Działowski Mieczysław

Urodzony 9 stycznia 1930 roku w Krakowie. Przez cała swoją młodość i dorosłe życie związany z Mielcem. Wierny pasjonat idei harcerstwa, lotnictwa i sportów lotniczych. Absolwent Liceum Mechanicznego w Dębicy. W Latach 1951 – 1953 był słuchaczem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lotniczych w Dęblinie na Wydziale Pilotażu. Absolwent  Wydziału Metalurgicznego Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie (1969). Członek  Stowarzyszenia Szarych Szeregów. Pilot szybowcowy i samolotowy. Członek Zarządu Aeroklubu Mieleckiego im. Braci Działowskich w Mielcu. Pracownik WSK – PZL  Mielec aż do momentu przejścia na emeryturę, wykładowca w Zespole Szkół Technicznych w Mielcu w latach 70 – tych ubiegłego wieku. Za swoją pracę zawodową wielokrotnie nagradzany i odznaczany: Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Armii Krajowej, odznaczeniami i nagrodami resortowymi. Autor licznych artykułów w Gazecie Wojsk Lotniczych, Wirażach, Głosie Załogi, Nadwisłoczu, Przeglądzie Lotniczym, Ikonie, Tygodniku Sanockim i Wydarzeniach. Amatorsko uprawia poezję, jest autorem opowiadań, fraszek i dokumentów. Członek Grupy Literackiej „Słowo” w Mielcu od momentu jej powstania w 2006 roku. Za swoją działalność i twórczość odznaczony odznaką honorową „Zasłużony Dla Kultury Polskiej” (2011). Jego debiutem autorskim była w 2003 roku powieść autobiograficzna „Na skrzydłach jastrzębia”. Wielokrotny zdobywca laurów w konkursach literackich ogólnopolskich i regionalnych. Jego poezja trafiła do katalogu twórców i animatorów Ziemi Mieleckiej „Pędzlem, piórem, pasją” Krystyny Gargas – Gąsiewskiej(2007), almanachów Grupy „Z podróży na wyspy słowa”(2007), „W rytmie słowa” (2009), „Zanurzeni w słowie” (2011) oraz tomu miast partnerskich „W dalszej i bliższej perspektywie” („So  fern wie nah”) z tego samego roku. W roku 2009 ukazał się jego debiutancki tomik poezji „Wiersze życiem pisane”, w roku 2010 „Nie dla sławy sięgam po pióro” i dokumentalna książka „Czas przerwać milczenie”, w której podejmuje temat fałszowania historii braci Działowskich. W roku 2011 wspólnie z Magdaleną Korzeń wydał tomik „Siła słowa, magia flesza”, zawierający poetyckie reminiscencje z lat minionych, fraszki i zdjęcia Magdaleny Korzeń.

Zmarł 21 czerwca 2017 roku, został pochowany na Cmentarzu Parafialnym w Mielcu.


Przeczytaj wersję PDF:
Nie dla sławy sięgam po pióro ( 4.46 Mb )
Czas przerwać milczenie ( 3.66Mb )



Barbórka

Święta Barbaro
patronko górników

Chroń blaskiem
swej niewinności
swych podopiecznych
z podziemnego mroku

Ze Śląska Wieliczki
i tych co w Sanoku

Nie żałuj im niczego
w szczególności zdrowia

W największym wymiarze

Gdyż inne dobra
co na tej ziemi
mogą kupić
lub otrzymać w darze

Szczęść Boże


Biało Czerwona
Pamiętać będziemy

Zroszone krwią
biało czerwone szachownice
polskich dywizjonów
walczących pilotów

Na Londynem
Warszawą Berlinem

Zapamiętamy

Ich skuteczność i męstwo w boju
w Królewskich Siłach Powietrznych
z dala od rodzinnych stron

Pamiętamy

Bojowe loty
nie tylko z elitarnego 303
każdy z polskich pilotów
życie poświęcić był gotów

Zachowamy w pamięci

Waleczność i ofiarność
polskich lotników

Z dumą wspominając
o ich patriotyzmie i męstwie

Szczególnie
Tych którzy spoczęli na zawsze
w Zjednoczonym Królestwie

Ich dusze w ostatnim locie
wzleciały ku nieskończoności
ciała w milczeniu otuliła ziemia

Nam
o ich bohaterstwie
pozostały wspomnienia



Nieśmiertelna

W duszy mej
szukam wartości
zanikającego czasu

Od poczęcia
zespolona z ciałem
niezniszczalna

Dusza
stworzona z niczego
jak twierdzą
niedoścignieni
w umysłach

To ziemski wyróżnik
nieporównywalny
z innymi wartościami

W wszechświecie
ponad czasowa

Siedziba ludzkich cnót
decydująca o zachowaniu

Dusza posiadająca
największy sens
swą niewyobrażalnością

***

Miłość
podobno trwa
od  pierwszego wejrzenia

To frazes
trudno w to uwierzyć

Miłość
wymaga ciszy
a nie pożądania
w momencie pierwszych
spojrzeń

Jeśli mówisz
kocham
a nie wierzysz
własnemu uczuciu
zaniechaj tego słowa
obłudny kochanku
spod znaku
przelotnego amanta


Zwątpienie

Widzisz tylko
zło we mnie

Nie dostrzegasz
sensu życia
wrażliwej miłości

Błądzisz w swych myślach
brak Ci odwagi
w ujawnianiu prawdy

Spragniona
chcesz mieć kochanka
zaspokajającego
Twe pożądanie

Daję Ci tylko siebie
i aż siebie
a nie erupcję uczuć

Nie żądam
nie proszę o wiele
lecz o zrozumienie


Wyzwolenie

Jesienny zmierzch
zaglądał nieśmiało
w okna zadymionego pokoju

Ogień w kominku
dogasał niedbale
Piłsudski nie spał
spoglądał na mapę Europy

Nikłe języki ognia
migotały w lustrzanym
odbiciu jego źrenic

Drgnął
unosząc rękę odłożył
dogasającego papierosa

Który to już dziś
która filiżanka kawy
tylko mimika twarzy
zdradzała retoryczne pytania

Zmarszczone czoło
zmrużone powieki
wsparty ręka podbródek
świadczyły o wielkim
wewnętrznym niepokoju

Naczelnik z żołnierską
wrażliwością spełnianej roli
rozmyślał nad losem
wyzwolonej Polski
po długich latach niewoli


