Urodziła się 4 sierpnia 1944 roku w Kawęczynie, powiat mielecki. Pochodzi z rodziny chłopskiej. Po ukończeniu Technikum Rolniczego w Weryni prowadziła przejęte po rodzicach gospodarstwo rolne w Brniu Osuchowskim. Obecnie jest rencistką. Wiersze pisze od 1997 roku. Największa ich ilość dotyczy wsi, pracy na roli, życia i przemijania, szukania Boga i dróg do Niego, dobroci i radości, smutku i miłości. Bierze udział w konkursach poetyckich i współpracuje z prasą regionalną.


POCZCIWY STARY KSIĘŻYC

Poczciwy stary księżyc wyruszył na
trasę. Przemierza nocą niebo i patroluje
ziemię. Prowadzi podróże przez kosmiczne
krainy. I nawet we śnie ogląda Ciebie.

A Ty śpisz i słodko śnisz złote sny
Nawet nie wiesz, że on tam gdzie gwiazdy
migocą. Pozwala ludziom na wszystko, co
zechcą. Nawet na włóczęgi ciemną nocą.

Jaki on jest? Ten srebrny staruszek
Co tyle już lat umila nam noce.
Przez nasze zmartwienia raz chudnie,
to tyje. To znów nam jasno światłem swym
migoce.

Pozwoli się czasem śmiałkowi odwiedzić
Ale bywa nudny i trudno z nim żyć.
Szczery aż do bólu, zawsze uśmiechnięty
Ale tam zamieszkać? – Nie da się tam być!

Już lepiej zostańmy na tej naszej ziemi
Księżyc podziwiajmy na błękitnym niebie.
On ześle nam czasem jakieś dobre sny
Dalej powędruje nocami przed siebie.


CZYM JEST DOBRO

Dobro to nasz odruch serca
I nasza nadzieja na przyszłość.
To coś tak piękne, pełne miłości
I taka miła rzeczywistość.

To coś, co trzeba pielęgnować
Podsycać co dzień nasze pragnienia
By mogło działać zawsze i wszędzie
Musi być duchem naszego sumienia

Dobro to ogród, gdzie kwiaty rosną
W zgodzie, radości, w pełni rozkwitu.
I co dzień trzeba je mieć na oczach
Aby nie stracić nic z kolorytu.

Musi też ciągle robić nadzieję
Pomagać innym i wciąż tkwić w nas
Jak zadra w sercu wbita na zawsze
By móc odczuwać dobro w każdy czas.

Biedni ci ludzie bez dobra w sercu
Ich życie biegnie szybko w dal
Ciągle bez planu i nigdy nadziei
A mnie ich jednak trochę żal.

Każdy odczuwa chęć bycia dobrym
Ale też musi stoczyć walkę ze złem.
I co zwycięży? Co serce podpowie?
To jest Twój wybór – serca słuchać chciej.

 


PTASZKI I JA

Te same śpiewam pieśni, co i słowik
wiosną. Tylko mój głos jest inny od miłej
ptaszyny. Ale cel jeden mamy, ja i ptaszek
mały. Nasz głos w górę hen leci, do
niebios krainy.

Chciałabym ja być ptaszkiem, szarym
skowroneczkiem. Bujać sobie po niebie i
gonić z chmurkami. Tam miałbym ja
bliżej do Ciebie, mój Panie. I śpiew by też
doleciał szybciej z obłokami.

Nigdy mi się nie spełnią te ulotne mrzonki
Ale miłe marzenia są przecież za darmo.
Jak miło tak myślami, wciąż z wiatrem
ulatać. I wciąż szukać Cię mój Panie –
znajdę Cię na pewno.

Może Ty jesteś blisko, tylko Cię nie widzę
Moje oczy zakryte niby gęstą mgłą.
I szukam po omacku, gonię resztką sił
Ach gdzież Ty? Ach, gdzież Ty? – idę
drogą złą.

Pewnie jeszcze za wcześnie dla mnie
zagubionej. Muszę dalej wędrować i
śpiewać me pieśni. Mam nadzieję, że
wreszcie wędrówka się skończy. A duch
mój uleci z echem z mojej piersi.

