimi sowy świecą oczami,
i nietoperze straszą psimi
pyszczkami.

Ref.
To jesień hrabina nad hrabinami,
jakby wyszła
z mokrych spleśniałych cmentarzy,
a liście z drzew się sypią,
wariackim tańcem,
to balet wszystkich świata wariatek.

A tam zobacz to on wielki księżyc,
o którym róże czerwone,
plotkują szeptem,
w tańcu samotnym,
księżyc nad księzyce,
wariat nocy nad wariatami,
patrzy srebrnymi na świat oczami.


Bezsenne noce

Nie zasmucaj się chwilo, gdy
kłopotów tysiące,
tak cię wiążą i męczą po nocach bezsennych.
To dzień dniowi, to cierpienie, cierpieniu,
jedno ochłodę niesie drugiemu,
choć jakby nic się nie zmienia,
ale czas płynie i minuty zbiera,
aby łódź twa na wielkie morze wypłynęła.
I coraz mniej biedy z każdym dniem,
choć patrzysz z przerażeniem w przyszłość
ostatni dzień, to chwila zwycięstwa
nocy nad każdą słabością,
bo już wolne twe ręce i nogi, już nie musisz,
biegać i mówić,
już nie musisz się bronić,


Prośba

Daj mi Boże sen głęboki,
aż zapomnę myśli swoich,
aż cisza mnie ogarnie,
uspokojenia,
od wszelkich strapień duszy,
co tak mnie męczą bezlitośnie,
jak sępy ciało szarpiące.
Daj mi Boże sen głęboki
abym zasnąwszy obudziła się
pogodna,
bez zgryzoty, co sercem moim
wstrząsa,
dusząc i oddech zabierając
jako wieczny koszmar się śniąc.
Daj mi Boże sen głęboki,
jako spokojne morze i słońce
we mgłach rosy.

Beata Pleban

Urodzona 21 czerwca 1971 r. w Żołyni  k. Łańcuta. Absolwentka II Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie oraz studiów polonistycznych w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie. Mieszka w Radomyślu Wielkim, gdzie także pracuje jako nauczyciel języka polskiego w Szkole Podstawowej im. gen. Wł. Sikorskiego.

Wiersze pisze od najmłodszych lat. Niektóre z nich zostały wydane w antologii „Wiersze radomyskich poetów”. Jest laureatką konkursu literackiego „Na skrzydłach Ikara” ( wiersz „ Już kołyszą mnie”). Lubi opowiadania Bruno Ferrero i teatr. Interesuje się dziennikarstwem. Śpiewa w chórze „Echo” , działającym przy Samorządowym Centrum Kultury i Bibliotek w Radomyślu Wielkim.

Uważa, że poezja jest zwierciadłem, w którym odbija się wszystko to, co kochamy i czym się fascynujemy.

Pozwól mi
Pozwól mi Boże
uczyć, pisać i śpiewać
patrzeć w dziecięce oczy
dłoń w dłoni męża chować
tęsknić za wiosną
uciekać od zmartwień
włos dzielić na czworo
myśleć, wspominać
planować i czekać
pozwól mi Boże
żyć


Moje Westerplatte

Idę pod górę ścieżką stromą
podjętych obowiązków
Walczę o słuszne sprawy,
o które nie sposób nie walczyć
Od powinności moich się nie uchylam
W postanowieniach trwam
Niekiedy myśl się rodzi
by uciec, gdzieś się schować
Ale nie można zdezerterować
Każdy ma w życiu swoje
Westerplatte


Miłość
Dawna miłość
Prosta, skromna, zagubiona
Ta Cecylii i Jana
Ta zbawiona
A dzisiejsza
Szybka, z górnych półek, idealna
Czemu znowu rozwiedziona?


Istnieje taka miłość
Istnieje taka miłość głęboka
Oczekiwaniem serce wypełnia
Jeszcze nie widzi, a już kocha
I duszę dumą przepełnia

Istnieje taka miłość prawdziwa
Co patrzy w oczęta zawsze szczere
Co delikatne rączki w swoich skrywa
I wybaczyć potrafi tak wiele

Istnieje taka miłość radosna
Co rozkwita w uśmiechach na twarzy
Pocałunkami pachnie jak wiosna
I pozwala dziecku ciągle marzyć

Istnieje taka miłość zniewalająca
Co większej już na świecie nie ma
Co wczoraj, dzisiaj, bez końca
Taka miłość matki do córki i syna


Z Tobą
Mężowi
Jak wiele wspólnych wieczorów
Świtów rozbudzonych
Ile ulotnych spojrzeń
Rąk splecionych
W zakamarkach szarości
I w rozkwicie słońca
Jak wiele już lat z Tobą
I oby wiele do końca


Obawa
Drżę jak osika na wietrze
o jutrzejszy dzień
serce zamknięte w rozterce
niespokojny sen
Milionami spóźnionych chwil
idzie przyszłość
twarda jak orzech
wciąż nie do zgryzienia


Dlaczego
Dlaczego tak się stało Boże
Czy tak być musiało
Pytania dzisiaj mnożę
Jaki sens to miało

Odeszli najlepsi z nas
Mądrością, misją, wiarą
Dlaczego znów katyński las
Nie pojmę żadną miarą

Nadzieją czoło me zdobisz
Mimo że dusza się lęka
Ty Boże wiesz, co robisz
Choć po ludzku serce pęka

Na  zawsze
Szczęśliwy, co wolność odkrył
w skrzydłach rozpiętych
Roztańczone jego serce
dusza wniebowzięta

Otulony chmurami unosi się
w bezkresnej przestrzeni
Już ptakom nie zazdrości
nic nie pragnie zmienić

Chciałby tylko chwilę uchwycić
na zawsze, bo ciągle mało
Zbyt to jednak cudowne
by wiecznie trwało


Traviaty pejzaże
W kulisach serce drży
Gdy pierwsze dźwięki słyszę
To wcale mi się nie śni
Już czas rozpocząć grę

Violetty śpiew rozbrzmiewa
Ja tutaj jestem? - tak
I myśl we mnie dojrzewa
Że to szaleństwa smak

Uniesiona Adamka batuta
Piękne solistów twarze
Orkiestry za nutą nuta
Traviaty to pejzaże

Szalony bal aż do świtu
Cudowny pląs Cyganek
Chór matadorów z Madrytu
Scena za sceną wyśpiewane

Na chwałę i cześć miłości
Która do wyrzeczeń zdolną była
Łzę roniąc w samotności
Zranić nie potrafiła

Spotkanie zakochanych
O wspólnej przyszłości marzenia
Skupienie na twarzach zebranych
I szczere widowni wzruszenia

Wątłe ciało chorobie ulega
Przed oczyma życie się przewija
Ostatni czuły gest Alfreda
I nagle wszystko cicho mija

Już czas zakończyć grę
To wcale mi się nie śni
Ostatnie brawa słyszę
A serce ciągle drży


Sumienie
Sumienie nie milkniesz
Gdy wokół hałas nieznośny
Sumienie nie milkniesz
Gdy cisza w uszy kłuje
O sędzio sprawiedliwy!
Ty zawsze pracujesz


Nie zapomnij

Martwisz się, biegniesz, kupujesz co trzeba
By móc żyć na tym świecie
Ziemia jest tylko przystankiem do nieba
Czy pomyślałeś o bilecie?

Please publish modules in offcanvas position.