Trzynastka

To nie androny
frazesy banały
lecz prawda szczera

Choć cyfra ponoć przewrotna
dla nas szczęśliwa
od pierwszych chwil
poznania

Historycznie z trzynastką
związany jest początek
późniejszej znajomości
radości w małżeństwie

Dojrzałej miłości

To szczęśliwe wczoraj
spokojne dziś
gwarancja jutra


Pamięci Marii Kaczor
non omnis moriar

Ciężko wyrazić słowami
rozmiar bólu spowodowany
Twym odejściem
Droga nam Mario

Pogrążyłaś w smutku Rodzinę
grono słuchaczy
Uniwersytetu Trzeciego Wieku

Stąd trudne zadanie
opisać Twe bogate
i duchowe życie

Wierna ideałom
czynami pisałaś swego życia kartę

Pozostaniesz w naszej pamięci
jako pomnik trwały
na zawsze i wszędzie

Zaś ziemia po której
w  trudach kroczyłaś
niech Ci lekką będzie

Żegnaj



Recenzja mgr Bogumiły Gajowiec
Zamieszczona w Mieleckich Zapiskach nr 5 – 6 (grudzień 2005 r.)

KSIĄŻKA O MIELECKIEJ RODZINIE LOTNIKÓW, O DAWNYM HARCERSTWIE I O PRZYJAŹNI

Rodzina autora zamieszkuje w Mielcu od XVIII wieku, jej liczni członkowie znani byli z aktywności w środowisku patriotycznym. Dziad Walenty Działowski walczył wraz z dużą grupą mielczan w Powstaniu Styczniowym, był ciężko ranny, z walki wyniósł trwałe kalectwo. Największą chwałę rodzinie przynieśli dwaj jego synowie: Stanisław i Mieczysław, znani w okresie międzywojennym konstruktorzy i piloci. Zbudowali w Bydgoszczy szybowiec własnej konstrukcji, skonstruowali i zmontowali dziewięć modeli samolotu DKD (Działowski - Krüger - Działowski), w Bydgoszczy i w Krakowie. W 1939 zaczęli pracować w Mielcu w uruchomionej właśnie fabryce samolotów. Mieczysław okupację niemiecką spędził w Mielcu, Stanisław wraz z synem znalazł się w Anglii, walczył w bitwie o Anglię, został ranny, zmarł w szpitalu wojskowym. Autor książki, syn Mieczysława, również został lotnikiem. Wraz z ojcem włączył się w działalność Aeroklubu Mieleckiego, ukończył szkołę szybowcową w Bodzowie koło Krakowa, technikę pilotażu doskonalił w Aeroklubie Mieleckim, rzeszowskim oraz w Lęborku, wreszcie studiował w dęblińskiej Szkole Orląt”.
Tuż przed dyplomem jego przygoda z lotnictwem została brutalnie przerwana.

Został usunięty z uczelni, ponieważ jego stryj wraz ze swym synem był w Anglii pilotem RAF-u, oraz ponieważ autor pochodził z rodziny o uznanym rodowodzie lotniczym, której osiągnięcia i sukcesy przypadły w okresie Polski przedwrześniowej”. Z tego samego powodu usunięto z Aeroklubu Mieleckiego jego ojca Mieczysława, nie wolno mu było odtąd korzystać z lokalnych urządzeń lotniczych, uczestniczyć w zebraniach towarzyskich klubu, nie mógł uzyskać zezwolenia na latanie na maszynach klubowych nawet w charakterze pasażera. Była to wielka krzywda dla obydwu Działowskich - ojca i syna. Syn jednak związał się na stałe z mielecką fabryką lotniczą po ukończeniu studiów na Wydziale Metalurgicznym AGH w Krakowie. Pracował na różnych stanowiskach, aż do stanowiska Głównego Metalurga, został członkiem Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej do Spraw Specjalizacji Zawodowej Inżynierów, zajmował się też pracą dydaktyczną po ukończeniu Studium Pedagogicznego.
Dużą część książki autor poświęca swej rodzinie, szczególnie rodzicom, a także licznym trwałym przyjaźniom zawiązanym w konspiracyjnym harcerstwie w czasie wojny i zaraz po wojnie. Drukuje wspomnienia swych przyjaciół - harcerzy i wspomnienia spotkań na zlotach (złazach”) harcerskich w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Mielcu, Lubogoszczy i Złotym Potoku. Zamieszcza także kilka własnych utworów poetyckich. Utwory te oraz emocjonalny, pełen ekspresji styl wielu fragmentów książki świadczą o szczególnej wrażliwości i poetyckiej wyobraźni piszącego.

Mieczysław Działowski,
Na skrzydłach Jastrzębia,
Mielec 2004 (?)„ Drukarnia Grafkarton
A. Matyasik Spółka Jawna, ss. 246

Recenzja Dr hab. Konrada Zielińskiego
Wydział Politologii UMCS w Lublinie

Książka Mieczysława Działowskiego „Na skrzydłach Jastrzębia” (Kraków 2003) w wielkiej mierze oparta na wspomnieniach Autora, nie jest tylko zapisem, skądinąd niezwykłych losów bohatera. Urodzony w Krakowie w rodzinie pionierów polskiego lotnictwa, braci Działowskich, swoje życie związał z lotnictwem i przemysłem lotniczym. Słuchacz kursu pilotażu w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, absolwent krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, pilot i pracownik mieleckiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego oraz nauczyciel szkół średnich, od najmłodszych lat działał w harcerstwie, najpierw w gromadzie zuchów, potem w konspiracyjnych drużynach Szarych Szeregów. Tej pasji pozostał wierny do dziś. Losy bohatera stanowią niezwykłą egzemplifikację dziejów Polski, od okresu międzywojennego po czasy współczesne, i śledząc jego drogę życiową, odbywamy swego rodzaju podróż w czasie.
Ta bogato ilustrowana, często unikalnymi fotografiami i starannie opracowana pod względem edytorskim książka, napisana jest językiem barwnym i komunikatywnym. Na uwagę zasługuje dobór źródeł: Autor korzysta zarówno ze swoich wspomnień, jak i szeregu wydawnictw okolicznościowych, pamiętników, relacji kolegów i przyjaciół, wprowadzając do obiegu czytelniczego, również naukowego, wiele materiałów trudno dostępnych lub wręcz nieosiągalnych badaczom. Choć nie to było zamierzeniem Autora, do wspomnień Działowskiego z pewnością sięgną badacze najnowszych dziejów Polski, zarówno historycy, jak politolodzy i socjologowie”.