 


ACH ! MŁODOŚĆ

Młodość ma swoje prawa
I swoje upadki i wzloty.
Swą drogę życiową przed siebie
I miłość, szczęście, kłopoty.

Młodość ma serce na dłoni
Wciąż szuka drugiego do pary.
Na podróż przez całe swe życie
Bo miłość to coś nie do wiary.

To uczta, co czeka na Ciebie
Byś brał ją powoli, ze smakiem.
A serce i dusza razem połączone
Wciąż żyły i biły swym znakiem.

Serce to życia nadzieja
To droga przez życie, co trwa.
Gdy miłość przeminie do końca
A życie w dal płynie, co dnia.

Ach! Młodość szczęśliwa, wyśniona
Nie widzi, co dobre i złe.
Jest ślepa i błądzi w ciemności
A może to właśnie - życie Twe?


SŁOWIK I NADZIEJA

Pisać dziś będę o słowiku i nadziei
O życiu, co przeszło we łzach.
Zostało wspomnienie, nie wróci już czas
A słowik znów śpiewa w bzach.

On jeden pamięta o szczęściu mym
Co było radością, szaleństwem dzikim.
Ruchliwe jak wiatr, ulotne jak piórko
Popłynęło w dal i zostałam nikim.

Nie trzeba mi wspomnień, ani więcej żalu.
Cudowne te lata nie powrócą już.
A obecna chwila też niezapomniana
Choć życie uciekło - no to cóż.

Nadzieja dla dzieci i wnuków moich,
Że może i dla nich też słońce zaświeci.
Tak bardzo im życzę wszystkiego, co
dobre. By były szczęśliwe te dzieci.

Moją nadzieją, dobra nadzieja
Która da szczęście wszystkim spotkanym.
Tego Wam życzę z całego serca
Moi najmilsi, szczęścia złaknieni.

Dziś słowik też śpiewa swą miłosną pieśń
Ukryty w kwitnących krzakach bzów.
Dziś śpiewa dla innych, co maj w sercach
mają. A dla mnie też śpiewa –
- ale do snu.


PIÓREM MALOWANE

Jak pięknie jest piórem malować
Wszystko, co widzę jak w bajce.
Malować mogę nawet życie swoje
A do wszystkiego służą moje ręce.

One potrafią wszystko, co zechcą
Wypiszą piórem, wymalują barwą
Kolory tęczy na nieba błękicie
To także jest moje życie

Wszystko potrafię piórem wymalować
Moje dzieciństwo, swoje szkolne lata
I moją młodość, co w dal odpłynęła
I swoje szczęście, co idzie hen z świata.

Mogę wymalować i tę swoją miłość,
Co cichutko idzie całe życie moje
Bo mi się udało tę resztkę zachować
Choć już jedną nogą w starości stoję.

Pójdę ja przed siebie, tak między polami
Potrafię docenić też piękno przyrody
Opiszę, co widzę, te cuda natury
I pójdę hen w dalszą drogę.

Namaluję piórem to, co zawsze kocham
I to, co przeżyłam na tym bożym świecie
Pożegnam się z Wami, moi mili goście
I pójdę hen, tam daleko – wiecie?



Wojtek Szczurek

Rocznik ‘69. Absolwent Technikum Elektrycznego w Mielcu. Gra na gitarze, śpiewa i gdy tylko to możliwe, wędruje po Bieszczadach. Kocha naturę i prostotę,

bo ...w drewnianych domach murowane szczęście”
(cytat z wiersza „Wiosna w Zalipiu”).

Swoją przygodę z pisaniem rozpoczął stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 40 lat. Jego pierwsze wiersze ukazały się w almanachu Grupy Literackiej „Słowo” „W rytmie słowa” (Mielec 2009).

Tomik „Wyśpiewać Zdziwienie” jest jego pierwszym samodzielnym wydawnictwem. Zawiera 40 wierszy i został wydany ze środków własnych autora.