Nota autora:

Wobec zadawanych mi pytań dlaczego książka Na skrzydłach jastrzębia nie znajduje się w ogólnej sprzedaży wyjaśniam, że wydanie książki zawdzięczam absolutnie bezinteresownej pomocy Antoniego Matyasika, właściciela firmy GrafKarton, który pomógł również w technicznej edycji książki. Stąd, chcąc pozostać lojalnym wobec fundatora, postanowiłem nie czerpać zysków ze sprzedaży książki. Z satysfakcją wręczam ją tym, na których serdeczność i życzliwość mogłem i nadal mogę liczyć. Książka trafiła do rąk bardzo licznej, tak bliższej, jak dalszej rodziny, przyjaciół, kolegów, druhów harcerskich oraz dawnych współpracowników.

 

 


ZIEMIA

ziemio geoido ziemio maso ognista,
od wieków rozpalona, jak żagiew płomienista.
przez Ptolemeusza w wszechświat uniesiona,
przez Kopernika na wieki ruszona.
wędrujesz we wszechświecie po drogach przestrzennych,
zmieniasz swe oblicze w ciemnościach bezdennych.
szukasz dla się ciepła w swej dalekiej gwieździe,
leżysz w jej orbicie jak ptak w swoim gnieździe.
sama świecisz w ciemnościach, lecz światłem odbitym,
jesteś jakby zwierciadłem w planet globie skrytym.
chcieć cię zbadać ziemio ileż trzeba trudu,
ileż ofiar śmierci wśród uczonych ludu.
ściągasz jak magnes na swe łono szare,
według praw Newtona chociaż bardzo stare.
wydajesz z siebie płody z swej twórczej natury,
gościsz na sobie rzeki i przepiękne góry.
piękno twojej przyrody opiewają wieszcze,
grzebiesz w sobie zmarłych, wołając wciąż jeszcze!
kończąc opowieść o twym pięknym globie,
w końcu i ja złożę swoje ciało w Tobie.

BEZSILNOŚĆ

coraz trudniej ogarnąć myślami
ziemski majestat prawdy,
to z jego powodu łatwo zauważyć
niesprawiedliwość, ludzkie nieszczęścia
i codzienne zgryzoty
paradoksalnie nie popełniam błędu konstatując,
to człowiek człowiekowi od zarania dziejów
sprawia kłopoty.
przykłady potwierdzają, że nawet od momentu
biologicznej zygoty.
coraz trudniej zaprzeczać takiemu stwierdzeniu,
liczne przykłady na zło dostarcza codzienność
czasami nawet nie bezpośrednio, ale przez jego
nieprzewidywalną odmienność.
w marazmie zła i nieprawości płodzimy nowe pokolenia
niezależnie od wiedzy jak i zamożności
obojętnie na której półkuli czynimy z życia koszmar.
niewiarygodne, ale w powadze obowiązującego prawa
dokonujemy tych okropności,
niekiedy w świadomej zaciekłości.
stąd morał a nawet uzasadnione przekonanie,
że choć złorzecząc to żyć musimy
w totalnej bezsilności!

GRZECH

byłem grzesznikiem, choć nie zdążyłem zgrzeszyć,
płakałem, choć powinienem się cieszyć,
gdy on pierworodny w spadku po Adamie i Ewie
znikał na zawsze z mej duszy
z ostatnią kroplą wody chrzcielnej.
nic nie rozumiałem, ale uśmiechałem się
być może z wdzięczności,
gdy kapłan wypowiadał moje imię — Mieczysław
w majestacie ciszy kościelnej.
z zaciekawieniem patrzyłem na chrzestnych,
biologicznych rodziców,
na ich twarze skupione, lecz pełne radości,
szczęśliwe z dokonanego sakramentu chrztu,
na długą ziemską drogę niedoskonałości.
wiem jak bardzo trudno oprzeć się pokusom świata
tonącego w swawoli,
zostałem ponownie grzesznikiem, ale już z własnej
i nieprzymuszonej woli.

Wiatr

siłą aktywności
na przemian łamie
i gładzi gałęzie
pobudza wyobraźnię
nieokiełznany
nie uspokaja duszy
rozedrganych myśli
niewidzialną energią
podmuchu
przelatuje skrycie
pomiędzy listowiem
pustkę zostawia
nie stara się
zatrzymać piękna
stworzonego
rozkoszą chwili

Łzy

Krople padającego deszczu
mieszane z łzami
spływają po bladej
zapłakanej twarzy.
Zastanawiająca różnica
w specyfice smaku
zatrzymanego na wargach
wilgotnych ust.
Łzy – incydentalne,
rzęsiste, mimowolne,
czego mogą być wytworem
wyrażając na przemian smutek i radość,
szczęście i żal,
szczerość i obłudę.
Łzy – te małe kropelki,
źródło wewnętrznej reakcji
emocjonalnego stanu,
a odzwierciedlają
tyle sprzeczności.

 


ZAGUBIONY

Od poczęcia skazany zostałem
Na poniewierkę swej duszy
W gwiezdnym układzie konstelacji
Zawieszonej między niebem a ziemią
W oceanie metafizycznej niezrozumiałości.
Nie dawałem nikomu przyzwolenia
By potraktowano mnie w ogarniającym
W mistycznym wszechświecie
Jak nic nie znaczące tło w materii doboru
Dla zachodzących w nim przemian.
Stąd świat potraktował mnie
Na co w swej pysze zasłużyłem
Zostałem pyłem w otchłani kosmosu
Bez pozostawienia mi możliwości
Własnego, może i doskonalszego wyboru.

PRZECHADZKA

W słoneczne popołudnie
Na wiosennym spacerze
Spotkałem przyjaciela.
Starał się nie opuszczać mnie
Ani na chwilę
Jakby na smyczy był,
I Choć krótko byliśmy razem
Na dobre ze mną się zżył.
Czas szybko upływał,
Lecz niepokojąco dziwnie
Przeżywałem jego obecność
Nie mogąc nawiązać rozmowy,
Zawrzeć znajomości,
Dzielić się myślami
Dla okazania mu mej radości.
Zdeterminowany przystanąłem
By spojrzeć intruzowi w oczy,
Ze zdziwieniem stwierdziłem
W ten pogodny majowy dzień,
Że jak satelita krążył wraz ze mną,
Mój własny cień.