Strona: www.pasikonik.art.pl


* * *

Rysuję kredką
Maliny czerwone
W kształcie swoim pełne

W leśnych jagodach
odnajduję radość
Wśród gęstwiny ciemnej

Podglądam wyspy
Mchu pośród czerwieni
Rozmarzone sennie

Czym tęczę unieść
zanurzoną w czasie
Myślę nieustannie

W małżach odkrywam
Zgubione klejnoty
Słucham szumu morza

Kruszę orzechy
Zamknięte jesienią
Przemierzam bezdroża

Oddechem krótkim
Pieszczotą niezgrabną
Szeptem pełnym marzeń

Spojrzeniem skrytym
Zasłuchaniem myśli
Budzę świt na twarzy


ORZECHY

W orzechach przechowane tajemnice życia
Rysy określają historię istnienia
Zachód słońca otwiera zapisaną księgę
Pozwala odczytać ból i radość bycia

Żłobieniem przeszłości orzechy pokryte
Zdradzają jesienią czyny gesty słowa
Oczu wyjaśnienia w niebycie niknące
Ujawniają wieczorem grzechy ukryte

Strzałki małych radości, wiosennych zakwitań
Kreski wyrzeźbione skupieniem niezmiernym
Obok drobne pęknięcia przelotnego smutku
I rysy zwątpienia które świt przywitał

Pogłębione światłem ślady ptaków nielotnych
Pozostaną wiecznym świadectwem przeszłości
Chyba, że...
Dotknie ktoś i wygładzi blizny
A wyblakłe marzenia przyozdobi złotem


JAGODY

Nieśmiałym pąkiem
wiosna wygląda
Wstający świt
śpiewem wita

W czerwieni słońca
W marzeniu mglistym
Rumieńca ślad
Już rozkwita

Leśne jagody
Pieszczę ostrożnie
Podziwiam wzór
Na róż polach

Odsłaniam barwy
Zielonym liściem
Rumianku kwiat
W dłoni chowam

Czerwonych liści
Niesionych śmiechem
Przygarniam świat
Roztańczony

Zaklętym wyspom
mchu zielonego
Powierzam lęk
przeznaczenia

Zimowym wiatrem
Wycieram lekko
Jagody ślad
na ust brzegu

Schowany w chmurach
Zdziwiony księżyc
Odkrywa czar
róż wśród śniegu


MALINY

Rysuję myślą
Rozchylone usta
Czerwoną kredką zdobione
Szukam znaczenia
Fal na Twojej twarzy
Wiatrem na piasku rzeźbionych

Uśmiech zalotny
Dawany ukradkiem
Sprawdza, czy także się śmieję
Niech nie przygaśnie
Pewnością skażony
Że stał się moim marzeniem

Czasem złe słowo
Rzucone w pośpiechu
Bez znaczka wyślą
w mą stronę
Potem darują
Szeptu szum kojący
Falą przypływu niesiony

Moim spojrzeniem
Uciszone w końcu
Wspomnieniem spacerów
zwilżone
Wreszcie milczące
Lekko uśmiechnięte
Do pocałunku złożone


ZDZIWIENIE

Gotyckie łuki
Sacrum chcące pojąć
Chwałę istnienia rozgłaszają

Ramy witraży
Tęczę chcące objąć
Wiary w nadzieję nauczają

Bramy ogrodów
Co wiecznie zielone
Symetrią znużenie kojące

Wiatrem łagodnym
Trawy pochylone
Wieczne podziwu pragnące

Fale przybrzeżne
Marzeniem wznoszone
Zielone światy otwierają

Wiatrem pędzącym
Żagle wypełnione
Do grzechu myśli popychają

Tak wciąż rozmyślam
karmiony zdziwieniem
Wpatruję się w Twoje oczy

I szukam słowa
Co da mi natchnienie
Czym mogę Cię jeszcze zaskoczyć

 


ZIELONA PIOSENKA

Gdy mi przyniosłaś
dar rozkojarzenia
Do innych światów
otworzyłaś bramy
Gwiazdom ukrytym
za powiek zasłoną
Dałaś rozjaśnić
mroki samotności
Chciałem

Gdy malowałaś
akt rozkojarzenia
Tchnęłaś w pastele
barwy pożądania
Skryłaś w zieleni
studnię swoich uczuć
Zmieniłaś w wodę
piasek nieśmiałości
Chciałem

Gdy darowałaś
cud rozkojarzenia
Mgłę co okrywa
szmaragdowe morze
Łodzią zieloną
Pozwoliłaś płynąć
W długich historiach
Dałaś się zapomnieć
Chciałem