MOGIŁA


W oparach wilgotnych mgieł
Wśród połamanych konarów drzew
I prochem pachnących traw
Przystanął strudzony wędrowiec
Jeszcze nie starzec,
Nad zaniedbaną leśną mogiłą
Czas, której odmierzał
Zapadnięty brzozowy krzyż.
Oparł zmęczoną twarz
Na przytwierdzonej do niego
Widać w pośpiechu złamanej desce,
Wytężył znużony wzrok, by ujrzeć
Na jej zatartych nierównościach
Skromną o zmarłym informację
Bo choć w swej powrotnej drodze
Z długiej, wojennej tułaczki
W różnych miejscach mogiły mijał
Ta, wydawała się ... jakby niczyja,
O czym świadczyły litery ŻNN
Niezgrabną ręką wyryte
Oznajmiając, ze tu jest pochowany
Z dala od swych najbliższych
ŻÓŁNIERZ NIEZNANY.

Zaborczość

Od Adama i Ewy
od prehistorii czasów
ogarnięty rządzą
homo sapiens
nieustępliwy w pościgu
za pompatycznym
surowym, okrutnym
despotycznym
sposobem na życie
trwa i trwa
wynaturzony
z wartości koegzystencji
nie tylko moralnej
trwa i trwa
osaczony chciwością
dla zaspokajania
kaprysów doczesności.


 

Z wielu znakomitych mieszkańców Mielca, żyjących w różnych okresach jego historii, dumna była, jest i pozostanie ziemia mielecka.

Wspomnienie stanowi o jej rodowitych mieszkańcach - braciach Działowskich, którzy bogatym biegiem życia zawodowego pozostawili po sobie znakomity dorobek w postaci wspaniałych lotniczych osiągnięć. Ich faktografię przedstawiam w znacznym skrócie, ponieważ własne laurki pisali ciężką pracą, która zaowocowała powszechnym uznaniem, popularnością, a i osobistą dumą. Z wielkim pietyzmem wyrażali swe przywiązanie do rodzinnego miasta, stąd zrodził się pomysł, aby na sterze kierunku jednej z własnych awionetek umieścić napis - Mielec oraz jego herb „GRYF”.

Urodzili się w Mielcu w wielodzietnej rodzinie przy ulicy Dworskiej nr 49 (obecnie Legionów). Był to parterowy, drewniany domek mistrza rymarskiego Walentego - uczestnika Powstania Styczniowego z 1863r., wielkiego patrioty i prawego obywatela miasta oraz jego drugiej żony Teofili z d. Sobieska, matki Stanisława i Mieczysława.Dla historycznego porządku wyjaśniam, że ulica przy której stał dom rodzinny, to jedna z dłuższych i aż ośmiokrotnie zmieniała lub powracała do już pierwotnie nadanej jej nazwy.

Starszy - Stanisław przyszedł na świat w kwietniu 1900r. W osiemnastym roku życia zgłasza się jako ochotnik do wojska austro – węgierskiego i rozpoczyna naukę w prestiżowej jak na ówczesne czasy w wiedeńskiej szkole mechaników lotniczych. Tam będąc jednym z wyróżniających się słuchaczy, zdobywa gruntowną wiedzę w tym zakresie.
W wieku 23 lat uzyskuje licencję pilota wojskowego w Bydgoszczy. Od 1916r. służy w wojskach lotniczych i w stopniu sierżanta lata zawodowo. W dwa lata później posiada już uprawnienia instruktora pilotażu. Bierze czynny udział w licznych zawodach lotniczych w kraju zdobywając cenne wyróżnienia i nagrody.

Starszy, bardziej doświadczony Stanisław szybko dostrzega u swego młodszego o cztery lata brata, wrodzone zdolności do mechaniki precyzyjnej. Usilnie namawia go do wyjazdu. Mieczysław widząc możliwości podnoszenia kwalifikacji, podąża za bratem tak do Krakowa jak i do Bydgoszczy.No i Mieczysław nie zawodzi ! szybko opanowuje teoretyczno - praktyczną naukę w warsztatach Cywilnej Obsługi Lotnictwa. Uprawnienia pilota amatora uzyskuje w cztery lata później w tej samej szkole pilotów co jego brat. Jednak Mieczysław nigdy nie lata zawodowo i nie uczestniczy w zawodach lotniczych jako pilot. Aż do listopada 1935r. trwa nieprzerwane pasmo ich lotniczych sukcesów. Tak Stanisław jak i Mieczysław, doskonale się rozumieją i nawzajem uzupełniają. Poza sporadycznymi przypadkami nigdy i nigdzie nie występują indywidualnie. W owym czasie nikt nie starał się rozdzielać ich osiągnięć, natomiast cieszą się wszędzie niesłabnącym uznaniem.Inicjatorem pomysłowych rozwiązań i duszą podejmowanych przedsięwzięć, był w większości znacznie lepiej przygotowany teoretycznie starszy z braci - Stanisław. Mieczysław zaś uzupełniał dodatkowo sukcesy wrodzonymi zdolnościami manualnymi. Efekt wieloletniej współpracy to – monolityczny duet rodzinny

Bracia Działowscy

Wieloletni wysiłek owocuje. Powstaje wiele udanych konstrukcji samolotów, począwszy od szybowca „BYDGOSZCZANKA” noszącej imię miasta, w którym powstała ta nowatorska myśl. Szybowiec bierze udział w II Wszechpolskim Konkursie w Gdyni w 1925r., ale bez sukcesu.„Bydgoszczanka” pilotowana przez inż. L. Strzelczyka nie posiadającego doświadczenia w lotach na szybowcu, a także na skutek nieuwzględnienia w tym dniu złych warunków atmosferycznych szybowiec ulega wypadkowi.
Z tej okazji bezimienny poeta ułożył :

zachciało się „bydgoszczance”
wzlecieć ponad drogę
lecz niestety zły wiaterek
zdmuchnął ją niebogę

Zachęceni udanym startem, mimo drobnego incydentu z winy pilota, młodzi entuzjaści przystępują do konstruowania oraz budowy serii awionetek od DKD - 1 do DKD - 10. Ostatni model DKD – 10 to - aeromobil, stanowił połączenie samochodu z samolotem. Jednak nie doczekał się realizacji rzeczowej z uwagi na wybuch II Wojny Światowej. Dla porządku wyjaśniam skrót DKD - oznacza : Działowski – Krüger – Działowski, gdzie Krüger, to pasjonat oraz nieugięty wielbiciel Stanisława i Mieczysława, a jednocześnie skromny bydgoski szewc sponsor ich zamierzeń.
Wszystkie awionetki konstrukcji braci Działowskich, budowane były przy wydatnych subwencjach - Komitetu Wojewódzkiego L. O. P. P. w Krakowie.