Zobaczyć dźwięki
Których nikt nie widzi
Smakować czas
Zanim blask swój roztrwoni
Usłyszeć barwy
Których nikt nie słyszy
Pomylić słowa
Pieśni zadziwionej


***

Te białe wiersze
i zielone rymy
Piszę dla Ciebie
nocą nieskończoną
Rozkojarzony
Twym rozkojarzeniem
Pytam za Tobą
co dalej, CO DALEJ
I
Pragnę

Nie słyszeć dźwięków
których nikt nie słyszy
Twardo po ziemi
stąpać znów skupiony
Nie widzieć barw
których nikt nie widzi
Zapomnieć słowa
pieśni zadziwionej


INWOKACJA

Pani radosna
urodą świata
Zdradź barw znaczenie
ukryte w kwiatach

Pani raniąca
pęknięciem nieba
Podziel się deszczem
rozkojarzenia

Pani dostojna
czerwieni pełna
Opowiedz proszę
Co kryje ziemia

Pani zdziwiona
trwałością śladów
W aniele powróć

brodzącym w śniegu











Urodzona 9 marca 1992 roku w Mielcu. Uczennica II Liceum im. Mikołaja Kopernika w Mielcu. Zapał do pisania wierszy poczuła już w szkole podstawowej, gdzie zdobyła I nagrodę w konkursie szkolnym, oraz wyróżnienie w konkursie „Legenda o Mielcu".

Wielokrotnie wyróżniana i nagradzana w konkursach:
- wyróżnienie w Powiatowym Konkursie Poetyckim „Moja Mała Ojczyzna” (2005),

- wyróżnieni w I edycji Powiatowego Konkursu Poetyckiego „Dla Taty” (2006),
- I miejsce w konkursie „Wola Mielecka w wierszu i opowiadaniach (2007),
- II miejsce w IV Powiatowym Konkursie Poetyckim im. Władysława Harli (2007),
- główna nagroda w II (2007) i III (2008) edycji Powiatowego Konkursu Literackiego „Tu wszędzie jest moja Ojczyzna”.

Więcej utworów można znaleźć na stronie internetowej: >
www.wolamielecka.pl/wiersze.htm


" Tu wszędzie jest moja mała ojczyzna."

***

...Zegar kolejny raz wybił jedenaście razy na ciszę i samotność. Wyszłam na zewnątrz: zapachniało pomarańczami. Chłodny, lekki zefirek z

zachodu zawiał aromatem świeżych, dzikich cytrusów rosnących nad brzegiem Agry.

Dookoła wszystko skrzyło się barwami tęczy, niczym paleta

Mistrza. Czy widział ktoś cudowniejszy obraz? Widok małej doliny z błękitną rzeką pośrodku odpędzał strach, a przynosił radość. Gdzieniegdzie

rosły kwiaty o delikatnych różowawych płatkach i kosmatych listkach cienkich łodyg.

Zbierałam je na bukiety do pokoików. Polubiłam mój nowy dom, czułam się w nim spokojnie, ale ciągle samotnie, samotnie, monotonnie...

Wstawałam wcześnie rano, około piątej, brzask budził moje powieki, a

chłodna bryza rosiła twarz. Wychodziłam na taras wyłożony czerwonoceglastymi płytkami, które mimo tak wczesnej pory i zupełnego braku promieni słonecznych parzyły

mnie w stopy. Dziwne zjawisko, nieprawdaż?

To fakt, tutaj słońce wschodzi i zachodzi inaczej, a towarzyszą mu takie

zjawiska, jakie przyjezdny nie jest w stanie zrozumieć przez dłuższy czas. To jest rytuał;

od tysięcy lat słońce wita i żegna to samo miejsce. Jeszcze dziwniejsze zjawisko, nieprawdaż?

Od dwóch dni nikogo nie spotkałam. Przestały mnie cieszyć zwykłe, codzienne sprawy i starałam się szukać rzeczy, które choć na chwilę

starłyby szarość tamtych dni. Wokół mnie tętniło życie: krowy deptały moje kwiaty,

słuchać było gwar, czasem nawet po niebie, łączącym się na horyzoncie z lazurową

rzeką, leciał samolot. Nie wiadomo skąd i dokąd.
Samotność to najgorsze uczucie, jakie może dotknąć serce człowieka.

Idąc na spacer, starałam się choć troszkę rozkoszować cudownymi widokami, ale ta zżerająca samotność była silniejsza i wyciskała łzy z głębi serca.

***

Około południa był taki upał, że nawet w cieniu nie dało się wysiedzieć. Zdawało się że od południowej strony doliny ktoś siedział pod cytrusem.

Czy to fatamorgana w upale doliny Agry? A jednak nie-siedział tam starszy człowiek. Był ubrany w starą , ortalionowa kurtkę, sprane spodnie z powycieranymi nogawkami

i drewniane chodaki. Spod grubych, ciemnych okularów było widać jedynie jego siwe,

kręcone wąsy. Siedział na dużym kamieniu i podpierał się kunsztownie wykonaną laską.

Chciałam przemówić do niego w tutejszym języku, ale niestety nie byłam w tym biegła. Mówiłam tak jak potrafiłam.

-Czy nie jest panu za gorąco? -Nie-odpowiedział spokojnym głosem.

-A może coś do picia? Znów usłyszałam odpowiedź "nie". Po chwili znów odeszłam, choć żal mi się zrobiło starego mężczyzny.

***

Nazajutrz, jak co dnia, poszłam po kwiaty. Pomarańcze już dojrzały.

Pozbierałam prawie cały koszyk; chciałam zrobić zapasy na zimę,

Np. pyszną marmoladę, która przypominałaby mi dom rodzinny. Oh, zapomniałam!

Tutaj nie ma chłodów. Dziwne zjawisko, nieprawdaż?

Na zewnątrz stary człowiek w kurtce siedział na tym samym miejscu jak posąg.

Cudowna woń roślin zachęciła mnie do rozmowy.

-Dzień dobry.

-Witaj Pilar - nazwał mnie dziwnie, ale przyjaźnie nie poprawiałam go.

-Pilar to bardzo ładne imię-stwierdziłam.

-Prawda, masz rację. Odkąd tu siedzę, to chyba najładniejsze. Jestem tu od wojny.

Od tej pory nie ruszyłem się tego kamienia i słucham rzeki.

Czekam, aż odda mi to, co zabrała.

-Rozumiem. Czy zechciałby pan połowić ryby? Tak jak rybacy z Hawany-mówiłam zagadkowo.

-Dobrze. Wiesz byłem na tej wyspie. Przynieś wędki, proszę-powiedział stary.

I wędkowaliśmy do wieczora, zajadając pomarańcze i pijąc "sok z butelki Dżinu".

Mężczyzna nie przedstawił się, rozmawialiśmy długo jak starzy

przyjaciele. Zachód słońca wzbudził we mnie zachwyt i radość. Cudowna łuna pozostała na niebie, a pasterze prowadzili swoje zmęczone trzody do zagród. Potem odeszłam.

***

I tak każdego dnia zegar bił na połów. Chodziłam nad rzekę odwiedzać tego człowieka i rozmawiać o świecie.

Zrozumiałam dzięki nie mu, te ciekawe zjawiska znad Agry.

-Dziękuje, bo pan monolog zamienia w dialog-powiedziałam.

-Nie ma za co, Pilar.
***

...I tak nad samotnością zwyciężyła przyjaźń, cała dolina Agry zamieniła się

w moja ojczyznę. Zrozumiałam, że życie leży w rękach człowieka i jest długą wędrówką.

Wiem, długo będę wracać do spokoju stabilizacji, ale spotkanie tego człowieka dało

początek nowemu etapowi ziemskiej drogi. Ciekawe zjawisko, nieprawdaż?

Krótkie spotkanie odmieniło moje myślenie. Ten człowiek spędził otchłań czasu na kamieniu.

Ja tak nie chcę. Zrozumiałam, że świat należy do mnie i tu wszędzie jest moja mała ojczyzna.

Czy teraz wiesz, gdzie mieszkam?

***

...Zegar kolejny raz wybił jedenaście razy, ale teraz na spełnienie marzeń.


B.B.



Wola Mielecka

Jest zakątek na tej ziemi,
gdzie Wisłoka , rzeka płynie,
a jej wstęga opasana
jest miejscowość ma kochana-
Wola Mielecka.