DRUGI KRAJOWY KONKURS AWIONETEK (dalej K.K.A.), który odbył się w Warszawie w 1928r. zgromadził na starcie plejadę dobrze już znanych konstruktorów oraz pilotów, że wspomnę choćby : Wigura ; Drzewiecki ; Czyżewski ; Grzmilas i inni. Konkurs przysporzył jednak ogromnego splendoru - braciom Działowskim.
Znaleźli się w kręgu zainteresowania wielu wpływowych notabli, którzy w sprawach lotnictwa cywilno – sportowego jak i wojskowego posiadali decydujący głos. Już wkrótce miało się okazać, że znajomość z decydentami posiadała niebagatelne znaczenie dla ich przyszłych losów i pracy zawodowej w lotnictwie.
Konkurs był znakomitym przeglądem akademickiej myśli konstrukcyjnej w zderzeniu z amatorskimi pasjonatami lotnictwa. Na starcie stanęły awionetki :

• Studenci Politechniki z Warszawy - 4 samoloty
• Bracia Działowscy - 3 samoloty
• Podlaska Wytwórnia - 1 samolot
• Koło lotnicze „Plaga – Laśkiewicz” - 1 samolot
• Konstruktorzy z Warszawy : Skraba, Zalewski, Kozłowski - po 1 sam.
• Konstruktorzy z Poznania : Offierski, Grzmilas, Morisson i Nawrot oraz Medwecki - po 1 samolocie
• Poza konkursem startował - 1 samolot Departamentu Lotnictwa - pil. mjr Makowski.

Zestawienie jednoznacznie pokazuje jaką siłę w II Krajowym Konkursie Awionetek stanowiły samoloty z logo - DKD. Z ogólnej bowiem liczby 14 zgłoszonych do zawodów awionetek, aż 3 należały do braci Działowskich.
Zajmując czołowe lokaty wystawili znakomite świadectwo o swych daleko idących możliwościach.
Końcowe wyniki klasyfikacji w II KKA z uwzględnieniem tylko samolotów - DKD :

I – miejsce DKD – 4 ; pilot P. Bargiel, nagroda L. O. P. P. – 10.000 zł.
III – miejsce DKD – 3 ; pilot sierż. St. Działowski, nagroda L. O. P. P. –
3.000 zł.
V – miejsce DKD – 5 ; pilot P. Karczmarczyk, bez nagrody.

Dla mniej zorientowanych przedstawiam bardzo krótkie charakterystyki awionetek DKD – 3; 4; 5 , które wzięły udział w II KKA w Warszawie w 1928r.

DKD – 3
Klasyczny górnopłat z zastrzałami. Bierze udział w 1 i 2 - KKA oraz w locie południowo - zachodniej Polski w latach 1928 i 1930r.
* rozpiętość - 8.40 m
* długość - 4.50 m
* wysokość - 2.08 m
* ciężar własny - 290 kg
* silnik - ANZANI 45 KM
* szybkość max - 140 km/h


DKD – 4
Minimalna różnica pomiędzy DKD – 3. Została oblatana w 1928r.
* szybkość max - 155 km/h
* silnik SIEMENS HALSKE 55 KM


DKD – 5
Posiada także minimalne zmiany w stosunku do DKD -3 i DKD – 4.Zasadnicza innowacja to zastosowanie amortyzacji olejowo – pneumatycznej. Awionetka zajęła III miejsce w locie poł.-zach. Polski w 1930r. pilotowana przez sierż. St. Działowskiego.

Przedstawiam kilka konkurencji, w celu wyrobienia sobie stosownego poglądu dla dokonania oceny stopnia trudności z jakimi spotkali się piloci i ich awionetki w czasie trwania zawodów w II KKA.

Konkurencja ważenia samolotu z pełnym wyposażeniem wraz z paliwem, ewentualnym balastem no i pilotem odbyła się w pierwszym dniu. Po odnotowaniu wagi następował z określonej odległości start na bramkę o wysokości 5 m. zatoczenie kręgu nad lotniskiem z podejściem do lądowania na tą samą bramkę i jak najkrótsze lądowanie poza nią, aż do zatrzymania samolotu.

Kolejną konkurencją było wznoszenie i osiągniecie jak największej wysokości w ciągu 30 min. W tej próbie dominowały technika pilotażu oraz współczynnik doskonałości płatowca. Nie bez wpływu pozostawały warunki meteorologiczne oraz ciężar samolotu.

Podczas wykonywania kolejnego zadania była próba szybkości, brana była pod uwagę suma czasów 6-krotnego przelotu po trasie Warszawa – Piaseczno – Warszawa. W przypadku przymusowego lądowania i ponownego startu (taki przypadek mógł zaistnieć), to niezależnie od tego ile awionetka przebywała w tym czasie na ziemi, doliczano pilotowi 10 min. karnych.

Ostatnią konkurencją wymagającą zręczności jak i doskonałej znajomości sprzętu, była próba demontażu i montażu. W tym celu samolot musiał odbyć pięciominutowy lot i po wylądowaniu na dany znak należało zdemontować skrzydła, przeprowadzić przez bramkę o wymiarach : 3 m - szerokości ; 3,5 m – wysokości ; 10 m – długości, oddzielnie kadłub i skrzydła.
Teraz należało dokonać montażu skrzydeł do kadłuba i po sprawdzeniu w możliwie krótkim czasie wystartować, odbywając ponownie pięciominutowy lot. W tej konkurencji najlepszy czas - 11 min. 58 s. osiągnęła awionetka DKD-3.
L.O.P.P. oceniając końcowe wyniki zmagań II Krajowego Konkursu Awionetek w bardzo ciepłych słowach stwierdziła - cytuję :

„ Prawdziwą niespodziankę w zakończonych zawodach sprawili nam – Bracia Działowscy, wystawiając dwie maszyny 2 – miejscowe, które najbardziej zbliżone są do maszyn użytkowych, i 1 – jednomiejscową. Mają one jeszcze drobne wady, ale sądzimy, że dzielni konstruktorzy swą wytrwałą pracą przezwyciężą je stwarzając prototyp awionetki wybitnie turystycznej pod każdym względem użytkowej i wygodnej.”

POWSZECHNA KRAJOWA WYSTAWA LOTNICZA
POZNAŃ – 1929 r. stoisko – BRACIA DZIAŁOWSCY

Tak jak wspomniałem, moim zamiarem było pokazanie bezspornych sukcesów, które bracia posiadali, ale tylko, podkreślam tylko, na tle wyników jakie osiągnęli w II Krajowym Konkursie Awionetek w 1928r. w Warszawie.
Szczegółowy opis ich znakomitych i cennych dokonań przełożyłem na odleglejszy termin.