Teraz państwo mi pozwolą,
że zajmiemy się tą Wolą
i opowiem co tu mamy -
prezentację zaczynamy.
A więc ta Wola Mielecka
wieś to duża i bogata
rozpostarta na 4 strony świata:
od południa las jest młody,
a tuż obok salon "Skody".

Jedni robią tu tłumiki,
inni coś z elektroniki.
Jest stolarstwo i brukarstwo,
inni mają gospodarstwo.

Jest drużyna Start - V klasa,
pod wodzą prezesa Muryjasa.
Mamy też tradycję znaną,
przez mieszkańców podtrzymywaną.
Co roku na traktorze
wiozą, chłopi piękne zboże
do kościoła, przed ołtarze,
niosą chłopi wieniec w darze,
by w podzięce za jej plony
Matce Zielnej bić pokłony.

Kiedyś żył tu Ossoliński,
dzisiaj mamy Kazimierza,(Ogorzałka)
co nam szkołę wciąż rozszerza.
Pan dyrektor znów coś "knuje",
całe grono mu wtóruje,
wnet liceum nam zbuduje.

Może kiedyś w tym rozpędzie,
"Uniwerek"nam przybędzie ?!
Drodzy państwo, nie przesadzam,
jest w Atenach olimpiada
a na Woli zaś - Ossoliniada.

Teraz jeszcze Unia kroczy,
nowe mozliwości nam roztoczy.
Już wystarczy moi mili,
byście wieś tę polubili.
Tu jest pięknie, żyć się chce
jak nie wierzysz - przekonaj się!


B.B.    kwiecień 2003rok


Magnolie

Miłość.
Słowa przepojone uczuciem i obrazem -
moja ojczyzna
*
Nadzieja.
Słowa przepojone miłością i wiarą -
moja ojczyzna.
*
Wiara.
Słowa przepojone nadzieją i ciszą -
moja ojczyzna.
*
Odchodzisz.
Słowa przepojone zazdrością i tęsknotą -
moje piekło.
*
Magnolie zwiędły.
*
Kocham Cię. Powracasz.
Słowa po prostu są zbędne -
Moje- nasze szczęście.
*
Wręczasz mi magnolie.

B.B. 15.06.2006r.


***

Widziałam go dziś w tramwaju 415,
choć cyfry nie mają tu znaczenia,
są wieczne -
jak miłość.
Lecz jej nie da sie ogarnąć,
a liczby - są tylko wartością.
Kocham go.

Szedł dziś zamyślony po ulicy Parkowej,
choć nazwy nie mają tu znaczenia,
są wieczne -
jak miłość.
Lecz jej nie da się opisać,
a słowa są tylko narzędziem.
Kocham go.

Chyba się uśmiechnął,
choć gesty nie mają tu znaczenia,
są chwilowe -
jak uczucia.
Lecz to one kierują życiem,
a gesty odchodzą w zapomnienie.
Odjechał.

B.B. wrzesień 2006



" Życie "

Kocham Cię życie za wiosnę ,
gdy sypie kwiatem jabłoni.
Kiedy kosz kwiatów niosę ,
czekam, aż mi się świat pokłoni...
Kocham Cię życie za lato,
gdy gorąco bije niemiłosiernie,
bo lubię patrzeć na moje miasto,
gdy wiatr dmucha w liście bezszelestnie.
Kocham Cię życie za jesień,
gdy jest mi żółto.
Patrzę jak przemija listopad i wrzesień...
i żółknie obrazu mego miasta płótno.
Kocham Cię życie za zimę,
za śnieżycę i za święta,
gdy Słońce jedyne wydaję się rubinem.
Cieszę się gdy ktoś inny o mnie pamięta.
... lecz gdy patrzę na te pory roku ,
to widzę , że to wszystko to bajka.
Bo ja nie mogę żyć bez Ciebie o zmroku,
ty beze mnie jesteś jak pusta kartka.
Ja bez Ciebie jestem jak dom bez dachu,
jak ogień bez dymu, jak cień bez światła.
Chcę Ciebie poznać, i tęczę , i odgłos grzmotu.
Jak sączy ołówek przezroczysta kalka.
By móc żyć bez tej ciekawości ,
trzeba przejść przez bariery,kłody.
Pomoże w tym lawa dobra i miłości,
z kłód zbudować tratwę; przepłynąć ,,bystre wody"

Wola Mielecka , grudzień 2004 r.