Niemniej dodatkowo istotny cel jaki mi przyświecał i pragnę osiągnąć, to uświadomienie nie tylko młodemu pokoleniu by starała się szanować i zachować w pamięci, tych synów ziemi mieleckiej, którzy swymi dokonaniami w różnych dziedzinach życia, zapisywali chlubne karty jej historii.

Mieczysław Działowski - jr


Informuję że dla uściślenia niektórych danych oraz przytaczanych cytatów, posiłkowałem się :
• „ Młody Lotnik” Nr 11 z listopada 1928r. wyd. Warszawa
• Prospekt wydany na okoliczność awionetek DKD braci Działowskich lata 1925 do 1929r.
• „PILOT” Nr 7 i 8 - lipiec – sierpień 1928r.

20.01.2007

Urodziła się 23 sierpnia 1931 w Krakowie. Szkołę Podstawową, rozpoczętą w Krakowie, ukończyła ostatecznie w Mielcu. Następnie była uczennicą Liceum im. Konarskiego w Mielcu. W roku 1957 podjęła pracę w Rejonowym Przedsiębiorstwie Robót Wodno – Melioracyjnych na stanowisku pracownik administracji, skąd w roku 1986 odeszła na emeryturę. Współpracuje z prasą regionalną. Pisze wiersze o przemijaniu, o poszukiwaniu Boga, patriotyczne i nostalgiczne.

Kiedy 10 grudnia 2006 roku, na walnym zebraniu członków Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu, została wybraną zastępcą sekretarza, powierzono jej sprawy ewidencji członków. Z niezwykłą skrupulatnością wypełniała powierzone jej obowiązki, dzięki czemu w stosunkowo krótkim czasie zewidencjonowała na nowo zasoby osobowe Towarzystwa. Od dnia 4 listopada 2006 roku, aż do samej śmierci była także skarbnikiem Grupy Literackiej „Słowo” działającej przy Towarzystwie. Zmarła 21 grudnia 2008 roku, po długiej i ciężkiej chorobie.



Halina Działowska – poezja dobroci

Pierwszy raz nazwisko Działowska pojawiło się w mojej giełdzie nazwisk zapewne w 2004 roku, a więc jeszcze przed pamiętnym spotkaniem w dniu 3 czerwca 2006 roku, które faktycznie było pierwszym spotkaniem dzisiejszej Grupy Literackiej „Słowo”, działającej przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu. Nie pamiętam już czy stało się to dzięki „Wizjerowi Regionalnemu”, czy też „Farze Mieleckiej”. Ponieważ w mojej głowie zrodziła się idea Grupy, przeglądałem wszystkie czasopisma regionalne, poszukując jej potencjalnych członków. W ten sposób trafiłem na Halinę Działowską i namówiłem ją by wzięła udział w tamtym spotkaniu. Nie przypuszczałem wówczas, że zaprosiłem sumienną członkinię przyszłej Grupy, osobę pełną wigoru i serdeczności, ujmującą swą niepowszednią osobowością. Halina Działowska urodziła się 23 sierpnia 1931 roku w Krakowie. Szkołę Podstawową, rozpoczętą w Krakowie, ukończyła ostatecznie w Mielcu. Następnie była uczennicą Gimnazjum im. Stanisława Konarskiego (dzisiejsze I Liceum Ogólnokształcące) w Mielcu. W 1957 roku podjęła pracę w Rejonowym Przedsiębiorstwie Robót Wodno – Melioracyjnych w Mielcu na stanowisku pracownik administracji, skąd w roku 1986 odeszła na zasłużoną emeryturę. Życiorys krótki, chciałoby się powiedzieć, poukładany w każdym calu. Wszyscy, którzy ją bliżej poznali i bywali u niej w domu, podkreślali pedantyczny porządek jaki tam zawsze panował. Poznałem Halinę Działowską na tyle, że przyjmuję tę prawdę za dobrą monetę.

W wierszu „Refleksja”, potwierdzającym jej skrupulatność, pisała:

Życie napisało mi własny scenariusz.
Wzięłam więc do ręki papieru arkusz,
by skreślić na nim to, co już minęło,
to, co jest już za mną, to co odpłynęło.

Czasami jest mi szkoda minionych lat,
ale tak zbudowany jest nasz świat.

Że z pamięci nie wymaże się młodości,
tak, jak nie można wymazać późnej starości.
Do której zmierza każdy z nas,
a Bóg czuwa nad tym i wymierza czas.

Wspomniany wiersz, opublikowany po raz pierwszy na stronie internetowej Grupy Literackiej „Słowo” ww.slowo.ovh.org, znalazł się także w „Farze Mieleckiej” Nr. 7(58) z grudnia 2006 roku, gdzie po raz pierwszy także czytelnicy pisma parafii pw. Świętego Mateusza dowiedzieli się o istnieniu Grupy. Skrupulatność w tym wierszu przybiera formę rozrachunku z życiem, w obliczu śmierci nad którą czuwa Bóg, autorka zdobywa się na swoistą zadumę i nostalgię, że nie da się odwrócić porządku świata, tak jak można uniknąć późnej starości. Ponieważ Halina Działowska, kierując się samokrytycyzmem w stosunku do własnej osoby, nie zdecydowała się na zamieszczenie utworów w almanachu „Z podróży na wyspy słowa”, publikacje w „Farze Mieleckiej” i w internecie są jedynymi jej publikacjami. Stąd też obecna publikacja jest próbą znalezienia odpowiedzi dotyczących jej twórczości, a jednocześnie zachowania dla potomności dorobku zastępcy sekretarza Towarzystwa i skarbnika Grupy.

W wierszu „Po latach”, będącym formą rozmowy z matką, pisała:

Moja samotna podróż przez życie
mknie jak na razie gładko.
Ale to był mój własny wybór
Droga Moja Matko.

Od Ciebie dostałam wskazówki
być mądrą, dobrą i miłą.
Staram się o tym pamiętać
I to jest moją siłą.

Zawsze się modlę o dobry poranek,
Bo jeden Bóg sam wie,
kiedy nadejdzie podróży przystanek
dla każdego z nas i mnie.