Niebo

Bez nieba nudny byłby świat,
pusta przestrzeń nad kulą pełną ludzi.
Gdyby nie niebo, Ziemia miałaby więcej lat,
Ono wszystko do życia budzi.

Niebo często zadziwia swą barwą-
od indigo przez lazur do bieli.
Rozbłyśnie czasem złotą gwiazdą.
Raz w heban, raz w Galadierę się wcieli.

Imć niebo różne ma kaprysy.
Co jest tego stanu przyczyną?
Raz jak tulipan, raz jak irysy.
Kiedy te nastroje mu przeminą?

Różne niebo daje nam prezenty:
niby jest takie dobre i hojne.
Raz deszczyk, raz grad przeklęty.
Szybkie , i niczym Cumulusy powolne.

Wisi nad moim ogrodem ślepienie,
co milion gwiazd się na nim osadziło.
Tworzy starorzecza, wydmy, mierzeje.
Teraz, wiosną , znów ono ożyło.

Niebo zsyła jakieś dobroczynne wiersze,
usypiają mą małą ojczyznę .
Podśpiewują z nim świerszcze,
co latały nad łąką i ojcowizną.

W moim ogrodzie warto się położyć ,
na trawie, zielonej w seledynie.
Warto ręce pod głowę ułożyć .
I patrzeć na niebo - jedyne.

Ono takie dalekie, tajemnicze.
Nikt go nie dotknie; ulotne.
Choć gwiazdy na nim płoną jak znicze,
nic ich nie trzyma - wszystko niemocne.

Ma to jednak czarodziejską siłę.
Mocny urok, przez swój sekret.
Kiedy już mrok dom mój spowije,
pójdę spać , gdy mi się zechce.

A rano i tak przecież wstanę,
niebo będzie tam , gdzie zawsze.
Uprzątnę codzienność i mieszkanie.
Wyjdę na dwór. Będę patrzeć.

Wola Mielecka , marzec 2005 r.


***

Posłuchaj ze mną śpiewu topoli
rosnącej w parku, przy wąskiej alejce.
Razem możemy jej słuchać do woli.
Wybaczam, że skradłeś mi wtedy serce.

To było właśnie tutaj, po raz kolejny
szepnąłeś "kocham" tak spontanicznie.
Każdy ten nasz spacer jesienny
pamiętam tak ciepło i magicznie.

Zostały teraz nikłe wspomnienia
i żal gorzki, na dnie, w duszy.
Twe listy palę cicho od niechcenia,
nim znów smutek mną poruszy.

Być może jeszcze kiedyś wrócisz
a ja biały stół nakryję odświętnie.
Wszystkie te nasze wspomnienia obudzisz
i pocałujesz mnie ciepło, namiętnie.

B.B. 20.11.2006r.


Przykład

Weźmy za przykład
taki... kamień.
On to jest doskonały i nieskazitelny
w całej swojej istocie.
jest stworzeniem idealnym -
przepojony kamienistością do dna
i nieśmiertelny.
On to jest mały
a ma w sobie epoki
naszych przodków.
Wybacz kamieniu, że cię nie doceniałam.
Wybacz.
Przepraszam
całą ludzkością
twoją kamienistość.

B.B. 16.10.2006r.







Urodziła się 2 stycznia 1990 roku w Szczecinie. Obecnie uczennica II klasy I LO w Mielcu. Od 2000 roku harcerka Związku Harcerstwa Polskiego, od kwietnia 2007 instruktorka ZHP. Przygoda z pisaniem nie jest długa - wiersze pisane od szóstej klasy szkoły podstawowej chowane były do szuflady. Wygrzebano je przez przypadek, dotarła do nich bibliotekarka drugiego gimnazjum, pani Barbara Kośla, i wysłała na Ogólnopolski Konkurs Literackiej Twórczości Dzieci i Młodzieży Gimnazjalnej "W mojej magicznej przestrzeni", gdzie wiersz zdobył wyróżnienie. O swoim udziale w konkursie autorka dowiedziała się odbierając dyplom i pamiątkowy zbiorek z nagrodzonymi pracami. Obecnie ma za sobą pierwszy wieczór poetycko-autorski, na którym promowała swój będący w planach wydawniczych tomik "Pajęczyna". Jej wiersze znalazły się również w almanachu grupy literackiej "Słowo", której członkiem jest od 2007 roku. Prywatnie uwielbia góry, jeziora, żaglówki, wschody słońca, ogniska i gitarę.