Widać w tym wierszu, jak bardzo silny związek uczuciowy łączył jego autorkę z matką. Przywiązanie do tradycji, do chrześcijańskich wartości, do Ojczyzny i jej dziejowego spadku, można dostrzec w wielu wierszach. W wierszu „Zaufanie”, będącym istotnym dowodem w tym temacie, adresatem lirycznych odniesień i uniesień jest Matka Boża. Tak jak w poprzednim wierszu, czytelnik dostrzega bezgraniczne zaufanie, lecz tym razem stosunku do Matki Bożej. Brzmi on bowiem następująco:

Tobie Matko Boża zaufałam całkowicie,
Tobie Matko Boża poświęcam moje życie.

Jeśli o cokolwiek grzesznik prosić może,
To tylko o jedno – dalsze Łaski Boże.

Gdziekolwiek pojadę, nawet w świat daleki,
Będę Cię czciła Matko Boża – teraz i na wieki.


Jej wielka serdeczność i optymizm sprawiała, że potrafiła z dystansu spojrzeć na otaczający świat i procesy w nim zachodzące, które dotyczą każdego człowieka. Tak było w wierszu „Czas przemijania”:

Starość przychodzi nie wiadomo kiedy.
(wcale jej o to nie prosiłam)
Nikt w tym nie może przeszkodzić
to jest właśnie jej siła.

Zegar biologiczny dał o sobie znać,
choć do tej pory górę brał optymizm
więc trzeba z życia jak najwięcej brać,
by całkowicie nie wpaść w pesymizm.

Jako osoba z wyboru samotna
boję się upływu czasu,
choroby, biedy lub braku rodziny,
wiosny, lata, jesieni i zimy.

Mam nadzieję i mocno wierzę,
że Bóg mi w tym dopomoże
o to go zawsze prosić będę
i nikt mi przeszkodzić nie może.

W podobnym tonie brzmi wiersz „Upływający czas”. Poznajemy w nim pikantne szczegóły z życia autorki, niezwykle trzeźwo spoglądającej na świat i poddającej się w zupełności woli Bożej:

Jeśli się zadumam nad swoim losem,
To refleksje przyjdą same, jak cios za ciosem,
Będą mi przypominać mijające lata
I to, że moje życie samotnie się przeplata.

Nie spotkałam nikogo, z kim mogłabym dzielić życie,
Ale przyznam, że marzyłam o tym skrycie.
Bo jak każda kobieta myśli o przyszłości,
By w jej sercu na stałe mógł ktoś zagościć.

Od czasu do czasu jest mi bardzo smutno,
Ale to nic nie szkodzi.
Na razie mam zdrówko i apetyt na życie
Resztę sam Bóg mi wynagrodzi.

A kiedy się zakończy nasz życia bieg
Odpłyniemy łódką na drugi brzeg.


Nieodłącznie związany z tematem starości, poprzez gorzką prawdę przemijania, zakończony podobną puentą jak ostatnie oba wiersze jest wiersz „Odejście Gieni”:

To była osoba wyjątkowa,
Każdy ją na pewno w pamięci zachowa.
Dobra dla ludzi, dobra dla rodziny,
Nie żaliła się nigdy, choć były przyczyny.

Już dwa lata minęło, jak nie ma jej wśród nas.
Popatrz, jak szybko przemija czas.
Jest to bardzo smutne, gdy przyjaciel odchodzi,
Cieszmy się z życia, póki jesteśmy młodzi.

Ale trzeba mieć na uwadze mijające lata,
Bowiem starość nie ominie nikogo z nas.
Kochajmy wszystkich ludzi, jak Bóg nakazał,
Bo na każdego przyjdzie czas.

Pomimo pozornej banalności autorce, w treści tego wiersza, udało się sprytnie przemycić w treści wiele prawd, które nierozłącznie są związane z bytem człowieka, a od których nikt nie jest w stanie uciec. Można też puentę tego wiersza „… Kochajmy wszystkich ludzi, jak Bóg nakazał, bo na każdego przyjdzie czas…”starać się zrozumieć poprzez słynne słowa ks. Jana Twardowskiego „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…”. Podobieństwo wydaje się uderzające, chociaż puenta z powyższego wiersza została zapisana innymi słowami. To również przemawia na korzyść tej poezji, gdyż Halina Działowska napisała te słowa w kwiecie wieku. Wielbiła słowem Boga w różnych sytuacjach, nawet w tych bolesnych odciskających piętno, poddawała się jego woli.

Głęboko ją rozumiała i potrafiła się z nią pogodzić. W swych poszukiwaniach twórczych chodziła różnymi ścieżkami, próbowała mierzyć się z przeróżną tematyką o czym świadczy chociażby wiersz „Jubilatka”:

Doczekać lat siedemdziesięciu,
I później spokojnej starości,
Mieć kochaną rodzinkę,
Przyjaciół i gości.

Mieć także dużo zdrówka,
Jak również humoru,
To życie będzie milsze,
I pełne kolorów.

A jeszcze doczekać
Podwyżki emerytury,
To już będzie „luksus”,
Więc głowa do góry.

Wierszem o podobnej tematyce jest wiersz „Gipsowe wspomnienia”:

Czas upływał bardzo szybko,
Skończyły się katorgi gipsowe,
Chociaż rodzinka była przy mnie blisko,
To przechodziłam tygodnie stresowe.

Kto zrozumie już nie dzierlatkę,
Losu nikt przewidzieć nie może,
Ale od następstw wypadków i złamań,
Zachowaj mnie Boże.

Bo przecież życie może być piękne,
Choć w samotności przez długie lata,
Ja nie narzekam – to przeznaczenie,
Nie każdemu się w życiu układa.

Ten wiersz, jak i wiele poprzednich, świadczy o głębokiej religijności autorki. Po prostu miała we krwi posłuszeństwo Bożej woli, stąd tak często w jej wierszach pojawiają się motywy religijne. Czciła Boga swym życiem i poezją. Motyw życia i śmierci bardzo często pojawia się w tych dywagacjach.

Dwa z jej wierszy odnoszą się do Jana Pawła II i zostały napisane po śmierci naszego Wielkiego Rodaka. Pierwszy z nich to „Ojcze święty”:

Byłeś rycerzem nieugiętym,
byłeś nam ojcem, bratem, pielgrzymem,
wiem, że na pewno zostaniesz Świętym,
a Twoje serce między Polską i Rzymem.

Dałeś nam przykład przez pontyfikat,
jak bronić wiary i kochać Boga,
za to gorące składamy Tobie dzięki,
bo wiemy, że z Bogiem będzie dalsza droga.

Teraz, gdy patrzysz na nas z góry,
z Twoim uśmiechem i Twoim gestem,
zasiane ziarno Twojej miłości,
zaowocuje bardziej jeszcze.

Drugim wierszem napisanym przy tej okazji jest wiersz „Pamięci Naszego Rodaka”:

Godzina 21 – sza minut 37 – dem
pozostanie Polakom na zawsze w pamięci.
To godzina odejścia Naszego Papieża,
który za życia pozostawał świętym.

Wierzymy, że jest z nami w życiowych trudnościach.
O Jego beatyfikację modli się cały świat.
Boże – Ty możesz wszystko – także to,
by Naród zobaczył Jego ziemskie dzieje i Pontyfikat.

Był jedynym autorytetem naszych czasów
samarytaninem ludzkości, świata.
Był naszym Ojcem na Stolicy Piotrowej.
Będziemy Go pamiętać jeszcze długie lata.

Wertując wiersze Haliny Działowskiej, w wielu miejscach spotykamy optymizm i radość z życia. Do tej pory, pisząc niniejsze słowa, czuję jej obecność, gdyż swoją postawą odcisnęła niezatarte piętno w czasie swojej działalności w Towarzystwie Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera i w Grupie Literackiej „Słowo”.

W swoich wierszach opisywała także zdarzenia patriotyczne i regionalne. Wychowana w patriotycznych tradycjach słynnej rodziny Działowskich wielokrotnie uwieczniła słowem pamiętne wydarzenia. Tak było chociażby w wierszu „Spotkanie po latach”:

Jest wrzesień, rok 1992-gi,
Ustawił się harcerski szpaler,
Bardzo, bardzo długi.

Była nas prawie osiemdziesiątka,
Z najodleglejszego Polski zakątka.

Przyjechały ORŁY, RYSIE, SĘPY i JASTRZĘBIE,
Reprezentacji SZARYCH SZEREGÓW,
Było sympatycznie i bardzo przyjemnie,
Harcerskie piosenki roznosiło echo.

Nigdy nie zapomnę wrześniowego dnia,
Kiedy spotkaliśmy się MY, WY i ja.

Podobna tematyka dominowała w wierszu „Wystawa twórczości mielczan 2007”:

Mielec posiada piękne okolice
Tuszyma – znana Polakom wioska;
tam wśród lasów i ogrodów
można wielu artystów spotkać.

Wystawa miała charakter rocznicowy –
120 – lecie urodzin Władysława Szafera.
Ta postać znana jest w całym świecie
trzeba o tym mówić i popierać.

Wdzięczni jesteśmy Nadleśnictwu Tuszyma,
że zrobiło piękną oprawę tej wystawy.
Było tu malarstwo, rzeźba i sztuka ludowa.
Wiemy – Mielczanin dużo potrafi.

Szczególne słowa uznania – dla pani prezes Środowisk Twórczych.
To ona wszystkiemu nadaje tok.
Do zobaczenia za rok!

Sięgała też Halina Działowska po tematy dotyczące bieżącej polityki. Tak było w wierszu „Emigracja”:

Dokąd ta Polska będzie uboga?
Dokąd będzie istniał niedostatek?
Kłopoty z pracą i egzystencją,
Ma każdy emeryt i 40-latek.

Kiedy nastąpią jakieś zmiany?
Kiedy lepiej będzie można żyć?
Przecież to kraj nasz ukochany,
Tu się rodzimy i tu chcemy być!

Na kanwie osobistych przeżyć gloryfikuje autorka piękno Tatr w wierszu „Tatrzańskie wspomnienia”:

Nieopodal Dużej Krokwi
wysoko nad reglami
stała kiedyś mała chatka
zwana „Pod smrekami”

Bywałam tam rokrocznie
tylko zimową porą.
Góry są wtedy monumentalne,
bardzo niebezpieczne,
upiorne i niespokojne,
ale nad wyraz bajeczne.

Tam zostało moje serce.
Wtopiło się w górskie przełęcze.
Mam cichą nadzieję, że kiedyś powrócę –
zwiedzę polany, doliny i watry,
bo zawsze kochałam i kochać będę
polskie nasze Tatry.

Kiedy 10 grudnia 2006 roku, na walnym zebraniu członków Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera w Mielcu, została wybraną zastępcą sekretarza, powierzono jej sprawy ewidencji członków.Z niezwykłą skrupulatnością wypełniała powierzone jej obowiązki, dzięki czemu w stosunkowo krótkim czasie zewidencjonowała na nowo zasoby osobowe Towarzystwa. Od dnia 4 listopada 2006 roku, aż do samej śmierci była także skarbnikiem Grupy Literackiej „Słowo” działającej przy Towarzystwie. Zarażała wszystkich swym optymizmem i serdecznością, dodawała otuchy w każdej sytuacji. Zmarła 21 grudnia 2008 roku, po długiej i ciężkiej chorobie. Jej
pogrzeb, 23 grudnia br., rozpoczął różaniec w Domu Pogrzebowym "Eden" w Mielcu. Msza pogrzebowa, za duszę zmarłej, odprawiona została w kościele pw. Ducha Świętego w Mielcu. Następnie trumna, z doczesnymi szczątkami zmarłej, odprowadzona została na Cmentarz Parafialny w Mielcu, gdzie spoczęła w rodzinnym grobowcu rodziny Działowskich.

Przypadek sprawił, że Halina Działowska doczekała się pośmiertnego wydania swoich wierszy. Gdy wiosną 2009 roku zacząłem pracować nad niniejszym wspomnieniem o śp. Halinie Działowskiej, współpracująca z Grupą Literacką „Słowo” rzeszowska poetka Dorota Kwoka, zaoferowała nagranie jej wierszy w formie płyty, która miała być zwieńczeniem ziemskiej działalności poetki. Dzięki temu powstała nie tylko płyta, ale także… tomik Haliny Działowskiej „Na skrzydłach słów” zredagowany przez Dorotę Kwokę z tekstów dostarczonych przez brata autorki Mieczysława Działowskiego. Tomik o pojemności 30 stron i 22 wierszy zawiera większość z przedstawionych tutaj

wierszy, by jednak utrwalić dla potomnych postać działaczki Towarzystwa Miłośników Ziemi Mieleckiej im. Władysława Szafera i członkini Grupy Literackiej „Słowo”, ten tomik powinien być uzupełniony o wiersze rozproszone i wydany jako wydawnictwo Towarzystwa.


Zbigniew Michalski
„Mieleckie zapiski” 9 – 11

Please publish modules in offcanvas position.