Patriotyzm...?

ubrani w szare mundurki
bezboleśni
i tak konformistyczni

ubrani w szare mundurki
z kanistrem benzyny w ręce
tak bezboleśnie boleśni

ubrani w szare mundurki
wybuchając płaczem benzyny
bezboleśnie dziecinni
że aż boleśnie dorośli

ubrani w szare mundurki
stojący w szarych szeregach
z bezbolesnymi szarymi twarzami
i flagą biało-czerwoną


Sonata

snuję się po domu
obłąkana…

błądzę w korytarzach myśli
zagubiona…

kołyszę do snu motyle
zrozpaczona…

śpiewam miłością kwiatów
oszukana…


nie czułam jej…
radosna jak poranek
po nocy strachu

tak cicho…
w dole szumi las
przy księżycowej sonacie snu

tak zimno…
odchodzimy od siebie
zwodzeni na bagna szarości

w pustce…
dałam ci białą wstążkę mych snów
wróć…
jak gołąb w południe

z nadzieją…
idziesz po falach wiatru


w przegranej walce…


Pustka

martwe obrazy puste ściany ciche parowanie herbaty
i tylko echem odbijające się
naprzemienne tik-tak i bim-bam
starego zegara zbierającego kurz w salonie

tik-nie
nie-tak
bim-buch
buch-bam

jedynie indukcyjny trzepot rzęs przypomina
o duszy czegoś
co kiedyś zwało się
człowiekiem

 


Peleryna

dziewczynka w żółtym płaszczyku
przebiegła jezdnię
na czerwonym
chcąc choć ostatkiem sił
złapać małą kuleczkę kotka
bawiącego się w dzieciństwo

 


***

pijana powietrzem – zataczam się w sobie
gdy szukam pionu w błędnych myśli zakolach
z ziemią zrównanych
gdy obijam się o mury własnej ciemnoty
niemych myśli endorfiną ożywionych
gdy w skutkach sumienia próbuję się wyprać
odrzucając pokutny wór na stos inkwizycji
gdy me własne serce posłuszeństwa odmawia
swoistym nagłym rytmem szarpane
pijana ciszą – odbijam bańki mydlane
od ścian podziurawionego umysłu-klatki
z milionami miniatur mnie samej


Modlitwa Hubertowi

W wyblakłych kolorach
schowany na zdjęciu
we własnym sumieniu

obmyj mnie, panie...

W zgrzytliwym tonie
starej czarnej taśmy
we własnej czystości

obmyj mnie, panie...

W nadziei światła
rozumieniu ciszy
kontemplacji prawdy

odnajdź mnie, panie...
W strumieniach myśli
pajęczynie kłamstw
jaskini snów

obroń mnie, panie...

W baranku swej jasności
odnajdź mnie...
W aureoli swej codzienności
zbaw mnie...
Z ciemności mej egzystencji
wyrwij mnie...

I na zachód porannej impresji
poprowadź
w ciszy płomieni siedzących
i spijających nektar
z twych delikatnych płatków niewinności...


Beznadziejność

Modlę się do Ciebie
Boże
przez wstawiennictwo
Bieszczadzkich Aniołów
i za sprawą
Kurzu Ulicznego

Modlę się do Ciebie
Boże
o sens życia
Śmierci Przedwiecznej
i bogactwo utracone
Jednogroszowej Wdowy

Modlę się do Ciebie
Boże
w przeciętności
Niezwykłości Świętych
i nadziei
Utraconych Złudzeń

Przyjmij mą modlitwę
Panie
krwią spisanym
cyrografem
krwi płynącej
spod żyletki
usłysz śpiew

Wybacz grzechy
modlitewne
kornie u stóp Twych składane

I uchowaj przed stałością
własnej niepewności

Amen

 

 

Please publish modules in offcanvas position.